W nocy Ola długo nie mogła zasnąć. Po pierwsze – podczas gdy standard panujący w domku był na naprawdę przyzwoitym poziomie, łóżka były niesamowicie niewygodne. Po drugie, i w sumie to był główny powód – nadmiar emocji był tak przytłaczający, że umysł Oli pozostawał w pełnej gotowości przez parę ładnych godzin.
Po wczorajszym incydencie próbowała dopytać Kubę o to, co zaszło między nim a Filipem, lecz niewiele chciał powiedzieć. Stwierdził, że nie ma o czym rozmawiać i więcej nie wracali do tego tematu. Widziała jednak, że dobry humor, który nie opuszczał go wczoraj cały dzień, gdzieś się ulotnił.
Dość tego, powiedziała do siebie w myślach po pięćdziesiątym przewrocie z boku na bok. Jeszcze, jak na złość, okna w pokoju znajdowały się od wschodu i słońce powoli zaczęło wdzierać się do środka. Wstała z łóżka i chwyciła leżący na komodzie telefon – wpół do szóstej. Świetnie, po prostu super, myślała Ola, wychodząc z pokoju. Dam sobie rękę uciąć, że w połowie dnia będę musiała uciąć sobie drzemkę. Spojrzała z czułością na leżącego obok Kubę, który spał jak zabity.
Założyła błękitną koszulkę, dżinsowe szorty i czarne japonki, po czym wyszła na zewnątrz. Jedyne, co dało się usłyszeć, to śpiew ptaków, przez co poczuła się jeszcze bardziej surrealistycznie niż wczoraj, gdy przyjechała tu ze znajomymi. Ruszyła w stronę jeziora – przeszła się po molo, po czym postanowiła zebrać kilka puszek i innych śmieci, które najprawdopodobniej zostały przeoczone przez jej znajomych w czasie sprzątania po imprezie.
W pewnym momencie zebrało się jej na ziewanie, lecz wiedziała, że i tak nie da rady teraz zasnąć. Kawa, pomyślała. Kawa była bardzo dobrym pomysłem. Ola wróciła do domku, gdzie nalała wody do czajnika i nasypała dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej do białego kubka. Kilka minut później znów wyszła na zewnątrz. Usiadła na ławce tuż przed domkiem, rozglądając się dookoła. Jej uwagę przyciągnęła kukułka, która swobodnie dreptała po piasku, najpewniej w poszukiwaniu jedzenia. Wkrótce ciszę nad wodą przerwało głośne kukanie i do ptaka dołączyła druga kukułka. Było w tym dźwięku coś hipnotyzującego, toteż Ola przymknęła oczy, wdychając zapach kawy, drewna i lasu. Czysty, błogi spokój.
– Też nie możesz spać?
– Chryste! – zawołała, wylewając na siebie połowę kubka kawy. Spojrzała w bok i zauważyła stojącego przed domkiem obok Filipa. Gdyby nie to, że czuła piekący ból na lewym udzie, mogłaby przypuszczać, że to sen.
– Wystarczy Filip – rzucił. – W porządku?
– Jak widać, nie – postawiła kubek z resztką kawy na stole i wróciła do środka, by opłukać nogę zimną wodą. Czuła, że serce bije jej z prędkością światła – w sumie to już chyba nie potrzebowała tej kawy, ciśnienie skoczyło jej wystarczająco wysoko. Dlaczego spośród wszystkich jej znajomych, to właśnie Filip też nie mógł spać o tak nieludzkiej porze? Dlaczego nie natknęła się na Piotrka, Justynę, kogokolwiek?
Nie chciała wychodzić z powrotem przed domek, ale uznała, że chowanie się w środku byłoby dziecinne. Ponownie wyszła na zewnątrz i usiadła na ławce, przyglądając się czerwonej plamie, która zdobiła jej udo. Oby to był tylko chwilowy ślad, myślała.
– Przepraszam – odezwał się Filip. Wciąż stał pod swoim domkiem, a w jego dłoni tkwił żarzący się papieros. – Nie chciałem cię wystraszyć.
Ola posłała mu krótkie spojrzenie. Miał rozczochrane włosy, co od razu przywiodło jej na myśl drugą klasę liceum, kiedy to obraził się na fryzjerów. Ileż to razy spóźniał się na pierwszą lekcję, bo nie był w stanie ułożyć niesfornej czupryny? Kręgi pod oczami świadczyły o tym, że również nie spał dobrze tej nocy.
CZYTASZ
35 || Taco Hemingway
FanfictionRok 2019. Po dziesięciu latach od ukończenia liceum, Filip i Ola spotykają się na zjeździe absolwentów. Kiedyś zakochani w sobie na zabój, po burzliwym rozstaniu całkowicie urwali kontakt. Teraz jednak, poza bolesnymi wspomnieniami, wracają nieoczek...