47 (czytacie na własną odpowiedzialność!!!)

14.3K 651 36
                                    

– I co my z tym zrobimy? – zapytał chytrze.

Postanowiłam zagrać w jego „grę".

– Ja nie wiem co z tym zrobię – skomentowałam z uśmiechem. – Wiem natomiast co zrobisz ty, szefie: nakarmisz mnie.

Jak ja mogłam poważyć się na takie słowa? Jak w ogóle przeszły mi one przez gardło? Powinnam zmienić się w popiół ze wstydu. A jednak czułam zadowolenie. Nie pozostałam mu dłużna i zaczęłam czerpać przyjemność z jego otwartości w sprawach seksu. Skoro on nie miał oporów w tym temacie, ja także nie powinnam ich mieć.

– Służę uprzejmie, ale ty zrobisz dokładnie to samo – oznajmił, a w jego oczach dostrzegłam demoniczny blask. Zwiastował wszystko co najlepsze.

Po tych słowach mężczyzna obrócił się nade mną. Jego wielki penis wylądował nad moją twarzą, podczas gdy on sam dopadł do mojej cipki.

Krzyknęłam, bo to było strasznie nagłe i intensywne. Dopiero po chwili dotarł do mnie jego zamysł.

Pozycja 69...

On chciał byśmy jej spróbowali, podczas gdy ja... ja byłam całkiem zielona w tej kwestii, bo Arthur nigdy nie robił ze mną podobnych rzeczy. Nie mogłam jednak pozwolić, by moja ignorancja przeszkodziła nam w przyjemności. Postanowiłam więc podjąć wyzwanie, które przede mną stawiał. Nie chciałam wyjść na niedoświadczoną, pragnęłam też zaspokoić Jeffa i dać mu to, co on oferował mi – rozkosz, która przenosiła w inny wymiar.

Wzięłam jego penisa do ręki, starając się skupić tylko na nim, choć nie było to łatwe przez intensywne uczucia, które generowała moja cipka, którą Mc Millan lizał zawzięcie. Nakierowałam go do swoich ust, po czym otoczyłam jego trzon wargami. Znów zaskoczył mnie jego znaczący wymiar, ale i twardość. Jeff mnie pożądał. Wciąż było to dla mnie zaskakujące, bo nie czułam się seksownie, a już na pewno nie na tyle, by uwieść takiego przystojniaka. A jednak mi się to udało. To w moim łóżku wylądował Geoffrey i to ja pobudzałam jego erekcję.

Przysunąłem ustami po jego fiucie od główki aż po podstawę, po czym wróciłam znów do główki. Był słony. Smakował mi.

Po chwili dołożyłam jeszcze język, bo zorientowałam się, że to podoba się mężczyźnie – Jeff nadal lizał mnie i pieścił, ale co jakiś czas z jego ust dobywało się donośne westchnienie. Widać, że tak jak i ja miał problem i walczył ze sobą, by nie okazywać emocji, które nim władały.

Dobrze mu tak. Niech teraz on się trochę powije.

Z satysfakcją zintensyfikowałam swoje ruchy, ale mężczyzna przewidział mój plan i zorientował się, że to rodzaj rywalizacji, bo nagle dorwał się do mojej cipki jeszcze intensywniej, niczym spragniony do kranu. Spijał z niej miłosne soki, wysysał z nich, wsuwał w nią język...

Z trudem utrzymałam jego penisa w ustach.

Szaleństwo...

Czysta ekspresja.

Co on najlepszego ze mną robił?

Musiałam bardzo się pilnować i zebrać całą siłę woli, by przetrzymać ten miłosny atak i nie pozostać dłużną mężczyźnie.

I tak pieściliśmy się i lizaliśmy się wzajemnie, doprowadzając na skraj rozkoszy, gdy w pewnym momencie Jeff oświadczył podnosząc się gwałtownie:

– Wystarczy...

Uśmiechnęłam się szeroko. Czyżbym odniosła zwycięstwo?

– Już się pan nasycił, szefie? – zapytałam kładąc się na brzuchu i patrząc na niego z wyzwaniem.

– Absolutnie nie... – odparł znów przybierając ten diaboliczny wyraz twarzy.

Dreszcz przyjemności przeszył moje ciało.

– W takim razie co pan zamierza? – dociekałam, bo nie mogłam doczekać się co ze mną zrobi.

– Przejść do głównego dania – odparł. – To była przystawka.

