21. Wszystko na niby

226 20 5
                                    

Dochodziła dwudziesta. Ostatnie promienie słońca oplatały mosty nad Wisłą, a złoty blask łagodnie podkreślał kontury pobliskich budynków. Bulwary Wiślane tętniły życiem, a dźwięki muzyki i śmiechy przemieszczały się w powietrzu, dopełniając malowniczego pejzażu

– Co? – zdumiona Ola zamrugała oczami, strzepując popiół z papierosa do popielniczki. Spojrzała z łobuzerskim uśmiechem na Filipa, który od dłuższego czasu przyglądał się jej bez słowa.

– Nic nic – chwycił jej dłoń i pocałował. Wyglądała tak uroczo z policzkami muśniętymi różem i w zwiewnej, białej bluzce. Mimowolnie w myślach skontrastował jej delikatną, dziewczęcą urodę z chłodną i poważną aparycją Klaudii. Były jak Śpiąca Królewna i zła czarownica – to porównanie było, jego zdaniem, bardzo trafne.

Od prawie godziny siedzieli na barce nad Wisłą, sącząc zimne piwo. Z uwagi na przepiękną pogodę, na bulwarach było dość tłoczno. Ola dziwiła się, że Filip zaproponował jej randkę w takim miejscu – myślała, że wolał nieco spokojniejsze okolice, gdzie łatwiej było o prywatność. Niemniej tutaj mogli się poczuć jak za starych, dobrych czasów, kiedy przychodzili nad Wisłę w letnie weekendy.

– Mam nadzieję, że nie masz planów na sobotę za dwa tygodnie? – zaczął Filip. Ola potrząsnęła przecząco głową. – Oki będzie grał w Progresji, będzie tam cała moja ekipa z pracy. Wybierzesz się ze mną?

– Kim jest Oki? – Ola uniosła brew.

– Ola...

– No co? – rozłożyła ręce. – Wiesz, że nie ogarniam polskiego rapu.

– No to będziesz miała idealną okazję, żeby zapoznać się z jedną z moich owieczek z wytwórni – stwierdził Filip. – To jak?

– Pójdę – odpowiedziała. – Z chęcią.

– Świetnie – uniósł szklankę z piwem i pociągnął łyk. – Pamiętasz, jak zabrałem cię na koncert O.S.T.R.ego w drugiej klasie?

Uśmiech zniknął z twarzy Oli. Przed koncertem dość poważnie pokłócili się o Sebastiana, który kilka dni wcześniej poprosił Olę o pomoc przed klasówką z biologii. Filipowi nie podobało się to, że zamiast pójść z kolegą do biblioteki, poszli uczyć się do kawiarni. Do tego tak zasiedziała się z Sebastianem w książkach, że spóźniła się na spotkanie z Filipem. Doszło do ostrej wymiany zdań, po której żadne z nich nie miało ochoty na koncert, lecz bilety były zbyt drogie, by rezygnować z imprezy.

– Nie musiałeś o tym wspominać – rzuciła niemrawo.

– Było, minęło – westchnął, zawstydzony tym, że przez te wspomnienie romantyczny nastrój nieco przygasł. Zaśmiał się nerwowo. – Ale koncert był zajebisty.

Ola pokiwała głową, choć z tego koncertu pamięta jedynie ścisk, duchotę i narwaną grupkę chłopaków za nią. Całe szczęście, po imprezie wszystko sobie z Filipem wyjaśnili i między nimi znów było jak dawniej.

– Filip? – nagle obok nich pojawił się jakiś niewysoki mężczyzna. Na głowie miał czapkę z daszkiem, która na niewiele się zdawała, bo i tak mrużył oczy od słońca. – Cześć!

– O, Miki – rzucił zaskoczony Filip. Wymienili uściski dłoni. – Siema.

– Co tam u ciebie? – zapytał, zerkając niepewnie na Olę. Nie rozumiała, skąd ten wzrok, dopóki nie dodał: – I gdzie zapodziałeś Klaudię?

– Już nie jesteśmy razem – wyjaśnił naprędce Filip. Po tym spojrzał na Olę i z powrotem na swojego kolegę: – To jest Ola. Ola, to Miki, mój... znajomy.

35 || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz