– Co ty gadasz? Serio?! – wykrzyknęła Penny, która raczyłam opowieścią o wydarzeniach z wczorajszego wieczora.
Był wczesny ranek, a ja nie zmrużyłam oka. Buzowały we mnie emocje. Musiałam podzielić się nimi z kimś bliskim, a że w Nowym Jorku miałam tylko ją, gdy tylko nastała względnie ludzka pora wykonałam połączenie do przyjaciółki. Na szczęście odebrała, bo chyba nie przeżyłabym dalszego kiszenia w sobie tego, co czułam.
– Tak, serio! – odkrzyknęłam, bo tak jak Pen nie byłam w stanie rozmawiać teraz inaczej niż z emfazą. – Zabrał mnie do malutkiego pubu. Gadaliśmy do czwartej nad ranem. Nie wiem kiedy minął ten czas. A potem zamówił taksówkę i odwiózł mnie do domu. A wszystko to na jego koszt. To było niesamowite! Jakbym spotkała bratnią duszę, moją drugą połówkę, ciebie, tylko w męskiej wersji.
Pen parsknęła śmiechem, po czym stwierdziła:
– Mnie lepiej nie. Bo wtedy nici z miłości. Lepiej, by Greg okazał się kochankiem, nie przyjacielem. Moje miejsce jest już zarezerwowane.
– Kochankiem? Rany, Penny. Ja go znam raptem kilka godzin i...
– I co z tego? – zachichotała. – W Nowym Jorku pewne sprawy tocząc się szybko. Pocałował cię?
Zamilkłam, wyobrażając sobie mój pocałunek z Gregiem. On i ja spleceni w miłosnym uścisku, a nasze usta złączone w jedność...
– Oszalałaś? – prychnęłam, rzucając przelotne spojrzenie na swoje odbicie w wiszącym na ścianie naprzeciwko łóżka lustrze. Wyglądałam jak burak! – Przecież on tylko mi pomógł. To nie była nawet randka...
A jednak chciałabym, by nią była, pomyślałam.
– A jednak chciałabyś, by nią była – skomentowała na głos Pen, która chyba umiała czytać w myślach.
– Nie... – bąknęłam słabo.
– Na Boga, Ario! – zawołała z irytacją. – Bujać to my, ale nie nas! Nie rób sobie ze mnie jaj. Przecież znamy się od przedszkola. Wiem, kiedy kłamiesz i wiem kiedy ci na czymś zależy.
Cholera. Rozgryzła mnie.
– No dobra – burknęłam. – Może troszeczkę.
– Ha, wiedziałam! – triumfowała. – Przystojny Greg rozbudził w tobie ukryte pragnienia i pożądanie.
Pożądanie? Znów spojrzałam do lustra. Płonęłam z zażenowania i... ukrytych pragnień, o których mówiła Pen.
– Penny, proszę cię – jęknęłam padając na łózko, by nie oglądać znów swojej prostacko czerwonej twarzy.
– Nie mnie proś, a jego. By się z tobą znów umówił – odpowiedziała z rozbawieniem.
– No co ty. To tchnie desperacją – skomentowałam.
– Nie desperacją, a pewnością siebie – odpowiedziała już poważnie. – Tu w Nowym Jorku działamy szybko. Poza tym jest równouprawnienie. Kobieta także może zaprosić faceta na randkę. To nie jest wyłącznie męska domena. Czasy się zmieniły. Wiem, że dłużej ode mnie przebywałaś na prowincji, ale teraz żyjesz już w wielkim mieście i najwyższy czas się dostosować do jego standardów. Poza tym współcześni mężczyźni są mało domyślni. Niekiedy trzeba ich wspomóc odpowiednią sugestią.
– Nie wiem czy umiem... – przyznałam szczerze. – Przecież on może sobie pomyśleć, że jestem nachalna i chcę na siłę naciągnąć go na kupno nowej kiecki, którą mi obiecał albo, co chyba jeszcze gorsze... napalona.
CZYTASZ
Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025
RomansAria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijanych dyrektorów, który zaczyna nachalnie się do niej przystawiać. Z opresji ratuje ją przystojny szef...