Obecność nazwiska Filipa na ostatecznej liście uczestników zjazdu absolwentów nie wywołała u Oli szczególnie silnych emocji. Była jedynie trochę zdziwiona, że jej były weźmie udział w takim wydarzeniu – odkąd pamiętała, nie lubił takich tłumnych imprez, na których dodatkowo obowiązywał dress code. Później jednak dotarło do niej, że co nieco mogło mu się odmienić w ciągu tych dziesięciu lat.
W liceum jej klasa była całkiem zgrana. Nie można było powiedzieć, że wszyscy się kochali, ale w wielu sytuacjach pokazywali prawdziwą solidarność. Ola miała niewielką grupę naprawdę bliskich przyjaciół, z którymi cały czas utrzymywała kontakt. Głównie przez Internet – pisali do siebie na messengerze, udało im się nawet kilka razy zdzwonić na skype. W Anglii nie miała wielu znajomych – owszem, udało jej się nawiązać bliższą relację z kilkoma osobami z pracy, ale poza sporadycznym wyjściem na piwo nie spędzała z nimi za dużo czasu poza pracą. Do tego Kubę wyciągnąć gdzieś na miasto z większą grupą graniczyło z cudem, a Ola niespecjalnie lubiła przebywać samotnie w miejscach, gdzie były wyłącznie pary.
Nie chciała za bardzo się wyróżniać, więc postawiła na klasyczną, czarną sukienkę z odrobiną szaleństwa, czyli koronkowym topem. Żeby nie wyglądać, jakby wybierała się na pogrzeb, założyła srebrne szpilki. Przyglądając się sobie w lustrze, sama przed sobą musiała przyznać, że wyglądała naprawdę świetnie.
Kilka minut przed siódmą wyszła z domu. Pod blokiem czekała na nią Karolina ubrana w ciemnofioletową sukienkę z szyfonu. Paliła papierosa i, na widok przyjaciółki, udała, że się krztusi.
– O pani – powiedziała. – Piękna z ciebie panienka, absztyfikanci to pewnie się do ciebie w kolejce ustawiają.
– No chyba do ciebie – Ola uniosła brwi. – Kiedy ty ostatnio miałaś na sobie kieckę?
– Na studniówce – stwierdziła, wysuwając w jej stronę paczkę. – Chcesz?
– Przestań, mama jest w domu, jeszcze zobaczy.
– Ach, no tak, Olusia ma ciągle siedemnaście lat – Karolina schowała papierosy i zaczęła przestępować z nogi na nogę. – Zamawiamy ubera?
Ola rozejrzała się dookoła i nagle jej wzrok zatrzymał się na stojącej przy jednej z klatek hulajnodze. Karolina również spojrzała w tamtą stronę i zrobiła wielkie oczy.
– Nawet o tym nie myśl – syknęła.
– Chodź – złapała przyjaciółkę za rękę.
– Pojebało cię chyba, że ja na to wejdę!
– We dwie damy radę, zobaczysz – przekonywała Ola. – W Anglii cały czas jeździłam na hulajnogach.
– Może mi jeszcze powiedz, że na dziesięciocentymetrowych szpilkach?
– Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
– Olka, przecież to jest daleko...
– Nie wymyślaj.
Karolina westchnęła. Wiedziała, że nie jej upartej przyjaciółce nie da się przemówić do rozsądku.
– Ale zrobimy wejście na tym zjeździe... – kręciła głową, kiedy Ola otwierała w telefonie aplikację Bolt. – Zabijemy się, zobaczysz.
W końcu obie weszły na hulajnogę. Ola całkiem dobrze bawiła się w trakcie jazdy, Karolina – niezbyt. Droga zajęła im około dwudziestu minut i w jednym kawałku dotarły do XXXIII Liceum Ogólnokształcącego Dwujęzycznego im. Mikołaja Kopernika na ulicy Bema.
– Stare baby w kieckach balowych bujają się jak małolaty na jednej hulajnodze – skomentowała Karolina, kiedy szły w stronę wejścia. – Można powiedzieć, że cofnęłyśmy się do czasów szkoły.

CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...