– Do głównego da...? – urwałam, a mój głos zamienił się w radosny pisk, bo nagle mężczyzna pociągnął mnie za kostki w swoją stronę, po czym zmusił mnie do przyjęcia pozycji klęku podpartego. Gdy to zrobiłam, potarł moją cipkę dłonią, roznosząc po niej wilgoć i przyprawiając o kolejne spazmy rozkoszy. Potem rozwarł ją palcami, by następnie zagłębić w niej swojego penisa.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.

Boże! On we mnie wchodził!

Jego wielki fiut zaraz znajdzie się we mnie cały.

To się działo naprawdę!

Prezes MMC uprawiał ze mną już nie tylko petting, a seks...

Chciałem tego, a jednocześnie panicznie się bałam. Nie działałam tak szybko. Zawsze kierowałam się rozwagą, a każdy mój krok podlegał dogłębnej analizie, co wzmogło się tylko po wydarzeniach z Arthurem. Przez niego nie ufałam ludziom, bałam się nowych znajomości i tego, co mogły mi przynieść, dlaczego zatem tak szybko uległam Mc Millanowi? On naprawdę był diabłem. Zaczarował mnie. Zmącił umysł, pozbawił instynktu samozachowawczego. Pożądanie wygrało nad rozumem, a on władał mną niepodzielnie.

– Jeff – jęknęłam błagalnie, jakby to mogło cokolwiek zmienić między nami.

– Wszystko w porządku, skarbie? – zapytał zaniepokojony, wstrzymując penisa w pół drogi, po czym wyciągnął go ze mnie.

O rany... On się mną przejął?

To mnie tak zaskoczyło, że moja panika od razu złagodniała.

Taki facet jak Geoffrey Mc Millan, który jak twierdziła Amanda był istnym ogierem, troszczył się o mnie w takim momencie? To niewiarygodne...

I tak słodkie, że w tej chwili byłam skłonna zrobić z nim co tylko zechciał bez względu na moje przyzwyczajenia czy wyznawane wartości.

– Nie... – wydyszałam. – Tylko...

– Tylko...? Jeśli coś jest nie tak, jeśli nie chcesz... powiedz mi, a..?

Podniosłam się do klęku i odwróciłam głowę w jego stronę, by złożyć pocałunek na jego ustach i uniemożliwić im wypowiadanie dalszych słów.

– Chcę – odpowiedziałam w końcu, gdy przerwaliśmy żarliwy pocałunek. – Tylko obiecaj mi... Obiecaj, że mnie nie skrzywdzisz. Tylko tyle. Aż tyle...

Popatrzył na mnie zdumiony, ale zaraz rozpogodził oblicze.

– Musiałbym być skończonym głupcem, by niszczyć coś, co, choć wkroczyło nagle i kompletnie nieoczekiwanie w moje życie i sprawia, że zaczynam na nowo odkrywać sens bycia w związku – odparł. – Nie obawiaj się. Nie skrzywdzę cię, Ario. Nie patrz na mnie przez pryzmat jakichś złych doświadczeń z przeszłości.

Z trudem powtrzymałam łzy. Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. On nie miał pojęcia ile dla mnie znaczą te słowa. Już się nie wahałam...

– Och, Jeff. – Zarzuciłam mu ramiona na szyję i pociągnęłam na łóżko. – Jak będziesz tak do mnie mówił, to nieprędko wrócimy do pracy...

– Wcale nie będę płakał z tego powodu – zamruczał całując mnie namiętnie.

– Komu mam zgłosić urlop na żądanie – wydyszałam.

– Przyjmę pani wniosek osobiście. Musi go pani tylko dobrze uzasadnić, panno Meyer.

– Tak? – zapytałam całując go w nos.

– Trochę za słaby argument, bym dał mu posłuch – odparł z rozbawieniem.

– Może tak? – Pocałowałam go w usta namiętnie, starając się wziąć je w posiadanie językiem, co nie było łatwe, bo stawiał mi opór.

– Już lepiej... Ale nie jestem jeszcze przekonany w stu procentach – stwierdził z trudem panując nad wesołością. – Niech się pani przyłoży, bo na razie jestem skłonny zwolnić panią na godzinę, góra dwie...

– Nie musi mi pan tego powtarzać, szefie... – Uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym całując go w usta, chwyciłam go za penisa i tym razem sama nakierowałam go na swoją kobiecość...

Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz