19

15.1K 581 37
                                    


 W tym momencie przez szklane drzwi wejściowe zaczęli wchodzić mężczyźni z firmy dostawczej. Ich ręce zapełniały bukiety kwiatów, umieszczonych już w wazonach. Zdumiona patrzyłam jak kwiatów przybywa i stopniowo wyściełają podłogę wielkiego lobby. Niczym dywan. Nie kojarzyłam takiego zapotrzebowania ze strony żadnego z działów. Może miał się odbyć jakiś audyt lub firmę odwiedzał ktoś wysoko postawiony, przez co planowano przystroić jej wnętrza tymi bukietami? Ich ilość była niecodzienna. Pierwszy raz widziałam tyle kwiatów w jednym miejscu, w dodatku każda wiązanka była inna. Jedna piękniejsza od drugiej. Nasza recepcja szybko zmieniła się w kwiaciarnię.

– Kto to zamówił? – zapytałam kuriera, który nadzorował dostawę. – Lepiej by było, byście od razu zanieśli je do miejsca docelowego. Wwożenie tego na górę zajmie mi i koleżance pół dnia. – Niech pan poda nazwisko. Pokieruję was.

Tak było najlepiej, bo ilość przywiezionego towaru szybko zaczęła mnie przytłaczać. Pięknie to wyglądało, ale było wielce niepraktyczne dla mnie i Penny. Zamiast zajmować się pracą, miałyśmy krążyć po firmie z naręczami kwiatów. To irracjonalne, zwłaszcza, że nikt nas nie poinformował o ich zakupie.

Kurier popatrzył na mnie jak na głupią.

– Czy pani to Aria Meyer? – zapytał.

– Tak – bąknęłam, zdumiona, że znów mnie o to pyta.

– W takim razie nigdzie nie musi nas pani kierować. Te kwiaty są dla pani – odpowiedział, zamierzając odejść do kolegów, by im pomóc.

Opadła mi szczęka.

– Dla... mnie? – wydukałam, bardziej do siebie niż do niego, po czym chwyciłam go za dłoń i oświadczyłam zapalczywie: – To jakaś pomyłka! Nie zamawiałam żadnych kwiatów. Ktoś zrobił mi dowcip albo to ogólna dostawa dla firmy, a ja jestem jedynie desygnowana do odbioru jako recepcjonistka. Niech pan sprawdzi czy nie zaszło nieporozumienie. Nie chcę za to płacić...

Przed oczami stanął mi rachunek za to zamówienie w wysokości dziesiątków tysięcy dolarów. Nie spłaciłabym tego przez lata! Byłam głupia, że bezmyślnie zgodziłam się na tę dostawę, sygnując ją swoim podpisem. Wpadłam w panikę.

– I nie musi pani – odparł dostawca. – Zamówienie jest opłacone.

– Opłacone? – Popatrzyłam na niego, jak na przybysza z innej planety. – Ale przez kogo? Nie znam nikogo, kogo stać by było na podobny zbytek.

To musiała być pomyłka. Albo dowcip. Innej opcji nie było. Nie miałam urodzin ani też adoratora, który...

Greg...?

Czy istniała taka ewentualność, że to jednak on? Że chciał mi zrobić niespodziankę i poprawić humor? Wiedział, że bardzo przeżyłam atak Billa. Może tym gestem chciał sprawić mi przyjemność i odegnać ode mnie złe wspomnienia? To było urocze... I tak książkowo romantyczne, że aż niemożliwe, ale kwiaty zaściełające lobby były prawdziwe. Czy więc to możliwe, że ich nadawcą naprawdę był obiekt moich westchnień?

Odwróciłam się w stronę mężczyzny, ale ku mojemu zaskoczeniu tego już nie było.

Yyy... poszedł sobie?

Dał mi kwiaty... Nie, cały dywan z kwiatów i tak po prostu zniknął? Wolał pozostać anonimowy? Nie chciał moich podziękowań? Przecież to było coś nadzwyczajnego. Każda dziewczyna marzy o zasypaniu kwiatami przez ukochanego. Dlaczego zatem Greg się wycofał? Nie chciał widzieć mojej reakcji? A może ta mu się nie spodobała? Może liczył na wybuch euforii, którego nie było, bo byłam zbyt zszokowana tym, co się działo?

Cholera, jak mogłam tak to skopać? On się postarał, a ja... ja jak zwykle dałam ciała!

Popatrzyłam na lobby. To już nie był dywan, a morze kwiatów, w których utonęła konsola wraz ze zdezorientowaną Penny.

Co za rozmach.

Co za gest.

Skoro jego stać było na podobną spontaniczność, nie mogłam pozostać mu dłużna. Musiałam mu podziękować!

Wiedziona tą myślą, oderwałam jednego ze storczyków z wazonu, który właśnie koło mnie stanął i założyłam go sobie kokieteryjnie za ucho, po czym ruszyłam do pobliskiej windy. Nie było na co czekać. Miłość stała na progu, wystarczało tylko otworzyć przed nią drzwi swojego serca!

Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz