Gdy o siódmej rano z telefonu wybrzmiał dźwięk alarmu, ręka Oli uniosła się do góry z ogromnym bólem. Z trudem wyłączyła budzik, jednak nie udało się jej podnieść z łóżka. Jej mózg jeszcze nie do końca się obudził i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że właśnie mierzy się z konsekwencjami wczorajszego dźwigania ciężkich paczek. Mocniej wtuliła twarz w poduszkę. Mimo że wczoraj ze zmęczenia padła tuż po telefonie Filipa, czuła się, jakby przespała tylko kilka minut.
Jezu, myślała, ledwie powłócząc nogami w kierunku łazienki. Moja kondycja fizyczna to jest jakiś żart. Przeniosłam kilka cięższych paczek przez góra dziesięć metrów i umieram, jakby mnie z krzyża zdjęli.
Wypiła duszkiem szklankę zimnej wody i wróciła do łóżka. Nie było opcji, by poszła dziś o pracy. Na myśl o tym, że miałaby o własnych siłach pójść na przystanek, a później jeszcze rozładowywać towar z paczek, które wczoraj sama wtaszczyła do kwiaciarni, mięśnie bolały ją jeszcze bardziej. Było jej trochę głupio, ale zmuszona była napisać pani Ewie SMSa z informacją, że musi wziąć urlop na żądanie. Bała się jej reakcji, lecz, ku jej zdziwieniu, w odpowiedzi otrzymała krótkie dobrze, odpoczywaj. Może ruszyło ją sumienie po tym, jak zmusiła ją do katorżniczej pracy? Ola próbowała przypomnieć sobie, ile kartonów wczoraj przeszło jej przez ręce. Na pewno więcej niż dziesięć.
Położyła się z powrotem do łóżka, jednak nie udało się jej już zasnąć. Jej myśli zeszły na nieco inne tory. Z szerokim uśmiechem na ustach i rozlewającym się wewnątrz ciała ciepłem wspominała wczorajszą rozmowę z Filipem. Po chwili jednak głośno westchnęła. Szczerze wątpiła, że do popołudnia zdąży wydobrzeć, więc pewnie będzie musiała odwołać spotkanie. Było jej głupio, ale nie wyobrażała sobie pójść na randkę, kiedy bolało jej całe ciało.
Najpierw wzięła gorącą kąpiel w nadziei, że to rozluźni jej mięśnie i wkrótce poczuje się lepiej. Mijały jednak godziny, a ból nie przechodził. Zrezygnowana Ola sięgnęła po telefon i wysłała Filipowi wiadomość na messengerze z prośbą o przełożenie randki z powodu bólu mięśni spowodowanym wczorajszym intensywnym dniem w pracy. Było jej strasznie przykro, bo od kilku dni nie marzyła o niczym innym, jak o tym, by zobaczyć go ponownie. A wszystko poszło jak krew w piach, bo szefowa Oli postanowiła zajechać ją w pracy.
Na odpowiedź Filipa nie musiała czekać długo:
Jesteś w domu? Przyjadę do ciebie za max pół h.
Zamrugała oczami, a serce jej przyspieszyło. Zrobiło się jej miło, że zamiast dopytywać, co konkretnie się stało, Filip od razu zaproponował, że po prostu do niej przyjedzie. Ale czy chciała, by oglądał ją w takim stanie? W końcu ruszała się jak pokraka. Zrobienie mu głupiej kawy zajęłoby jej pewnie wieki, nie mówiąc już o tym, że jeszcze musiałaby choć trochę posprzątać w pokoju.
Odpisała:
Byłoby miło, ale nie jesteś przypadkiem w pracy?
Odpowiedź nadeszła bardzo szybko:
Praca nie zając, nie ucieknie :)
Jej usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Próbując opanować drżenie palców, odpisała, że w takim razie będzie na niego czekać. Odłożyła telefon na szafkę i rozejrzała się po pokoju. Na chwilę zapomniała o swoim stanie fizycznym, lecz teraz musiała znów poradzić sobie z bólem. Z trudem pościeliła łóżko, reszta pomieszczenia, na szczęście, nie wymagała jakiegoś wielkiego sprzątania, więc uznała, że Filip zrozumie, że z podłogi raczej jeść nie będą. Ola rozczesała wilgotne po kąpieli włosy i przebrała się w czysty, biały t-shirt i wypłowiałe, dżinsowe szorty. W oczekiwaniu na Filipa, masowała dłonią obolały kark.
CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...