50: Tih

2 2 0
                                    

Evelyn od rana miała dobry humor. Ciągle się uśmiechała, czasem wydawało mi się, że słyszę, jak nuci pod nosem. Więcej rozmawiała z klientami, nie narzekała na głośne dzieci, a kiedy pomyliła zamówienia i zamiast z czekoladą i owocami zrobiła gofra z bitą śmietaną, po prostu mi go wręczyła, od razu robiąc kolejnego, bez ciężkiego wzdychania i mamrotania pod nosem.

Dziwnie było na nią patrzeć, gdy była taka radosna. Evelyn nie była może największą pesymistką na świecie, ale zazwyczaj, gdy miała dobry humor, nie było to aż tak widoczne. Była spokojniejsza, czasem się uśmiechała, ale nie przestawała rzucać morderczych spojrzeń dzieciakom, które ciągle krzyczały i biegały między stolikami. Nawet gdy była szczęśliwa i miała dobry dzień, denerwowała się, gdy myliła się przy zamówieniach. Nie, chwila, zacznijmy od tego, że Evelyn nigdy nie myliła zamówień. Co się z nią działo?

Zaniosłom parze w średnim wieku dwie filiżanki kawy i po talerzyku z ciastem, a potem wróciłom za ladę. Evelyn, korzystając z tego, że nie miałyśmy kolejnych klientów, a żadna z osób, które zajmowały już miejsce w kawiarni nas nie potrzebowała, oparła się biodrem o blat i siedziała w telefonie, uśmiechając się przy tym zupełnie jak nie ona. Już nie kryłom się z tym, że jej się przyglądam, chciałom, by zauważyła i w końcu powiedziała mi, o co chodzi.

Chwilę to zajęło. Dopiero gdy odchrząknęłom znacząco, uniosła wzrok znad ekranu.

– Słucham cię. – rzuciła, jej uśmiech nieco zmalał. – Coś się stało? – zapytała, rozglądając się po kawiarni.

– Nie. Znaczy, przynajmniej nie tutaj. To ja powinnom o to zapytać. – powiedziałom, krzyżując ramiona na piersi.

Założyła kosmyk włosów za ucho, po czym machnęła ręką, jakby to było nic, ale sądząc po uśmiechu, jaki wrócił na jej usta, to wcale nie było nic.

Uniosłom brew.

– Oj, no dobra, nie patrz tak na mnie. – schowała telefon do kieszeni i podeszła do lady. Unikała mojego wzroku, co też nie zdarzało się wcześniej zbyt często. – Bo tak jakby... Wczoraj August zapytał, czy chcę być jego dziewczyną.

Sens jej słów dochodził do mnie powoli.

Ona i August... Byli razem?

W pierwszym odruchu chciałom rzucić się na nią i wyściskać, ale powstrzymałom się. Byłyśmy w pracy, nie mogłom dać się ponieść emocjom. Odetchnęłom więc głęboko, strzepnęłom dłońmi i podeszłom do przyjaciółki powoli, układając dłoń na jej ramieniu.

– Gratuluję.

– Wiem, że nie chcesz hałasować ze względu na klientów, ale to trochę niepokojące, kiedy jesteś tak spokojne, gdy nawet ja nie potrafię się nie cieszyć. – zaśmiała się nerwowo.

– Ja po prostu... Wow. Musisz mi wszystko opowiedzieć, jak to się stało, jak do tego doszło...

– Powtarzasz się.

– To z tych emocji.

Tym razem to dziewczyna poklepała mnie po ramieniu.

Odkąd Evelyn narzekała mi na kulejącą komunikację w jej relacji z Augustem i odkąd doradziłom jej, by pierwsza otworzyła się i z nim porozmawiała, niewiele o mówiła o ich relacji. Później tylko mi podziękowała i wspomniała, że faktycznie lepiej się dogadują, że się pogodzili i wszystko już w porządku, ale później przez trzy tygodnie nie sprzedała mi żadnych świeżych plotek. Samo nie pytałom, bo nie chciałom być wścibskie, ale może gdybym wiedziało wcześniej, że ich relacja powoli zmierza w tym konkretnym kierunku, teraz nie byłobym tak przytłoczone swoim entuzjazmem.

Moths In The SunlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz