Trzasnęłom głośno drzwiami i rzuciłom się na swoje łóżko, od razu przytulając się do poduszki. Wszystko poszło nie tak. Wszystko poszło źle.
Chciałom powiedzieć o sobie rodzicom. Byliśmy w domu tylko we trójkę, w dodatku oboje mieli dobre humory i żadnych planów na popołudnie. Myślałom, że jeśli po obiedzie usiądziemy razem w salonie, jeśli powoli naprowadzę ich na ten temat i na spokojnie wytłumaczę, co to znaczy być osobą niebinarną, to zrozumieją. A nawet jeśli nie, to przynajmniej porozmawialibyśmy spokojnie, bez niepotrzebnych nerwów i nakręcania atmosfery.
Nie przewidziałom tylko, że mój starszy brat wróci do domu wcześniej i podsłucha część mojej rozmowy z rodzicami, a potem wtrąci się i wszystko zniszczy.
Mama mówiła, co sądzi o osobach ze społeczności LGBTQ+. Na początku stwierdziła, że nie rozumie, jak można lubić osoby tej samej płci lub nie czuć się tym, kim się urodziło, ale potem powiedziała, że w sumie to nie interesują ją preferencje innych, dopóki nie narzucają ich innym i nikogo nie krzywdzą. Tata myślał podobnie. Pomyślałom więc, że może nie będą mieli większego problemu z moją tożsamością. Jeśli wszystko im wytłumaczę, dam im czas...
Powiedziałom im. I właśnie w tym momencie do salonu wszedł Sebastian.
Wszystko zniszczył. Od razu zaczął się ze mnie śmiać, a potem wmówił rodzicom, że to nienormalne i „teraz wszyscy tak mówią", że próbuję zwrócić na siebie uwagę i być kimś więcej niż nudnym dzieciakiem bez zainteresowań, przyjaciół i jakiegokolwiek planu na przyszłość. Tata go upomniał, żeby tak o mnie nie mówił, ale mama od razu nastawiła się negatywnie do tego, o czym rozmawialiśmy.
Pokłóciliśmy się. Próbowałom im wyjaśnić, że nie próbuję zwrócić na siebie uwagi i nie mówię tego tylko dlatego, że „wszyscy tak mówią". Ale oni nie słuchali. Sebastian twierdził, że jestem atencjuszem i na siłę próbuję zdobyć zainteresowanie ludzi wokół, więc oczywiście mu uwierzyli. Zawsze mu wierzyli. Kazali mi iść do swojego pokoju i przemyśleć swoje zachowanie, i kategorycznie zabronili mi udawać kogoś, kim nie jestem. Stwierdzili, że nie mam prawa kwestionować swojej płci, bo wychowywali mnie normalnie i nie mają pojęcia, skąd wzięłom tę całą niebinarność. A Sebastian ciągle ich nakręcał i prowokował, żeby mówili więcej i więcej, i żeby tylko zranili mnie bardziej.
Wcisnęłom twarz w poduszkę, tłumiąc szloch. Miałom szansę, ale Sebastian jak zwykle musiał mi ją odebrać. Nienawidzę go. I rodziców też nienawidzę, bo zawsze biorą jego stronę. Zmienili swoje nastawienie tak nagle, widziałom, że gdyby nie on, moglibyśmy porozmawiać na spokojnie.
Zwinęłom się w kłębek i opatuliłom kocem, wycierając dłonią policzki. Było mokro i duszno, i czułom się obleśnie, ale nie chciałom się ruszać. Nie miałom zamiaru nawet podnosić się z łóżka. Chciałom zostać tu na zawsze, zakopane pod kocem, spocone, śmierdzące, zasmarkane i całe czerwone od płaczu. To obrzydliwe.
