Filip czuł się jak śmieć. Miał ochotę sam sobie przyłożyć w twarz, ale nawet na to brakowało mu siły i odwagi. Jak, będąc oszukiwanym tyle lat przez Klaudię, mógł sam okłamać teraz Olę? Chciałem tylko pomóc babci Klaudii, powtarzał sobie od czasu do czasu w myślach, lecz jak tu mówić tu o pomocy budowanej na kłamstwie?
Ignorował telefony od Klaudii, spalając aż trzy papierosy, jeden po drugim. Jednak miarka się przebrała – postanowił się z nią spotkać ostatni raz i zagrać w otwarte karty. A po tym zablokować jej numer telefonu. I to będzie ostatni raz, kiedy w ogóle będą mieli ze sobą do czynienia.
– Dzięki Bogu, że odebrałeś – usłyszał w telefonie jej radosny głos. Chyba zbyt radosny.
– Miałaś już do mnie nie dzwonić – powiedział, zaciskając mocniej dłoń na kierownicy.
– Przepraszam, ale... – urwała. – Babcia znowu trafiła do szpitala. Podskoczyło jej ciśnienie, zadzwoniłam po karetkę. Rodzice wyjechali, do żadnej z ciotek nie mogę się dodzwonić.
– Przykro mi, ale co ja mam z tym wspólnego?
– Ja... wiem, że nadużywam twojej dobroci, ale zapomniałam z domu kilku rzeczy, których babcia będzie potrzebowała w szpitalu. Mógłbyś... błagam cię, Filip, mógłbyś odebrać mnie ze szpitala i pojechać ze mną do domu? Jestem w Medicover, tutaj na Wilanowie.
Bezczelność. Miał ochotę doradzić jej, by zamówiła ubera lub zadzwoniła do Izy, jednak planował wcielić w życie swój plan ostatecznego rozmówienia się z Klaudią. Powoli przeczuwał, że chyba nie zależy jej wyłącznie na dobrym samopoczuciu swojej babci. Cała ta sytuacja sprawiała, że czuł rosnącą irytację, nie mówiąc już o wściekłości. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył.
Deszcz nie ustawał, warunki na drodze nie były najlżejsze. Stojąc na światłach, Filip zaczął zastanawiać się nad przeprowadzoną właśnie rozmową telefoniczną. Coś mu tutaj nie grało. Nim babcia Klaudii trafiała do szpitala, najpierw przyjeżdżał do niej zaprzyjaźniony lekarz, i to on decydował o tym, czy potrzebna jest hospitalizacja. Filip jak dziś pamiętał pewien marcowy piątek, kiedy to odwiedzał ją razem z Klaudią i nagle pani Janinie dość mocno skoczyło ciśnienie. Chciał zadzwonić po karetkę, na co zdenerwowana Klaudia odpowiedziała:
– Karetka prędzej wyśle babcię do kostnicy. Dzwonię po doktora Branickiego.
W końcu znalazł się pod szpitalem. Klaudia poinformowała go, że po skończeniu wizyty będzie czekała na niego przed wejściem, jednak nigdzie jej nie widział. Wysiadł z auta, wzdychając ciężko. Przestało padać, toteż wykorzystał tę sytuację i zapalił papierosa. Spojrzał na telefon – zbliżała się dziesiąta. Ciekawe, co robi teraz Ola. Czy płacze w domu, wyżalając się matce? A może tuła się gdzieś po Mokotowie, nie chcąc wracać do domu? Ale z ciebie łajdak, Szcześniak, mówił do siebie w myślach.
– Tu nie wolno palić! – usłyszał nagle. Podniósł głowę i zauważył elegancko ubranego, starszego mężczyznę z teczką w ręku, który wydawał się mu dziwnie znajomy.
– Przepraszam, już gaszę – rzekł skruszony i ruszył w kierunku kosza na śmieci.
– Chwila – ciągnął mężczyzna. – Pan Filip? Narzeczony Klaudii Haman?
Na dźwięk tego słowa, Filipowi zrobiło się niedobrze. Przyjrzał się zaciekawionemu nieznajomemu i uniósł brwi.
– Pan doktor Branicki – skinął głową. – Dobry wieczór.
– Dobry wieczór – odparł lekarz. – Co pana tu do nas sprowadza?
Niezły zbieg okoliczności, pomyślał. Akurat przypadkiem spotkał lekarza babci Klaudii. Nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji.
CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...