12. Tylko jedno spotkanie

171 21 3
                                    

Mimo że życie Klaudii wywróciło się do góry nogami, nie była w stanie długo się gniewać na Izę. Tym bardziej, że dziewczyna miała ogromne wyrzuty sumienia – Klaudia nawet nie wiedziała, że jej przyjaciółka zna znaczenie takiego wyrażenia. Już dwa dni po powrocie do Warszawy przyszła do niej z ogromną bombonierką i winem, by błagać ją o przebaczenie. Mimo że w pierwszej chwili Klaudia miała ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, to uświadomiła sobie, że chowanie urazy nie miało najmniejszego sensu. Klaudia sama była sobie winna – Iza jedynie wyjawiła wszystkim prawdę. No i była jedyną osobą, która się od niej nie odwróciła.

– Ten tydzień nie może wyglądać lepiej – mówiła zadowolona Iza. Był weekend, dziewczyny wybrały się na zakupy do Arkadii. Właśnie wychodziły z Pandory, gdzie Izie udało się dorwać długo niedostępną bransoletkę z różowego złota. Z zauroczeniem przyglądała się biżuterii na swoim nadgarstku. – Boże, jest piękna, tylko dlaczego musiała być taka droga?

– Zasłużyłaś – stwierdziła Klaudia. – Niecodziennie wygrywa się sprawy przeciwko januszom biznesu.

– No nie? Nadal nie mogę w to uwierzyć – zadowolona Iza przełożyła dwie duże torby papierowe z jednej ręki do drugiej. – A mówiłam ci, że będę w poniedziałek w telewizji?

– I w gazecie, i w Internecie – dodała Klaudia z uśmiechem. Iza dwa lata temu otrzymała tytuł prokuratora, a jej ojciec – również prokurator – załatwił jej pierwszą poważną sprawę szefa dużej firmy inwestycyjnej, który zalegał z wypłatami dla swoich pracowników. Iza nie osiadła na laurach i renomie swojego ojca, tylko pieczołowicie pracowała nad sprawą i udało jej się wywalczyć nie tylko zaległe wypłaty, ale też potężne odszkodowania dla pracowników firmy. Proces był długi i bardzo wymagający – nic więc dziwnego, że Iza cieszyła się ze swojego sukcesu.

Ciekawe, jak długo potrwałaby jej kariera prawnicza, gdyby wszyscy dowiedzieli się, co zrobiła w liceum dziesięć lat temu.

– Stawiam nam obiad – powiedziała stanowczo Iza, kiedy chowały zakupy do jej białego lexusa.

– Nie, Iza...

– Nie, tylko tak. Nadal mam u ciebie dług. No i marzę o prawdziwym, włoskim makaronie.

– Trattoria?

– A jak.

Kilkanaście minut później siedziały w ich ulubionej, włoskiej restauracji Trattoria Rucola na Żoliborzu. Była piękna pogoda, zatem wybrały stolik na zewnątrz. W oczekiwaniu na dostarczenie zamówienia, piły świeżo wyciskany sok z pomarańczy.

– O czym myślisz? – zapytała Klaudia, ponieważ Iza od dłuższego czasu wpatrywała się w jeden punkt gdzieś w oddali. Iza powoli przesunęła wzrok na przyjaciółkę, a następnie wsunęła na nos leżące do tej pory na blacie okulary przeciwsłoneczne o dużych, półprzezroczystych szkłach.

– Wybacz – westchnęła. – Ale ta sprawa ciągle nie może mi wyjść z głowy. Ten człowiek oszukiwał swoich pracowników przez prawie trzy lata, obiecywał im pensje z kosmosu, by tylko nie odeszli, chociaż wiedział, że nie dotrzyma słowa. Jak można być takim wyrachowanym oszustem?

Sama zadaję sobie to pytanie, pomyślała zdumiona Klaudia. To ciekawe, że Iza płakała nad losem obcych ludzi, a sama latami oszukiwała jednego z najbliższych przyjaciół i pomogła Klaudii zbudować z nim związek na kłamstwie.

Wkrótce kelner przyniósł zamówione przez nie posiłki – makaron paccheri z kremowym sosem, pomidorami i szpinakiem dla Klaudii oraz tagliatelle z podgrzybkami i kotlecikami z polędwicy wołowej dla Izy. Jadły prawie w całkowitym milczeniu, rzucając jedynie kilka krótkich komentarzy dotyczących swojego obiadu.

35 || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz