13: Haves

6 2 0
                                    

Nie chciałom wracać do domu. W mojej głowie ciągle odbijały się słowa taty, który twierdził, że jak dalej będę tak olewać naukę, to skończę na ulicy. Powiedział, że nic w życiu nie osiągnę, a on nie będzie utrzymywać takiego pasożyta. Mówił też coś o równowadze we wszechświecie, o tym, że skoro Sebastian jest taki uzdolniony i towarzyski, to ja muszę być porażką.

Nigdy wcześniej się nie kłóciliśmy. Znaczy, kłóciliśmy się tylko wtedy, kiedy w naszej kłótni uczestniczyła też mama, Sebastian albo oboje. Kiedy byliśmy sami, tata zachowywał się normalnie. Kiedy był na mnie zły, unikał mnie jak ognia, albo był pasywno-agresywny. Tym bardziej nie rozumiałom, dlaczego to się zmieniło. Nie to, że podobało mi się to, jak wyglądała nasza relacja. Chciałom, żeby tata mnie kochał. Żeby patrzył na mnie z dumą i radością, tak jak patrzył na mojego idealnego brata. Ja nie byłom idealne. Nie byłom nawet dobre. Przyzwyczaiłom się więc do tego, że tata nie kocha mnie tak, jak kocha Sebastiana, że nigdy nie będę dla niego tak samo ważne. Wolałom to niż kłótnie.

Może to dlatego, że dostałom jedynkę z matematyki. Lub dlatego, że przez przypadek użyłom właściwego zaimka, kiedy opowiadałom mu o swoim dniu. Nie to, że pytał. Ja po prostu... Nie wiem. Chciałom z nim porozmawiać. Może nie powinnom było tego robić.

Jego słowa krążyły nade mną jak sępy, wyjadając ostatnie resztki nadziei i samoakceptacji. Bałom się, co będzie później. A jeśli matury mi nie pójdą? Jeśli nie znajdę pracy, nie będę zarabiać wystarczająco, by się utrzymać, i rodzice naprawdę wyrzucą mnie z domu? Chociaż nie wiem, czy problemem jest moja nauka. Mam całkiem przeciętne oceny, głównie trójki i czwórki. Te jedynki, których nałapałom ostatnio, są wynikiem stresu. A stres jest wynikiem kłótni z rodzicami i świadomości, że jeśli zrobię coś źle, całe moje życie się zawali.

Czasem pisałom o tym z Tih. Nie dużo, bo nie chciałom, żeby wiedziało, jak bardzo boję się dorosłego życia. I nie chciałom się narzucać. Ale mówiło, że matury wcale nie są takie straszne, jak mi się wydaje i na pewno pójdzie mi dobrze. Wystarczy znać podstawy – to, czym najchętniej straszą nas nauczyciele, zazwyczaj ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Lektury z pierwszej klasy? Jedna lub dwie. Wzory, których nie ma w tablicach? Wychodziły z obliczeń nawet bez twojej wiedzy. Słówka z języków obcych, o których nauczyciele ledwo wspomnieli, ale wymagali od ciebie ich znajomości? Zero.

Chciałom nu wierzyć. Może miało rację, a ja niepotrzebnie się nakręcałom, jak zwykle zresztą. Ale... Co, jeśli nie? Jeśli w tym roku matury będą trudniejsze niż kiedykolwiek? Jeśli wyłożę się na rozprawce lub pomylę kolejność działań? Jestem do tego zdolne. Stres potrafi zrobić ze mną wszystko, do tej pory pamiętam, jak przez prawie całą godzinę gapiłom się na sprawdzian z hiszpańskiego, niezdolne chociażby do utrzymania długopisu w śliskiej i mokrej od potu dłoni. Dopiero kilka minut przed dzwonkiem przypomniałom sobie cokolwiek. Uratowały mnie tylko zadania wielokrotnego wyboru, w większości których i tak strzelałom.

Westchnęłom ciężko, upijając łyk soku. Tym razem nie zamówiłom bananowego, a truskawkowy. Podobało mi się to, że był gęsty, podobny do tego, jaki robiła mama, gdy byłom dzieckiem. Do tego wzięłom to samo brownie z posypką, co zawsze. Chyba już nauczyłom się jeść je tak, by nie ubrudzić ani siebie, ani niczego wokół. Widziałom ciasta wystawione w gablocie – wszystkie miały tonę kremu i milion dodatków. Bałom się za nie zabierać.

Odłożyłom szklankę i sięgnęłom po długopis. Czułom coś. Nie wiem, co to było, ale coś mi mówiło, że powstanie z tego naprawdę dobry tekst. Oby. Na pewno poprawiłoby mi to humor i uchroniło moje uda przed powtórzeniem tego, co zrobiłom wczoraj.

To był impuls. Nie mówię, że żałuję, bo nie żałuję, ale nie mogę teraz zrobić tego znów. Póki co, muszę zająć się powstałymi ranami, zanim przybędą kolejne. Nie chcę, żeby wdała się infekcja, żeby stało mi się coś poważnego.

Moths In The SunlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz