37

15.5K 699 40
                                    


– Jak możesz tak żyć? – zapytałam mężczyznę, gdy wkroczyliśmy do wyłożonego marmurami wnętrza rozświetlonego przez ogromne kryształowe żyrandole. – Ciągle na widoku, z mikrofonami pod nosem i obiektywami śledzącymi każdy twój ruch?

– Szczerze? – zapytał, prowadząc mnie w stronę wielkich schodów.

– Oczywiście, że szczerze. Nie jestem dziennikarką, byś mnie zwodził. Interesuje mnie co myślisz, co siedzi ci w głowie – odpowiedziałam.

– W tej chwili siedzisz mi w niej ty, choć powinienem skupić się na biznesach – odparł ze śmiechem.

Znajome ciepło ogarnęło moje serce. Stary komplemenciarz wiedział, jak mnie podejść!

– Nie zmieniaj tematu – stwierdziłam siląc się na powagę, co nie było łatwe, bo w tej chwili miałam ochotę okazać mu moją radość.

– Dobrze, powiem ci – odparł. – Prawda jest tak, że jestem introwertykiem i strasznie tego nie lubię.

Aż zatrzymałam się na schodach w pół kroku.

– To żart?

– Chciałaś szczerości, to ci ją dałem – odpowiedział rozkładając bezradnie ręce.

Gapiłam się na niego zszokowana.

– Kpisz sobie ze mnie?

– Gdzież bym śmiał.

– To ja jestem introwertyczką, a ty medialnym i biznesowym rekinem – skomentowałam na głos swoje myśli.

– Co nie przeszkadza mi także być introwertykiem. – Wzruszył ramionami, po czym wyciągnął w moją stronę rękę, dając mi znać, bym podążyła z nim dalej, bo za nami byli ludzie, którym zatamowaliśmy drogę.

Podałam mu dłoń bezwolnie.

– Dlaczego mnie okłamujesz? To przykre – skomentowałam zła, że brnął w ten irracjonalizm.

– Nie okłamuję – stwierdził nad wyraz poważnym tonem, przechodząc obok konsjerża, sprawdzającego bilety. Mężczyzna niczego od nas nie chciał, tylko skłonił się nam na powitanie i życzył prezesowi MMC i jego wybrance – czytaj mnie – miłego spektaklu. – Taka jest prawda. Okoliczności zmusiły mnie do przełamania własnej nieśmiałości. Rodzina była w tej kwestii nieugięta. W końcu jestem dziedzicem fortuny Mc Millanów i ich nadzieją na przyszłość, bo Norę skreślili. A dziennikarze przyszli sami. To taka pozostałość po Amandzie.

Pozostałość?! Czyli znów nawiązywał do tego, że nie byli razem.

– Byłeś jej narzeczonym? – cisnęłam, póki był skory do zwierzeń.

– Chłopakiem – odpowiedział.

– Zerwaliście?

– Kilka miesięcy temu. I nie my, a ja. Miałem dość. I żadne pieniądze nie zmienią mojej decyzji.

Dlaczego mówił o pieniądzach w kontekście związku? Przecież sam miał miliony na koncie.

– Ona uważa, że nadal jesteście parą...

– Nasze rodziny tego oczekują, ale to nie wypali. Amanda to moje przeciwieństwo – imprezowiczka, celebrytka, żyjąca w błysku fleszy, które teraz mnie prześladują. Nie lubi się męczyć, więc pracoholizm jest jej obcy. Poza tym inaczej interpretujemy słowo wierność w związku.

O! To mnie zaintrygowało.

– A jak ty interpretujesz wierność w związku? – zapytałam, nie kryjąc ciekawości, bo był to temat bardzo mi bliski i bardzo dla mnie ważny po tym, czego sama doświadczyłam. Intrygowało mnie, co Mc Millan ma do powiedzenia w tej kwestii. Taki bogacz jak on mógł do oporu przebierać w kandydatkach do jego serca. Zapewne kręcących się obok niego kobiet nie brakowało. Czy ktoś taki umiał być wierny? Czy był w stanie wytrzymać z jedną kobietą, skoro otaczało go tyle pokus i skoro nawet głupi Arthur, który nie miał tylu okoliczności do zdrady, co Jeff, uległ i zdradził naszą miłość?

Na myśl o Arthurze zrobiło mi się gorąco ze złości. Wciąż mnie to bolało i tkwiło we mnie niczym drzazga...

– Tylko szczerze, proszę – dodałam, gdy Jeff podprowadził mnie do windy.

– Nie lubię się dzielić. I nie bez powodu. Jestem lojalny i wychodzę z założenia, że jak się z kimś jest to na wyłączność. Amanda nie podzielała mojego zdania w tym temacie i prócz mnie utrzymywała kontakty z wieloma mężczyznami, dlatego gdy tylko powziąłem o tym wiedzę, powiedziałem jej dość. Niestety do dziś tego nie pojęła, podobnie do moich bliskich, ale to już ich problem. Wierność ponad wszystko. Dlatego nie obawiaj się. Gdy jestem z tobą, to tylko z tobą i dla ciebie, Ario. Innych kobiet nie ma między nami i nie będzie, bo wiem jak boli nielojalność i zdrada.

Jego słowa były niczym miód na moje serce. Wreszcie spotkałam kogoś, kto mnie rozumiał i wyznawał te same zasady co ja. To było niezwykłe i wielce obiecujące odkrycie.

– Dlaczego tak mi się przyglądasz? – zapytał zdumiony, gdy już weszliśmy do windy, a ja gapiłam się na niego maślanym spojrzeniem. – Mam coś na twarzy?

Uśmiechnęłam się szeroko, choć w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia.

– Jeszcze nie masz... Ale zaraz to zmienimy.

Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz