40: Tih

3 2 0
                                    

Pomasowałom klatkę piersiową, marszcząc przy tym brwi. Nie bolała mnie ani nic, wszystko było w porządku. Przynajmniej fizycznie. Od rana jednak czułom w niej dziwny ciężar, jakieś przeczucie, którego nie potrafiłom wytłumaczyć ani nawet nazwać. Czułom pod skórą, że coś jest nie tak, choć nawet nie wiedziałom co i dlaczego.

Stresowałom się dzisiejszym dniem. Niby nie różnił się niczym od kilku poprzednich, nie miałom nic na dzisiaj zaplanowane i raczej nie spodziewałom się, by to się zmieniło, ale to dziwne uczucie, które nie chciało mnie opuścić sprawiało, że wątpiłom we wszystko. Może o czymś zapomniałom? Miałom iść do lekarza? Nie, raczej nie, o takich rzeczach nie zapominam. Umówiłom się na coś z mamą, Evelyn lub Haves? Wątpię, o spotkaniach i ważnych wydarzeniach też raczej bym pamiętało. W takim razie o co chodzi? Sprawdzałom dzisiejszą datę w kalendarzu już chyba osiem razy - dziesiąty czerwca nie jest żadnym szczególnym dniem. Nikt nie ma urodzin, nie ma żadnego święta, nic, o czym musiałobym pamiętać.

Nałożyłom na talerzyk kawałek szarlotki i zaniosłom do jednego ze stolików. Życzyłom klientce smacznego, a później wróciłom za ladę, za którą pojawiła się Evelyn, od razu uzupełniając puste miejsce w gablocie z ciastami.

- Wszystko okej? - zapytała, przechodząc do blatu z gofrownicą, ekspresem i maszyną do lodów. - Znowu chodzi o Camilę, czy tym razem to coś innego?

Westchnęłom ciężko i wytarłom dłonie o fartuch.

- Nie, tym razem to nie Camila. Po prostu od rana mam jakieś takie dziwne przeczucie, że stanie się coś złego. - powiedziałom. Evelyn pokiwała powoli głową i nalała do szklanki wody. Napiła się, a później wręczyła naczynie mnie.

- Zapomniałoś o czymś? - zapytała. W końcu na mnie spojrzała; w jej oczach nie było drwiny ani ignorancji. Wiedziała, że mówię na serio i traktuję tę sprawę poważnie.

- Właśnie nie. Nie byłom z nikim umówione, nie miałom nic zaplanowane, to miał być zwykły dzień.

- Znam to. - wyciągnęła dłoń, a ja oddałom jej szklankę. - Ostatnio też miałam takie przeczucie, a potem okazało się, że moja znajoma miała tego dnia wypadek. Nic poważnego, wpadł na nią rowerzysta, nikomu nic się nie stało, ale wiesz. Takie rzeczy działają na psychikę.

Pokiwałom powoli głową. Dobrze, że znajomej Evelyn i tamtemu rowerzyście nie stało się nic poważnego. I dobrze, że nie byłom jedyne, które doświadczało takiego przeczucia. Byłoby dziwnie, gdybym musiało wytłumaczyć przyjaciółce, jakie to uczucie, a ona wciąż by nie rozumiała. Albo rozumiała, ale uważała to za nic takiego, coś, co można zignorować i po prostu udawać, że wcale się tego nie czuje.

Dzwonek nad drzwiami zadzwonił, informując o kolejnym kliencie. Nałożyłom na twarz swój firmowy uśmiech i stanęłom przodem do lady.

Okazało się, że klientką była ta sama dziewczyna, która jakiś czas temu poprosiła mnie o wybranie dla niej smaku soku. Ona też mnie rozpoznała i od razu uśmiechnęła się szeroko. Nie sądziłom, że zobaczę ją tu znów, ale zdecydowanie było to miłe zaskoczenie.

- Dzień dobry. - powiedziała. - Macie kakao?

Nieco zdziwiło mnie to, że tak od razu zadała pytanie, i to jeszcze takie. Zerknęłom na Evelyn, która w tym momencie postanowiła udawać, że nie widzi mojego spanikowanego wzroku. Taka właśnie z niej przyjaciółka.

- Mamy. Na ciepło, na zimno, z bitą śmietaną...

- Nie, nie, nie chcę kakao do picia. Od rana chodzi za mną ochota na gofra z bitą śmietaną i kakao. Chciałam zrobić gofry w domu, ale nie umiem, więc przyszłam tutaj. I dobrze. Cieszę się, że pani tu jest.

Moths In The SunlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz