Ciągle miałom wrażenie, że coś jest nie tak. Nie mogłom go przegonić. Stresowałom się od samego rana. Mama mówiła, że powinnom przestać, że nie mam powodów do zmartwień i będzie lepiej, jeśli skupię się na dobrych rzeczach, zamiast ciągle zastanawiać się, co złego może się wydarzyć.
Ale ja po prostu nie potrafiłom przestać.
Dzisiaj szłom na pierwszą randkę z Camilą.
Pięć razy upewniłom się, czy wzięłom wszystkie potrzebne rzeczy. Dokumenty, klucze, telefon i portfel, butelka wody na wszelki wypadek, chusteczki i opakowanie żelek. Camila uwielbia żelki, a ja chciałom coś jej dać. Nie wiem dlaczego. Chyba nie było konkretnego powodu, po prostu wiedziałom, że sprawi jej to przyjemność. Potem przez godzinę stałom przed lustrem w tej samej sukience i zastanawiałom się, czy wygląda dobrze. Próbowałom z golfem pod spodem, bez golfu, ze swetrem lub koszulą, zastanawiałom się, czy Camila nie zauważy ubytku w mojej klatce piersiowej spowodowanej binderem. Potem jeszcze więcej czasu spędziłom na układaniu włosów, makijażu (z tym zeszło mi tak długo dlatego, że próbowałom trzech różnych kolorów pomadek (dwie z nich były mojej mamy), a potem je ścierałom i czekałom, aż skóra wokół moich ust przestanie być czerwona i będę mogło zdecydować, czy pomalowane rzęsy wystarczą). Aż w końcu musiałom kilka razy sprawdzić autobus, bo bałom się, że pojadę w złą stronę, złą linią, ze złego przystanku i tak dalej, i tak dalej.
Chyba nigdy nie stresowałom się tak bardzo, jeśli chodzi o spotkania z Camilą. Bałom się porozmawiać z nią o powodzie, przez który nagle zrobiła się taka tulaśna, ale teraz to wydaje się niczym w porównaniu z dzisiejszym wyjściem. To będzie nasza randka. I choć zaplanowałyśmy wszystko dokładnie, a wczoraj wieczorem dostałom od Camili długą wiadomość z dokładną rozpiską tego dnia (byłom jej za to cholernie wdzięczne – bałom się o to poprosić, bo nie chciałom robić problemu (było mi głupio, że nie potrafię poradzić sobie bez żadnych rozpisek i planów), ale ona oczywiście znała mnie lepiej). Teoretycznie więc nie miałom już czym się stresować. A jednak mój mózg ciągle wymyślał coś nowego.
Czy będzie dobrze? Co będziemy robić oprócz tego, co zaplanowałyśmy? Może Camila nie chce trzymać się planu i wszystko i tak będzie wyglądać inaczej? Zrobię coś głupiego i wszystko zepsuję?
Wypuściłom ciężko powietrze. Powinnom przestać. Naprawdę. Im bardziej się nakręcam, tym bardziej chcę się schować. Usiąść w ukrytym miejscu i zaczekać, aż w końcu uwierzę, że będzie dobrze. Po prostu dobrze i nic nie pójdzie nie tak.
– O czym myślisz, słoneczko?
Podskoczyłom w miejscu, tak nagle czując na swoich ramionach czyjeś dłonie. Odwróciłom się do Camili, która zeskanowała moją sylwetkę wzrokiem. Wstrzymałom oddech, kiedy jej wzrok zatrzymał się na mojej klatce piersiowej. Nic nie powiedziała, znów patrząc mi w oczy i uśmiechając się ciepło.
– O niczym ważnym. – odpowiedziałom. Również jej się przyjrzałom; wyglądała ślicznie. Miała na sobie czarną bluzę i krótkie ogrodniczki. Wytatuowane motyle na jej udzie rzucały się w oczy. Pamiętam, jak kiedyś próbowała zaciągnąć mnie do salonu bez wiedzy jej mamy. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy na nią nakrzyczałom. Nie jakoś bardzo, ale nie było wątpliwości, że nie pochwalałom jej pomysłu zrobienia sobie tatuażu, kiedy jej mama nie miała o niczym pojęcia. Miała w końcu szesnaście lat. Przez następne dwa dni się do mnie nie odzywała, ale potem przeprosiła i przyznała, że miałom rację. Do końca liceum, kiedy u niej nocowałom, pozwalała mi kolorować te motyle markerami. Uwielbiam ją za to jeszcze bardziej.
Camila założyła kosmyk włosów za moje ucho, a ja od razu oblałom się szkarłatnym rumieńcem. Zaśmiała się i westchnęła, rozglądając się po okolicy. Stałyśmy pod fontanną, która nie była jeszcze włączona, na samym środku Starego Miasta. Pierwszym punktem na naszej liście było kino. Miałyśmy przejść się do niego na piechotę, bo uwielbiam chodzić po Starym Mieście, a Camila za każdym razem mi w tym towarzyszy. Myślałom, że z powodu tego małego ustępstwa (nie rozumiała, jak można ciągle lubić tę samą okolicę, którą widziało się już miliardy miliardów razy), wybierze jakiś film bardziej w jej guście. Thriller, może horror, coś tego typu. Ale ona powiedziała, że musimy iść na coś obrzydliwie romantycznego, stereotypowego, coś, co wypełni nas zażenowaniem i sprawi, że wydrapiemy sobie oczy i uszy. Użyła dokładnie takich słów, co nieco mnie zaniepokoiło, ale ostatnio chodziła za mną ochota na coś w klimacie Dirty Dancing. Nie potrafiłobym się nie zgodzić, kiedy Camila nawet nie próbowała się ze mną spierać...
CZYTASZ
Moths In The Sunlight
Teen Fiction„Budzisz w moim brzuchu ćmy, które zawsze zmierzają w stronę światła. Jesteś Słońcem, do którego lecą, próbując zaznać jego ciepła chociaż na chwilę [...] Ćmy, tak często niedoceniane, oddają całą istotę mojej miłości do Ciebie." Haves przeraża doro...