5. Koleżanki

326 27 2
                                    

Od incydentu nad Wisłą minął tydzień. Ola nie była dumna ze swojego zachowania, ale za każdym razem, gdy przed jej oczami ponownie stawał przejęty tamtym zdarzeniem Filip, przypominała sobie jego dziecinne zachowanie na zjeździe absolwentów. Pomagało, choć tylko na chwilę. Wielokrotnie w różnych momentach w ciągu dnia czuła te denerwujące ukłucie wyrzutów sumienia z powodu tego, że praktycznie nazwała go obcym.

I tak było właśnie teraz. Był piątek, po fali upałów, jaka przetoczyła się przez Warszawę w ciągu tego tygodnia, w końcu spadł deszcz. Rano, jak zwykle o tej porze, w kwiaciarni było sporo klientów, ale, całe szczęście, Ola miała do pomocy właścicielkę. Pani Ewa wyszła z pracy około trzeciej, kiedy zapał do kupowania kwiatów nieco przygasł, zaś Ola postanowiła wykorzystać chwilę samotności, by umyć podłogę – z powodu deszczu naniosło się trochę błota.

Nuciła pod nosem najnowszą piosenkę Harry'ego Stylesa, która właśnie płynęła z radia, kiedy nagle odezwał się spiker:

– Mamy nadzieję, że Harry Styles umilił wam piątkowe popołudnie. A teraz, drodzy państwo, spełnimy specjalne życzenie muzyczne od jednego z naszych słuchaczy i zanurzymy się w przejrzystych wodach Fiji Taco Hemingway'a.

Ola zacisnęła palce na kiju od mopa, złowrogo spoglądając na stojące na półce za ladą radio. O losie, dlaczego się tak nade mną znęcasz? Kiedy już przestała kojarzyć każdy możliwy przedmiot, miejsce, zapach i wszystko inne z Filipem, musiała dopaść ją jego muzyka. Gdy tylko popłynął pierwszy wers, Ola ze złością odstawiła mopa i ruszyła za ladę, by wyłączyć radio.

– Dzień dobry! – w tym samym momencie do kwiaciarni wszedł Bartek. Ola zrobiła wielkie oczy.

– Cześć – powiedziała zdziwiona. – A... a co ty tu robisz?

Bartek rozejrzał się dookoła, ostentacyjnie wciągając zapach kwiatów.

– A co może robić facet w kwiaciarni? – spytał. – Potrzebuję bukietu.

Ola przypomniała sobie, że w czasie spotkania nad Wisłą wspomniała mu, że tutaj pracuje. A już myślała, że przyszedł sobie z niej zadrwić.

– Na jaką okazję?

– Urodziny – Bartek podszedł bliżej.

– No dobra – Ola oparła się dłońmi o ladę. – Jakieś specjalne życzenia?

– Zrób po prostu tak, żeby ten bukiet był ładny – poprosił. – I nie za drogi.

– Ale żeby tak na żonie oszczędzać...

– A nie, nie, to dla koleżanki, nie dla żony.

Kiwnęła głową i zabrała się do pracy. Sądziła, że Bartek podejmie jakąś rozmowę, ale on wyciągnął telefon i zaczął coś na nim pisać. Zazwyczaj w czasie tworzenia bukietu tłumaczyła klientom, co dokładnie robi, dlaczego wybiera takie, a nie inne kwiaty, ale tym razem uznała, że nie ma sensu. I tak by go to przecież nie obchodziło.

– Proszę bardzo – wkrótce wręczyła mu gotowy bukiet składający się z róż gałązkowych, margaretek i konwalii. – Stówka.

– Miało nie być drogo – westchnął, wyciągając portfel.

– Jak za taki bukiet, to i tak jest tanio – wzruszyła ramionami

– Żartuję, no – wyszczerzył zęby i przyłożył kartę do terminala. – Dzięki.

– Dzięki. Pozdrów koleżankę – Ola zmusiła się do uśmiechu. Mimo, że ostatnio rozmawiali jak normalni znajomi, to teraz nie czuła się zbyt swobodnie w jego towarzystwie.

35 || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz