Scarlett i Mirabella zgodnie uznały, że w Akademii Czarów plotkowanie to chyba ulubione hobby większości uczniów. Wiadomość o tym, że jako jedna z czterech osób trafia na zajęcia dodatkowe u Arthura rozeszła się szybciej niż epidemia czarnej ospy w poprzednim tysiącleciu. Po aferze z Nathanielem, która posłużyła jako podpałka, druga bomba w ciągu zaledwie 3 dni zadziałała jak pożoga.
Anabelle na początku zszokowana informacją, szybko została przekonana argumentem chęci zbliżenia się do Ethana. Stwierdziła, że jej ciotki nie takie akcje odwalały w szkole, więc jej już nic nie zdziwi. Isolde również była wtajemniczona, chociaż jej entuzjazm był podobny w poziomie do tego u Mirabelli. Soren uznał decyzję szatynki za osobisty policzek: w końcu rezygnując z Uzdrawiania i Biologii odrzucała również jego pomoc w tych dziedzinach.
Nowa popularność Scarlett miała zdecydowanie więcej negatywów niż pozytywów. Co prawda chłopcy ze wszystkich roczników skręcali szyje żeby na nią popatrzeć, ale z drugiej strony Vesperianki, Metheorianki i Arcanki zdawały się bliskie syczenia za nią jak zirytowane węże za każdym razem jak przechodziła.
-Przecież nic nikomu nie zrobiłam- szatynka żaliła się Mirabelli. -Nie moja wina, że Elowen mnie tam przydzieliła, przecież sama się o to nie prosiłam...
-Ostrzegałam Cię, że tak będzie- odpowiedziała blondynka. -Zapominasz, że tutaj ludzie za status są w stanie atakować jak wściekłe surykatki.
-Nawet niektórzy tak wyglądają- mruknęła Scarlett, kiedy zauważyła nienawistne spojrzenie Blade'a i Lyry przy śniadaniu.
Szatynka wiedząc, że ma dzisiaj pierwsze zajęcia z Walki i Obrony próbowała rano znaleźć najbardziej praktyczny strój i ze zgrozą się zorientowała, że takiego nie posiada. Mirabella widząc to odsunęła ją siłą od szafy.
-Nikogo nie oszukasz, przebierając się za kogoś innego- wytknęła jej. -I tak wszyscy pamiętają jak ubierasz się na co dzień. Jak już uparłaś się na te zajęcia to nie możesz bać się wyróżnić.
Z tego powodu szatynka skończyła w wygodnej bluzeczce i minispódniczce niekrępującej ruchów. Ostrzeżenia Mirabelli wywołały w niej wielki stres. Nie czuła się gotowa na zamknięcie z tymi wszystkimi jadowitymi wężami w jednej klasie. Co gorsza Soren dzisiaj nawet nie chciał na nią spojrzeć, więc poczuła, że straciła jednego ze swoich sojuszników. I to za co? Decyzję grona nauczycielskiego?
-Powodzenia- Mirabella i Isolde poklepały ją po ramieniu, kiedy nadszedł czas, żeby się rozdzielić. Scarlett na sztywnych nogach powlokła się na swoją nową lekcję. Miała nadzieję, że Ethan kiedyś doceni jej poświęcenie dla niego.
-Nie w tą stronę- szatyn właśnie ją dogonił i roześmiał się. -Idziemy nad jezioro, nie do sal. Dzisiaj będą walki na ringu.
-Że co będzie?- pomyślała Scarlett i przełknęła gulę w gardle mając nadzieję, że Arthur dotrzyma słowa o ograniczeniu jej programu, bo inaczej będzie musiała spasować już pierwszego dnia.
Gdyby nie Ethan to widząc zgraję wojowników chyba by się odwróciła i uciekła gdzie pieprz rośnie. W porównaniu do każdego tutaj była krasnoludkiem- może oprócz kilku niskich Draconian, którzy wyglądali na jakieś 1,72 ale i tak byli wyraźnie wyżsi niż ona. Oczywiście musiała mieć takiego pecha, że trafiła do grupy z Brett a nie na przykład z Aetherem albo Sorenem.
Oprócz kolegów Ethana nie znała tutaj bliżej nikogo. Wszyscy obecni chłopcy patrzyli na nią z politowaniem i wyższością a dziewczyny z nienawiścią i nie mogła stwierdzić co było bardziej przykre. Każdy był ubrany w przylegający kombinezon- każdy oprócz niej.
-Mamy nową osobę w grupie- wrzasnął Arthur tak głośno, że okoliczne ptaki poderwały się do lotu i szatynka pomyślała, że to tyle jeżeli chodzi o jego uprzejme traktowanie jej w gabinecie. -Jest na specjalnym programie, więc niektórych ćwiczeń nie będzie z Wami robić!
CZYTASZ
Akademia Czarów
FantasyScarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów na Wschodnim Kontynencie. Przyzwyczajona do wygodnego życia dziewczyna ściera się z surową dyscyplin...