Naciągnęłom koc na głowę, tylko pogarszając swoje samopoczucie. Może jeśli będę leżało pod nim wystarczająco długo, to zniknę. Chcę zniknąć. Teraz rodzice nie tylko o mnie wiedzą, ale też mnie nienawidzą, a Sebastian nigdy nie przestanie mi z tego powodu docinać. Przy każdej możliwej okazji całą trójką będą przypominać mi, że przecież „jestem chłopakiem". Sebastian od razu powie swoim znajomym, bo zawsze uwielbiali się ze mnie śmiać, mama opowie o wszystkim swoim koleżankom z pracy, a tata zostawi to dla siebie, w ciszy posyłając mi zniesmaczone spojrzenia i z dezaprobatą kręcąc na mnie głową, nie ważne, co bym zrobiło.
Żałuję, że im powiedziałom. Że w ogóle o tym pomyślałom. Nawet jeśli mój brat nie przerwałby nam tej rozmowy, na pewno sami by mu powiedzieli i skończyłoby się tak samo.
Na ślepo odszukałom na stojącym obok łóżka biurku paczkę chusteczek. Usiadłom, wydmuchałom nos i odrzuciłom śmieć gdzieś w stronę śmietnika, choć jestem pewne, że nie trafiłom. Przez chwilę wpatrywałom się tępo w ścianę przed sobą. Płacz na moment odpuścił i mogłom złapać oddech tylko po to, by zaraz znów rozkleić się jak dzieciak. Opadłom z powrotem na łóżko, przyciskając dłoń do ust i tłumiąc wszystkie dźwięki, jakie mogłyby się z nich wydostać. Ostatnie, czego teraz potrzebowałom to ktokolwiek z mojej rodziny pukający do drzwi mojego pokoju. Lub, co jeszcze gorsze, wchodzący tu bez pukania.
Nienawidzę ich. Sebastian od zawsze robił wszystko, żeby mnie wkurzyć, a potem zrobić ze mnie idiocie, bo to ja krzyczałom o błahe rzeczy i nikt nie zwracał uwagi na to, że sam mnie prowokował. Mama zawsze brała jego stronę. Zawsze to mi kazała się uspokoić, być milsze, bardziej wyrozumiałe, zawsze to mi zwracała uwagę. Porównywała mnie do niego przy każdej możliwej okazji, dawała mi do zrozumienia, że moje istnienie jest dla niej rozczarowaniem. Tata zawsze oczekiwał ode mnie rzeczy, których nigdy nie próbował mnie nauczyć. Chciał, żebym było zorganizowane, odpowiedzialne, komunikatywne i umiało samo o siebie zadbać, ale nigdy nie pomyślał o tym, żeby pokazać mi, jak mam to wszystko zrobić. Zamiast tego wyśmiewał każdy mój najmniejszy błąd, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie, by próbować samemu ogarnąć życie.
Nienawidzę ich wszystkich. Całej trójki. Są okropni, głośni, obrzydliwie kochani dla siebie nawzajem i ciągle mnie odpychają. Nie potrzebują mnie. Nie jestem dla nich nawet w połowie tak ważne, jak oni są dla siebie. Nienawidzę tego domu, tego pokoju, naszego ogrodu i wszystkiego wokół. Nienawidzę siebie. Tak strasznie nienawidzę samego siebie. Chcę być inne, chcę obudzić się jutro z umysłem kogokolwiek innego. Nienawidzę siebie i swojego życia, i swojej rodziny i wszystkiego innego, nienawidzę całego świata, wszystko jest nie tak.
Przytuliłom się do poduszki mocniej, czując, jak mokry materiał drażni mój policzek. Tego też nienawidzę. Chciałobym zniknąć, nie musieć patrzeć ani na siebie, ani na nic innego już nigdy więcej.
Załkałom żałośnie.
CZYTASZ
Moths In The Sunlight
Teen Fiction„Budzisz w moim brzuchu ćmy, które zawsze zmierzają w stronę światła. Jesteś Słońcem, do którego lecą, próbując zaznać jego ciepła chociaż na chwilę [...] Ćmy, tak często niedoceniane, oddają całą istotę mojej miłości do Ciebie." Haves przeraża doro...