Nie mogłom odpędzić się od poczucia winy, że całe dnie spędzam teraz na siedzeniu w domu i oglądaniu telewizji lub przeglądaniu mediów społecznościowych. Przestałom chodzić do kawiarni regularnie, choć wciąż staram się zajrzeć tam przynajmniej trzy razy w tygodniu. Po prostu stało się to trudniejsze, kiedy nie musiałom wychodzić z domu do szkoły.
Całymi dniami byłom samo i to było jak spełnienie marzeń. Właśnie dlatego uwielbiałom wakacje, choć nie znosiłom lata; rodzice i Sebastian byli w pracy od rana do popołudnia, a to oznaczało, że przez kilka dobrych godzin miałom cały dom tylko dla siebie. To oznaczało tylko jedno.
Nie siedziałom tylko w swoim pokoju, większość dnia spędzałom na kanapie w salonie. Słuchałom muzyki bez słuchawek i oglądałom tureckie seriale, które kojarzyłom z wizyt u babci, gdy byłom dzieckiem. Powtarzali stare odcinki, więc czasem dopadała mnie nostalgia, ale czasem trafiałom na premierę lub odcinek, którego nie widziałom u babci, więc mogłom dowiedzieć się więcej o bohaterach. Nie to, że miało to jakiekolwiek znaczenie. Nie oglądałom dla fabuły, chciałom tylko zabić czas.
Kiedy wychodziłom do kawiarni, czułom się lepiej z samym sobą. Wychodziłom z domu, widziałom się z Tih, zaznawałom świeżego powietrza i nie gapiłom się bez sensu w telefon. Ale wychodzenie z domu było trudne. Za każdym razem brzuch bolał mnie ze stresu, a ja pociłom się niewyobrażalnie, bo ciągle miałom wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, że krzywo chodzę, garbię się lub wiatr zepsuł mi włosy i wyglądam jak klaun. To było straszne. Nerwy chwilowo znikały, gdy byłom w kawiarni, ale później, gdy musiałom wrócić do domu, wracały. Mimo wszystko chyba byłom z siebie dumne, że wychodzę z domu. Że jeszcze potrafię to zrobić.
Dzisiaj jednak nie miałom najmniejszej ochoty na opuszczanie swojego bezpiecznego azylu. Mój pokój zaczął przypominać jaskinię, bo nie podnosiłom rolet, ale czułom się dobrze w półmroku. Spałom do południa, poszłom do kuchni po śniadanie i od tamtej pory nie ruszałom się z mojego łóżka. I choć wczoraj byłom w kawiarni, rozmawiałom chwilę z Tih i nawet wróciłom na piechotę (choć zajęło mi to godzinę), czułom się okropnie z tym, że marnuję czas w ten sposób.
Jęknęłom niechętnie i wstałom, przeciągając się potężnie i ziewając. Spojrzałom na zasłonięte okno. Nie mogę przecież wiecznie żyć w ciemności, nawet jeśli to takie przyjemne. Przez chwilę biłom się z myślami, w końcu jednak postanawiając najpierw się ubrać, zanim odsłonię okno. Może przesadzam, ale wolałom nie ryzykować, że sąsiedzi mnie zobaczą. Uroki mieszkania w domu jednorodzinnym.
Zazwyczaj w wakacje spałom w samej bieliźnie, jako że nie musiałom wstawać rano, a pozostali domownicy nigdy nie zaglądali do mnie przed wyjściem do pracy. Zresztą, moje drzwi i tak były zamknięte na klucz. Gdyby mama się dowiedziała, pewnie byłaby zła, ale póki co miałom to szczęście, że nie próbowała rano dostać się do mojego pokoju i nie spotkała się jeszcze z zamkniętymi drzwiami. Dobrze. Nie potrzebowałom kolejnego powodu do kłótni.
Założyłom dresowe spodenki do kolan i pierwszą lepszą koszulkę, która wpadła mi w ręce. Po tym odsłoniłom okno, wpuszczając do pokoju światło. Niebo było pochmurne, więc nie musiałom martwić się ostrymi promieniami słońca, choć i tak wolałom zostawić rolety opuszczone. Ale nie mogłom spędzić reszty życia w ciemności. Musiałom się w końcu za siebie wziąć.
Tih mówiło, że zaczęło szukać pracy w połowie lipca, a chwilę przed sierpniem trafiło na ofertę pracy w kawiarni. Może i jest dopiero dwudziesty pierwszy maja, ale w moim przypadku znalezienie pracy nie pójdzie tak łatwo i szybko, jak poszło w przypadku Tih. Nie jestem tak otwarte i towarzyskie, nie spodobam się potencjalnym pracodawcom. Ale może jeśli zabiorę się za to teraz, później będzie mi łatwiej. No i, będę spokojniejsze, że rodzice nie nałożą na mnie presji czasu, a ja zostanę pasożytem, którego w końcu się pozbędą. Na samą myśl o tym przeszedł mnie zimny dreszcz.
CZYTASZ
Moths In The Sunlight
Teen Fiction„Budzisz w moim brzuchu ćmy, które zawsze zmierzają w stronę światła. Jesteś Słońcem, do którego lecą, próbując zaznać jego ciepła chociaż na chwilę [...] Ćmy, tak często niedoceniane, oddają całą istotę mojej miłości do Ciebie." Haves przeraża doro...