Scarlett i Mirabella czekały na krezyńskim peronie ze swoimi rodzicami. Ojciec złotowłosej był bardzo surowym i poważnym człowiekiem, a jego żona prawie tak samo konserwatywna jak Celeste. Kobiety znały się jeszcze z czasów uczęszczania do Akademii, gdzie dzieliły jeden pokój. Obie pochodziły z Zenefii i znalazły krezyńskich mężów w murach szkoły.
-Cała ta historia wieje nudą- pomyślała Scarlett. -Dosłownie wszystko w życiu zrobiły identycznie. -Dzięki Bogini, że ja i Mirabella takie nie jesteśmy.
Scarlett tak naprawdę nie była bardzo wierząca, ale podobała jej się postać Bogini, która miała być matką wszelkiego stworzenia. Miło było pomyśleć, że to kobieta stworzyła świat i jest najpotężniejszą ze wszystkich pomniejszych bogów. Zenefia i Krezynia sąsiadowały ze sobą, więc nic dziwnego, że wyznawały tą samą oficjalną religię. Scarlett pamiętała jak przez mgłę, że w innych landach czarodzieje modlą się do bogów płci męskiej, ale nie mogła sobie przypomnieć, jak oni się nazywają.
Nigdy za bardzo nie uważała na lekcjach historii ani geografii, zresztą, podobnie jak na żadnym innym przedmiocie. Na zajęciach zazwyczaj rysowała swoje projekty ubrań albo pisała liściki z koleżankami. Za każdym razem, kiedy czuła lekkie wyrzuty sumienia, przynosząc złe oceny do domu, pocieszała się, że przecież Szkoła Podstawowego Wykształcenia i tak nie ma żadnego znaczenia.
-Osoby z niższych klas muszą się uczyć takich bzdur, bo nie trafią do Akademii Czarów- myślała zawsze z pewną wyższością. -Kiedy już odblokują moją moc magiczną, będę mogła zająć się ważniejszymi sprawami.
Punktualnie o 8 przyjechała Pyłkowa Kolej na Stację Główną Karmiryn. Scarlett zawsze bardzo lubiła nią jeździć, chociaż nie zdarzało jej się to zbyt często. Około raz w roku odwiedzali rodzinę Celeste w Feldmarze- stolicy Zenefii- ponieważ matka nie żyła w dobrych stosunkach z babcią i swoimi siostrami. Kolej była niesamowicie szybka, ale co ważniejsze dla dziewczyny: prześliczna. Na przemian fioletowe i grantowe przedziały, wytworne złote akcenty oraz błyszczące fioletowe koła dawały jej iście baśniowy wygląd.
Na peronie czekało kilkanaście krezyńskich rodzin odprowadzających swoje dzieci na pociąg. Sofia, Mirabella i aż 3 walizki tej pierwszej trafiły do przedziału pierwszej klasy. Pracownicy uwijali się między nimi jak w ukropie, dziewczynom podano kawę i przekąski.
-Ahh, witaj wolności- Scarlett przeciągnęła się i wypiła łyk swojego cappuccino. -Nie mogę się doczekać aż trafimy na Eryndor. -Ma podobno największą stolicę na świecie. Dziewczyna była zachwycona, że po raz pierwszy podróżuje pierwszą klasą. Nie ma to jak fundusze Akademii.
-Chyba będę tęsknić za rodzicami- westchnęła Mirabella. -I za naszą kochaną Krezynią.
Złotowłosa była zdecydowanie bardziej ułożona od Scarlett i faktycznie słuchała poleceń swojej matki. Szatynkę czasami trochę to irytowało, ale i tak uwielbiała przyjaciółkę.-Ale Eryndor na pewno będzie miał inne uroki- pocieszyła ją Scarlett. -Pomyśl o tych wszystkich przystojnych chłopcach z całego świata. I nasze moce! W końcu zostaną odblokowane!
Wzmianka o magii sprawiła, że melancholijny nastrój blondynki natychmiast zniknął.
-Jaką specjalizację chciałabyś mieć najbardziej?- zapytała z błyskiem w oku. -Rodzice mi mówili, że są Wojownicy, Uzdrowiciele, specjaliści od Magicznej Technologii, Biolodzy...
-Mój ojciec dołączył do Alchemików- odpowiedziała Scarlett. -Mama za to skończyła Czary Użytkowe oraz Uroki. Chyba można wybrać jedno lub dwa rozszerzenia- strzepnęła niewidoczny pyłek ze swojej różowej rozkloszowanej sukienki. Jej złote sandałki i torebka idealnie pasowały do eleganckiego stroju. Już pierwszego dnia chciała pokazać się w jak najlepszym wydaniu.

CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...