11. W samym środku lipca

137 19 7
                                    

Od wydarzeń na Mazurach minął tydzień.

Pierwsze dni po powrocie do Warszawy nie były dla Oli najłatwiejsze. Myślami wciąż krążyła przy tym, co wydarzyło się nad jeziorem i, choć starała się tego nie robić, snuła w głowie scenariusze tego, co mogłoby się zdarzyć, gdyby intryga Klaudii wyszła na jaw wcześniej. Nie rozumiała, jak udało się jej utrzymać to w tajemnicy przez tyle lat. Oli robiło się słabo, gdy wyobrażała sobie, jak dziewczyny odurzały ją oraz Sebastiana, a później ściągały z nich ubrania i robiły te obrzydliwe zdjęcia.

Myślała też nad tym, co mówił jej Kuba tamtego dnia nad jeziorem, a mianowicie – że Filip z góry założył, że sytuacja przedstawiona na spreparowanych zdjęciach rzeczywiście miała miejsce. Uwierzył jakimś zdjęciom zamiast dziewczynie, z którą był w związku przez ponad trzy lata, z którą planował przyszłość. Tak jakby nie wiedział, że istnieje coś takiego jak mistyfikacja. Ola sama sobie dziwiła się, że nie domyśliła się, iż Klaudia, która jej nie znosiła, mogła wymyślić tak szatański plan, by pozbyć się Oli z życia Filipa. Sam fakt, że były na jednej imprezie za tym przemawiał. Uważała jednak, że Klaudia może i jej tam nie lubiła, ale z pewnością nie mogła maczać palców w tym, co się wydarzyło.

Było gorące, poniedziałkowe przedpołudnie. Dzwoneczek w drzwiach kwiaciarni zabrzęczał i w środku pojawił się elegancko ubrany Kuba.

– Cześć! – zawołał radośnie. Ola, która akurat układała róże w wazonach, uśmiechnęła się promiennie na jego widok.

– Hej – odpowiedziała. – Co tu robisz? Mieliśmy zobaczyć się wieczorem.

– No... ja właśnie w tej sprawie – westchnął skruszony. – Nie dam dziś rady.

– Znowu? – Ola nie była w stanie ukryć swojego rozczarowania.

– Rano przyjechała do nas super mega ważna szycha z Dublina – oznajmił. – I dzisiaj zabiera nas na kolację. Muszę tam być, bo zajmuję się jej projektem.

– Jak to się dzieje, że o takich rzeczach dają wam znać na ostatnią chwilę? – Oli nie mieściło się to w głowie.

– Niestety. Muszę być dyspozycyjny na tym stanowisku – westchnął i wyciągnął w jej stronę kubek z kawą z Green Cafe Nero. – Proszę, to dla ciebie.

– Dziękuję – odrzekła smutno.

– Hej – złapał ją za rękę. – Nie smuć się, proszę. Co powiesz na kolację w czwartek?

– Dopiero w czwartek?

– Tak, wiem, że późno, ale jutro mam spotkanie po siedemnastej, a w środę szykuje się ciężki dzień i pewnie będę musiał zostać po godzinach.

– Rozumiem – westchnęła. Telefon Kuby zaczął dzwonić. Wyciągnął go z kieszeni eleganckich, granatowych spodni, po czym zwrócił się do Oli:

– Będę leciał. Zadzwonię wieczorem.

Cmoknął ją w policzek i wybiegł z kwiaciarni. Ola odstawiła kawę na blat i zajęła się kwiatami. Obawiała się, że po tym, co wydarzyło się nad jeziorem, Kuba mimo wszystko stwierdzi, że nie ma sensu dłużej ciągnąć tego związku i dojdzie do rozstania. On jednak zapewniał ją, że jest dla niego najważniejsza i mu na niej zależy. Robił wszystko, by choć na chwilę zapomniała o wydarzeniach znad jeziora – wpadał do niej w czasie pracy i zabierał ją na obiad, wieczorami chodzili na randki do restauracji, na spacery, na kawę. Tak jak robią normalne pary. Ale teraz musiał zostawać dłużej w pracy, wiecznie był zajęty i ich spotkania ograniczały się jedynie do krótkiego spaceru. Oli było smutno, bo znów czuła się jak w pierwszych dniach po powrocie do Polski, kiedy to Kuba rzucił się w wir pracy i prawie w ogóle nie miał czasu. Po tym, co wydarzyło się na Mazurach, potrzebowała go jeszcze bardziej i chciała spędzać z nim każdą wolną chwilę, lecz rozumiała, że praca w korporacji rządzi się swoimi prawami.

35 || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz