Rozdział 43.2

176 34 295
                                    

Piosenki do słuchania: 1. Cravin' Stileto, Kendyle Paige 2. Jerome Zella Day 3.the World Nightmare- trzy gwiazdki oznaczają zmianę muzyki.

Jeden z nieznanych Scarlett Zbierających głośno odchrząknął. Lunethianin podszedł do ich dwójki i położył Ethanowi rękę na ramieniu.

-Wybacz, ale musimy jak najszybciej zebrać informacje. Opowiedz po kolei o wszystkim co się stało.

Ethan powoli skinął głową. Scarlett z niechęcią go puściła i wróciła na swoje miejsce. Uważała, że skoro dom był obstawiony to można było poczekać z przesłuchaniem i dać szatynowi odetchnąć ze względu na jego stan, ale niestety nie miała nic do gadania.

Nathaniel podszedł do niej i próbował ją objąć, ale ostentacyjnie złapała jego nadgarstek między kciuk a palec wskazujący i zrzuciła z siebie jego rękę. Miała ochotę mu nieźle zakopać w tej chwili. 

-Ethan usiadł u szczytu stołu, mając po swojej prawej dwoje Lunethianinów z siatki i wziął głęboki wdech.

-Siedziałem w barze, gdzie miałem się rozejrzeć a oni po prostu nagle wpadli do środka i mnie wyciągnęli- patrzył się cały czas w blat stołu. -Zresztą wszyscy w barze okazali się podstawieni albo przekupieni, żeby nie reagować. Założyli mi opaskę i wciągnęli do Automobilu.

-Ilu ich było?- wtrącił Nathaniel. Mimo otrącenia jego ręki wciąż stał za plecami Scarlett niczym pies obronny.

-Chyba kilkunastu- odpowiedział szatyn.

-Powinieneś sobie poradzić z taką ilością- mruknął Nathaniel pod nosem, ale tak żeby reszta usłyszała. Scarlett nie mogła uwierzyć, że nawet w takiej sytuacji musi mu dogryzać.

-I co dalej?- zachęcił go Lunethianin w okularach.

-Wciągnęli mnie na pierwsze piętro tego domu, z którego mnie zabraliście- powiedział cicho Ethan. -Zadawali pytania, głównie o siatkę w Eryndorze, ale i tak nie wiedziałem jak wyglądacie a Amarę i Archera już zobaczyli, kiedy planowali pułapkę na jedno z nas.

-Kto z Was został sczytany?- Lunethianin przyjrzał się po kolei całej trójce. -I dlaczego nie zgłosiliście wcześniej ataku?

Zapadła cisza. Amara po chwili się odezwała, prawdopodobnie czując się odpowiedzialna za ten błąd.

-Ja.. nie wiem- przyznała ze wstydem. -Nie poczułam pajęczyny odkąd przyjechaliśmy.

-Ja też nie- Archer pokręcił głową. 

-Któreś z Was musi być beznadziejne w bariery mentalne skoro daliście się tak załatwić- powiedział ten Lunethianin w okularach. -I chyba wiem kto, skoro jego bariery fizyczne puściły pod naporem kilkunastu słabych magów- spojrzał z niechęcią na Ethana.

Scarlett poczuła się oburzona w imieniu szatyna. Przecież chodziła z nim na zajęcia i we trójkę z Blade'm mieli zawsze podobne wyniki a Arthur bardzo chwalił ich wysoki poziom. Może Sprawiedliwi w jakiś inny sposób ich rozpoznali niż przez Zgłębianie Myśli? To wcale nie musiała być wina Arcana.

-Ile im powiedziałeś?- Lunethianin drążył temat. -I dlaczego zostawili Cię kompletnie samego a sami zwiali? I czemu nie zacząłeś wtedy sam uciekać?

-Odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie, byłem wyczerpany magicznie, wciąż mnie atakowali podczas przesłuchania- odpowiedział mu Ethan. -Zostawili mnie pewnie dlatego, że nie wiedziałem niczego istotnego czego już sami nie wiedzieli. 

-A co takiego już wiedzieli?- Scarlett była zirytowana na Lunethianina, który traktował to wszystko jak jakieś przesłuchanie więźnia. Ethan powinien przede wszystkim odpocząć.

Akademia CzarówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz