Cichy dźwięk domofonu ledwie przebił się przez dudniący o blaszane parapety deszcz. Pani Barbara Fijał rzuciła mokrą ścierkę na blat i, z szybko bijącym z wrażenia sercem, pomaszerowała w stronę przedpokoju. Drżącą ręką chwyciła słuchawkę.
– Tak? – odezwała się niepewnie.
– To ja, mamo.
Chwilę później klatkę schodową wypełnił stukot obcasów i dźwięki kółek od dwóch ciężkich walizek, sunących po starych płytkach w bloku na warszawskim Mokotowie. Pani Barbara otworzyła drzwi i ujrzała przed sobą swoją młodszą kopię – córkę Aleksandrę. Obie przez chwilę przypatrywały się sobie tak, jakby widziały się pierwszy raz w życiu. Dopiero po dłuższej chwili padły sobie w ramiona.
– W końcu jesteś – pani Barbara była bliska łez.
– Jestem – potwierdziła Ola. – Możesz już mnie tak nie dusić? Jeszcze nie wybieram się na tamten świat.
Mama Oli roześmiała się i wpuściła córkę do środka. Podczas gdy dziewczyna z nostalgicznym wyrazem twarzy rozglądała się po niewielkim mieszkaniu, pani Barbara wpadła w totalny słowotok – zaczęła naraz mówić o tym, co przygotowała na obiad, komplementować wygląd córki i zapewniać, że niczego nie ruszała w jej pokoju.
– Dobrze, mamuś, spokojnie – Ola usiadła na krześle. – Schabowy z ziemniakami i mizerią?
– Chyba nie spodziewałaś się czegoś innego? – pani Barbara zdjęła skwierczącego kotleta z patelni i położyła go na talerzu przed córką. Po tym postawiła solniczkę na stole i usiadła naprzeciw. – No jedz, na pewno jesteś głodna po podróży.
Ale Ola była bardziej stęskniona niż głodna. W czasie obiadu raczej skupiały się na rozmowie niż jedzeniu – miały sobie tyle do powiedzenia, że mówiły nawet z pełnymi ustami. Ola miała wrażenie, że cofnęła się o kilkanaście lat i znów była nastolatką, która wróciła ze szkoły i zdawała mamie relację z całego dnia.
Była bardzo związana z matką. Zawsze były tylko one dwie – ojciec Oli zostawił panią Barbarę prawie trzydzieści lat temu, gdy tylko dowiedział się, że kobieta jest w ciąży. Była wtedy w trakcie studiów pielęgniarskich, ale dzięki pomocy swoich żyjących jeszcze wtedy rodziców, udało się jej pogodzić naukę i opiekę nad małym dzieckiem. Bywało ciężko, nawet bardzo, brakowało pieniędzy, czasu, niekiedy cierpliwości, ale Ola zawsze dostawała od mamy wystarczająco dużo uwagi i miłości. To się dla niej liczyło najbardziej.
Po skończonym obiedzie pani Barbara zaproponowała córce kawę i przeniosły się do niewielkiego pokoju gościnnego. Ola wypiła pół kubka i poczuła się śpiąca, mimo że kofeina powinna podziałać na nią pobudzająco. Chciała przeprosić matkę i powiedzieć, że ma ochotę na drzemkę, ale wtedy obie usłyszały dźwięk domofonu. W odróżnieniu od Oli, jej mama najwidoczniej spodziewała się gościa, ponieważ spokojnie odstawiła filiżankę i powędrowała w stronę przedpokoju.
– Spodziewasz się kogoś? – Ola odprowadziła ją wzrokiem.
– Możliwe – pani Barbara posłała jej tajemniczy uśmiech. Ola wstała z kanapy i poszła za matką.
– O proszę – ku jej zaskoczeniu, w drzwiach pojawiła się Karolina Milewska, jej najlepsza przyjaciółka jeszcze od czasów gimnazjum. – Królowa Brytyjska raczyła w końcu zawitać do Warszawy!
– Karola? Boże! – Ola serdecznie uścisnęła przyjaciółkę. – Myślałam, że jesteś nad morzem!
– Bo byłam, ale i tak było nudno, dużo ludzi i w ogóle – wyjaśniła Karolina, odwieszając na wieszak szary sweter. – To pomyślałam, że wrócę wcześniej i przyprawię cię o zawał.
CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...