Scarlett uznała, że skoro oficjalnie przestaje uganiać się za Ethanem, to potrzebuje również idealnie przy tym wyglądać. Mirabella zawiązała ją w gorset, a szatynka od rana układała włosy w idealne pukle. Suknia była ciemnozielona, do ziemi i z dekoltem: połączenie krezyńskiej i zenefijskiej modły.
-Wyglądasz bosko- zapewniła ją przyjaciółka, zapinając jej naszyjnik. -Tylko pamiętaj, że masz ignorować Ethana!
-No przecież nie zapomnę- obruszyła się Scarlett. -Jego era mija od dzisiaj. Myślisz, że nie przesadziłam z tą sukienką jak na zwykły dzień szkolny? Może powinnam poczekać na specjalną okazję?
-Nie przesadzaj, Zenefijki codziennie chodzą w sukniach do ziemi a to co wyprawiają Metheorianki z modą woła o pomstę do nieba. - Mirabella machnęła lekceważąco ręką. -Poza tym przysięgam, że Lyrze ostatnio prawie wyskoczył biust z tego kombinezonu z wycięciem podczas kolacji.
-Też prawda- Scarlett lekko się skrzywiła na wspomnienie swojej rywalki. -A ostatnio widziałam jak jakaś Vesperianka przykleiła sobie ćwieki nad brwią. Nie mam pojęcia co ją do tego podkusiło, naprawdę. To już lepiej zwyczajnie przekłuć brew, miałoby to jakieś ręce i nogi.
-Hahah, dokładnie- blondynka roześmiała się. -Gotowa?
Scarlett na posiłkach ostatnio kursowała między Sylvarianami i Mirabellą a Arcanami, ale teraz przyrzekła sobie, że na stałe wraca na swoje dawne miejsce. W końcu i tak koledzy Ethana tolerowali ją tylko ze względu na jej ex-crusha.
Dziewczyny natychmiast rzuciły się chwalić sukienkę i zachwycały się umiejętnościami szycia Scarlett. Krezynka uznała, że tysiąckrotnie bardziej woli kobiecie towarzystwo od tych zakutych mięśniaków. Chętnie rozmawiała również z Sorenem; może i nie miał barków jak niedźwiedź, ale przynajmniej nie uganiał się ciągle za innymi. Bardzo chciała żeby wszystkie niesnaski między nimi poszły w niepamięć.
Tak jak obiecała Mirabelli nawet nie patrzyła w stronę Arcan, chociaż wiedziała, że wyzwanie zrobi się trudniejsze na ich popołudniowych zajęciach u Arthura. Podczas gdy program nauczania dla wszystkich skupiał się na początku semestru na sile fizycznej i używaniu magicznej broni to ich prywatne lekcje opierały się głównie na Obronie.
Bariera fizyczna, dźwiękowa, świetlna, termiczna, ciśnieniowa- Arthur chciał, żeby opanowali ochronę przed każdym rodzajem ataku.
-Najważniejszy jest refleks i szybka reakcja- grzmiał nad ich głowami, kiedy robili notatki. W grupie znajdowali się teraz oprócz początkowej czwórki: Brett, Lyra, Duncan i James.
-Błyskawicznie musicie się zdecydować na rodzaj bariery inaczej wróg zrobi z Was mielonkę- ryknął. -Świetliste pociski odbijamy ciemnością, ogień wodą, wysokie ciśnienie niskim, hałas wygłuszamy, przeciw strzałom i mieczom zakładamy blokadę fizyczną! Oczywiście na wyższym stopniu zaawansowania będziecie łączyć te bariery ze sobą i silniejsi z Was dadzą radę stworzyć powłokę odbijającą kilka rodzajów ataków, ale taka sztuka zabiera mnóstwo energii magicznej.
Arthur zazwyczaj nie korzystał z asystentów: atakował ich samodzielnie, dostosowując moc, aby nikomu przez przypadek nie zrobić krzywdy. Dopiero kiedy kompletnie ogłuszył Jamesa stwierdził, że może jednak przyda się uzdrowiciel w odwodzie. Na szczęście na następne zajęcia zapowiedział naukę Obrony Umysłowej, więc Scarlett nie musiała się obawiać ataku na swoją sukienkę.
Nauczyciel zawsze się trochę spóźniał, więc cała ósemka zazwyczaj czekała na niego w sali. Brett i Scarlett nie dzieliły jednej ławki, ponieważ obie wolałyby wyskoczyć przez okno niż siedzieć koło tej drugiej. Na widok Krezynki wszyscy chłopcy otaksowali ją spojrzeniem a Ethan zaczął się w nią wpatrywać z miną szczeniaka. Powiedziała im tylko zdawkowe cześć i zajęła swoje miejsce.
CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...