49: Haves

3 2 0
                                    

Wsiadłom do samochodu Sebastiana i odetchnęłom głęboko. Moje dłonie drżały. Brat spojrzał na mnie, na dokumenty, które ściskałom i znów na moją twarz, po czym zastukał ze zniecierpliwieniem palcami w kierownicę.

– Wiem, że to ważny moment i bardzo się stresujesz, ale czy możesz się pospieszyć, bo ja też chcę wiedzieć, jak ci poszło? – zapytał. Słyszałom w jego głosie napięcie, a świadomość, że nie tylko ja byłom teraz kłębkiem nerwów była nawet pocieszająca.

Odebrałom wyniki matur. Teoretycznie mogłom je sprawdzić w internecie, nie musiałom jechać do szkoły, ale... Chciałom to zrobić. Chciałom osobiście odebrać wyniki i świadectwo, chciałom ostatni raz pojechać do szkoły i spojrzeć na jej pracowników.

A może po prostu potrzebowałom pretekstu, żeby przedłużyć sprawdzenie tych wyników najbardziej, jak było to możliwe.

Wzięłom ostatni głęboki wdech. Chciałom wiedzieć, jak mi poszło, ale okropnie bałom się, że moje czarne myśli staną się rzeczywistością. Nie bałom się rozczarowania, bo nigdy nie spodziewałom się jakichś bardzo wybitnych wyników. To chyba była jedyna kwestia, w której wolałom niepewność od złej informacji.

Nie mogłom jednak przeciągać tego w nieskończoność. Odliczyłom w głowie do pięciu i w końcu spojrzałom na wydrukowane procenty.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłom, było to, że wszystkie wyniki były wyższe niż pięćdziesiąt procent.

Drugą było to, że były nawet wyższe niż sześćdziesiąt procent.

Przeczesałom włosy dłońmi, wczytując się w papier. Hiszpański poszedł mi najgorzej, miałom tylko sześćdziesiąt dwa procent. Z matematyki miałom osiemdziesiąt procent, z angielskiego – dziewięćdziesiąt trzy, a z geografii – siedemdziesiąt pięć.

Zrobiło mi się niedobrze.

Oddałom papiery Sebastianowi. Sądząc po jego spojrzeniu, spodziewał się najgorszego, w końcu moja reakcja nie była zbyt jasna, ale gdy tylko zobaczył, że wcale nie poszło mi źle, wydał z siebie jakiś dziwaczny odgłos, na który drgnęłom przestraszone.

– Zdałeś! – rzucił radośnie, uderzając mnie w ramię mocniej, niż było to potrzebne. Zaraz jego entuzjazm nieco ostygł. – Zdałoś. Wybacz. Ale zdałoś! – i znów cieszył się jak dziecko. – Poszło ci dobrze! Nawet bardzo dobrze! A tak się bałoś, zupełnie niepotrzebnie.

Zdałom. Lepiej; poszło mi dobrze. Nie jakoś wybitnie, ale dobrze, wszystkie cztery wyniki były wyższe niż pięćdziesiąt procent, rodzice nie będą mogli się mnie czepiać. Znaczy, tata na pewno będzie się mnie czepiać, że nie zdałom wszystkich matur na dziewięćdziesiąt procent, ale mama pewnie będzie zadowolona.

Sebastian oddał mi papiery, spojrzałom na wyniki jeszcze raz. Zdałom, poszło mi dobrze, nie skończę na ulicy.

Pociągnęłom nosem, moja broda zadrżała.

Schowałom twarz w dłoniach. Nie wiem, dlaczego płakałom. Z ulgi? Może ze stresu? Napięcie ze mnie zeszło, mogłom uwolnić się od niepewności i tego dziwnego zawieszenia. Nieważny był powód, ważne było to, że w końcu mogłom odetchnąć. Mogłom ruszyć do przodu.

Sebastian chyba wystraszył się, kiedy tak nagle zaczęłom płakać.

– Ej, co znowu? Przecież jest dobrze. – brzmiał tak, jakby zaraz miał do mnie dołączyć. Poklepał mnie po ramieniu, westchnął cicho i mruknął coś pod nosem. – Chcesz coś zjeść? Co mam zrobić?

– Muszę zadzwonić do Tih.

Wytarłom policzki, pociągnęłom nosem i wyjęłom z kieszeni spodni telefon. Brat przyglądał mi się w ciszy, gdy wybierałom numer do przyjacioła i przykładałom telefon do ucha.

Moths In The SunlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz