28: Tih

4 2 0
                                    

Zerknęłom ukradkiem na Evelyn, zaraz szybko odwracając wzrok. Nie chciałom, by zauważyła, że jej się przyglądam. Wolałom nie ryzykować, że zdenerwuję ją jeszcze bardziej i tylko pogorszę jej humor, który chyba i tak nie był dziś zbyt dobry.

Evelyn od rana była jakby... Nerwowa. Wszystko robiła szybko i gwałtownie, nie uśmiechała się do mnie ani do klientów, nie żartowała ze mną, co chwila wzdychała i marszczyła brwi w sposób, który jasno mówił, że coś jest nie tak. Przez cały czas pracy w kawiarni miałom okazję kilka razy pracować ze zdenerwowaną Evelyn, ale dawno się to nie zdarzyło, a ja nie miałom pojęcia, co robić. Do tej pory po prostu nie wchodziłom jej w drogę i skupiałom się na swojej robocie bardziej, tak, by mieć pewność, że nie zrobiłom żadnego błędu i nie muszę dodatkowo jej denerwować. Ale od ostatniego czasu, gdy coś było nie tak, minęło kilka dobrych miesięcy. Trochę się od tamtego czasu zmieniło, stałyśmy się sobie bliższe i teraz unikanie jej i udawanie, że nie widzę, że coś się stało, byłoby głupie i zwyczajnie samolubne.

Dziewczyna stanęła obok mnie i przetarła ladę, poprawiając słoik z napiwkami i nasze notesy, które leżały niżej, schowane przed wzrokiem klientów. Kiedyś zapytałom, po co nam notesy, skoro zamówienia przyjmujemy tutaj, nie przy stolikach, i od razu możemy nabić wszystko na kasę. Wtedy Evelyn powiedziała, że mogę z nim zrobić co chcę. Ona zapisywała tam pomysły na nowe desery czy dodatki do napojów, notowała uwagi klientów, starała się, by ulepszyć kawiarnię najbardziej, jak tylko się dało. Też próbowałom to robić, by jej pomóc, zapisywałom najczęściej wybierane połączenia kawy i ciasta, żebyśmy mogły zrobić „deser dnia", co wybierały różne osoby, by wiedzieć, co mogłyby polubić inne osoby z podobną aurą i wciskałom tam wszystkie pomysły na nowe, szalone nazwy nowych, szalonych deserów, na przykład niebieskich babeczek z głową dinozaura, ciasta z podejrzaną, zieloną polewą lub shake'a z dodatkiem malutkich ciasteczek wyglądających jak rybki. Choć zazwyczaj po prostu bazgrałom w nim podczas przerwy, kreśliłom kółka, kwadraty i trójkąty, rozrysowywałom skomplikowane mechanizmy, które nagle pojawiały się w mojej głowie (nie były wcale takie skomplikowane, ale po prostu musiałom je rozrysować, bo bez tego nie mogłobym wrócić do pracy).

Rozejrzałom się po kawiarni, ale każdy klient był zajęty sobą. W wakacje nie będziemy miały tyle luzów. Z jednej strony trochę to straszne, ale z drugiej naprawdę nie mogę się tego doczekać...

Zerknęłom na Evelyn. Miała poważną minę, tę, która zapewne była powodem, dlaczego wszyscy na początku brali ją za straszną i niemiłą. W pewnym momencie spojrzała na mnie, ale mimo tego, że trochę się wystraszyłom, nie odwróciłom wzroku.

Nic nie powiedziała, więc to ja przerwałom ciszę.

– Wszystko okej? – zapytałom, zaraz czując się przez to głupio. Przecież doskonale widziałom, że nie było okej. Dodałom więc szybko: – Jeśli chcesz, możemy porozmawiać. Wiesz, że zawsze...

– Nie chcę. – rzuciła, odwracając wzrok i upewniając się, że wszystkie ciasta w gablocie ładnie się prezentują. – Doceniam i dziękuję, ale nie chcę rozmawiać.

Poczułom odrobinę rozczarowania, ale właściwie, spodziewałom się tego. Evelyn zawsze była raczej skrytą osobą i niewiele o sobie mówiła. Owszem, zdarzało się, że opowiadała mi o swoich rodzicach lub znajomych, kiedyś obgadywałyśmy jej byłych, ale Evelyn raczej nie była osobą, która zwierzałaby się ze swoich problemów czy uczuć. Nie to, że to coś złego; wiedziała, że jestem obok i chętnie jej pomogę, gdyby tylko miała ochotę powiedzieć mi, o co chodzi. