49

6.7K 596 34
                                    


Mężczyzna przeszedł obok naszego auta rzucając nam przelotne spojrzenie. Jego wzrok skrzyżował się na ułamek sekundy z moim, a ja poczułam się strasznie.

On nas zobaczył...

I to w tak intymnej scenie!

To nie był widok przeznaczony dla nikogo, a już szczególnie dla niego. Zrobiło mi się głupio. Proponowałam mu randkę, dałam mu do zrozumienia, że mi na nim zależy i chciałabym z nim się spotykać, a teraz, zaledwie kilka dni po tym jakże desperackim jak na mnie wyznaniu, dawałam się macać prezesowi w garażu podziemnym na jego oczach.

Idiotka! Spieprzyłam to po całości. Teraz Greg utwierdzi się w zdaniu, że jestem pazerna i interesowna. Że jestem DZIWKĄ...

Ta myśl mnie poraziła.

Wypuściłam Geoffreya z ramion i szybko zaczęłam poprawiać ubranie.

– Ario?! – zdumiał się Mc Millan. – Co się stało?

On naprawdę tego nie pojmował?

– To miejsce pracy – odpowiedziałam. – Nie możemy robić tu takich rzeczy. Tu są inni. Każdy może nas zobaczyć, podsłuchać... nagrać. Nawet nie zaciągnąłeś dachu. Jesteśmy na widoku!

Jeff popatrzył na mnie uważnie.

– Każdy? Czy może dyrektor działu finansowego?

Przestałam poprawiać ubranie i wzniosłam na niego zszokowane spojrzenie.

– O czym ty mówisz...? – bąknęłam.

Mężczyzna wciąż wbijał we mnie wzrok niczym sztylet.

– O Gregorym – odparł.

– Co z nim? – warknęłam nieuprzejmie, bo nie podobało mi się, że Jeff mieszał go w nasze sprawy.

– Właśnie nie wiem... – Zmrużył powieki. W tej chwili wyglądał jak diabeł. Z tym, że prócz erotycznego aspektu dochodził jeszcze inny. Związany ze złością.

Diabeł był wkurzony, tylko nie okazywał tego inaczej niż oczami...

– Greg to postać przypadkowa! – żachnęłam się. – Po prostu pojawił się w garażu w chwili naszej intymności. To się nie może powtórzyć. Ludzie już i tak o nas mówią. Nie chcę tego, zrozum...

– Aż tak zależy ci na opinii innych... czy Grega? – wycedził.

Poczułam jak robię się czerwona. Nie byłam tylko pewna czy to bardziej wstyd czy złość...

– Mówiłam ci, że Greg to tylko przykład... – oznajmiłam gniewnie. – Przykład osoby, która nas widziała w sytuacji, w której nie powinna, bo ta jest zarezerwowana wyłącznie dla nas, a nie dla twoich podwładnych, a moich kolegów!

– Zdaje się, że Greg to nie tylko kolega... – mruknął, po czym opuścił auto trzaskając drzwiami.

Siedziałam przez chwilę gapiąc się na niego zszokowana. Wyprostowany jak struna, naładowany gniewem ruszył w stronę windy nawet na mnie nie czekając.

Czym ja go, do cholery, uraziłam?!

– Jeff?! – krzyknęłam za nim, ale mnie nie słuchał.

Aż tak uraziło go wspomnienie o Gregu? Ale... dlaczego?!

Ario, odpuść.

Zostaw.

Idź do siebie i zajmij się pracą.

Faceci to zło...

Nie. Nie mogłam słuchać sumienia. Ono kierowało się doświadczeniami z Arthurem, a przecież z Geoffreyem spędziłam dwa dni życia. Nie zrezygnuję z niego, tylko dlatego, że się na mnie obraził i to nie wiedzieć o co. Będę o niego walczyć i pokażę, że mi na nim zależy.

Pospiesznie wysiadłam z auta i podbiegłam do niego. Dobrze, że winda jeszcze nie przyjechała, bo wciąż mieliśmy chwilę, by zamienić słowo.

– Jeff... – powiedziałam łagodnie, chwytając go za sztywną dłoń.

Popatrzył na mnie z wyższością.

– Mieliśmy nie rozmawiać ze sobą z pozycji szefa i recepcji – skomentowałam zadzierając głowę, by spojrzeć mu w oczy.

Moje słowa go ruszyły, bo wyraźnie zmiękł.

– Już ci mówiłem: nie jesteś dla mnie recepcjonistką! Nie uwłaczaj sobie, proszę – stwierdził, ale nadal unikał kontaktu wzrokowego ze mną.

– W takim razie ty mnie tak nie traktuj – powiedziałam cicho.

Wreszcie na mnie popatrzył – wyraźnie zaskoczony.

– Ario, naprawdę jesteś dla mnie kimś więcej niż podwładną i...

Położyłam mu palec na ustach, by zamilkł.

– W takim razie dlaczego przed chwilą miałam wrażenie, że rozmawiam z prezesem MMC? Z samym bogiem, który niekoniecznie mnie słyszy i dostrzega, bo jest zbyt odległy, a nie... z moim Jeffem?

Przytuliłam się do jego ramienia zawstydzona.

Mój Jeff...

Rany, to było idiotyczne, że go tak nazwałam nie w myślach, a na głos i to w dodatku w jego obecności, ale naprawdę zależało mi na tym, by ze mną porozmawiał, a zorientowałam się, że kobiecymi sposobami jestem w stanie wiele zdziałać. Nie było moją intencją, by się z nim kłócić ani by się na mnie gniewał. No i pragnęłam wiedzieć co aż tak go zirytowało w moich wypowiedziach.

– Bo ten „twój Jeff" pragnie być tylko i wyłącznie twój, Ario. Mówiłem ci, że nie zniosę kogoś innego w naszym związku – odparł całując mnie w czubek głowy.

Otworzyłam szeroko oczy, bo dotarło do mnie, że Mc Millan boczył się na mnie, bo...

– Jesteś zazdrosny?! – bardziej wykrzyknęłam niż stwierdziłam, znów wznosząc na niego wzrok pełen zdumienia, ale i zachwytu.

– A coś w tym złego? – odparł pytaniem.

Uśmiechnęłam się szeroko.

– Absolutnie nie. To takie słodkie... – skomentowałam rozmarzona obdarzając go maślanym spojrzeniem.

Był zazdrosny...

O mnie.

On!

Prezes MMC!

Miałam ochotę skakać z radości.


Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz