Onieśmielona Ola ostrożnie przekroczyła próg mieszkania i od razu zaczęła wodzić wzrokiem po jego wnętrzu. Filip uważnie ją obserwował. Wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę tu była. Pamiętała, gdzie mieszkał. Ostatnio, gdy się widzieli, była na niego wściekła i Filip umierał z ciekawości, co się stało, że jednak zjawiła się w jego mieszkaniu w jego urodziny.
Od rana był przekonany, że ten dzień będzie jedną wielką porażką. Ola pewnie nie była tego świadoma, lecz swoją obecnością przyczyniła się do tego, że stało się inaczej.
– Proszę – wręczyła mu butelkę białego wina, której wcześniej nie zauważył. – Wszystkiego najlepszego. Uhm... nie jest to pierwszej klasy trunek, ale wszystko było już pozamykane, więc wzięłam jakieś w miarę ekskluzywne z tego osiedlowego sklepu po drugiej stronie ulicy.
– Dziękuję – odpowiedział, biorąc od niej wino. Przyjrzał się butelce. – Byłaś w Groszku, prawda?
– Mhm – bąknęła.
– Też czasem tam kupuję. Kiedyś nawet chyba to piłem, wiesz?
Pokiwała głową i przez chwilę zrobiło się niezręcznie. W końcu spojrzała mu w oczy, mówiąc:
– Ja... przepraszam. Potraktowałam cię okropnie.
– Nie mówmy o tym – Filip uśmiechnął się. – Cieszę się, że przyszłaś.
– Naprawdę? – uniosła brwi. – Myślałam, że wyrzucisz mnie za drzwi.
– Ciebie? Nigdy – zapewnił ją i zrobił coś nieoczekiwanego: objął Olę ramieniem. – Chodź, wszyscy padną, jak zobaczą, kto przyszedł.
Goście Filipa byli faktycznie zaskoczeni obecnością Oli, jednak bardzo się z niej ucieszyli. Nikt nie pytał, skąd się tu wzięła i nikt też nie poruszył tematu Kuby. W ciągu pierwszych kilkunastu minut wzrok Oli raz po raz uciekał w różne zakamarki salonu. W czasach licealnych najczęściej przebywali z Filipem w jego pokoju, tutaj natomiast przesiadywali, kiedy jego mamy nie było w domu, co jednak rzadko się zdarzało. Teraz to miejsce wyglądało kompletnie inaczej. Mieszkanie Filipa przeszło gruntowny remont, meble były nowe, ściany miały inny kolor. Wymieniono też starą, drewnianą podłogę na nowoczesne panele – Ola do dziś pamięta ten charakterystyczny zapach, który wpadał do jej nozdrzy za każdym razem, gdy przekraczała próg tego domu.
– Zapalimy? – zaproponował w pewnym momencie Filip. Ola odstawiła piwo, którym ją wcześniej poczęstował i wyszli razem na balkon.
– Wow – opierając się o balustradę, zaczęła podziwiać widok za oknem. – Ale tu się pozmieniało...
– Kiedyś było więcej zieleni – Filip podał jej papierosa i podpalił zapaliczką. Po tym sam zapalił i również oparł się o barierkę.
– I mniej wieżowców – dodała Ola. Zapadła między nimi bardzo długa cisza. Oboje chcieli jakoś pociągnąć temat zmian, jakie zaszły na osiedlu, gdzie mieszkał Filip, ale tak właściwie to żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Przed chwilą jeszcze szczęśliwi z faktu, że się widzą, teraz milczeli jak zaklęci.
– Okropne, nie? – zapytała nagle Ola.
– Co? – zdziwił się Filip. Wbiła w niego pełne wyczekiwania spojrzenie, jakby chciała mu znać, że teraz kolej na niego, lecz jego umysł ogarnęło jakieś dziwne zaćmienie.
– Krępujące milczenie – odezwała się Ola, cytując słynny dialog z filmu Pulp Fiction. – Czemu ględzenie o bzdetach wiążemy z uczuciem swobody?
Filip otworzył lekko usta i zaśmiał się, kręcąc głową. Pamiętał, jak pierwszy raz oglądali ten film. Wspomniany przez Olę cytat spodobał się jej do tego stopnia, że dawniej wielokrotnie go przytaczała w sytuacjach, kiedy zapadała między nimi przydługa cisza. Początkowo było to całkiem zabawne, lecz później Filipa zaczęło denerwować powtarzanie w kółko tego samego. Ola nie odpuszczała, więc zawsze musieli odtworzyć dialog od początku do końca. Nic więc dziwnego, że nawet po tylu latach pamiętał każdą kwestię.
CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...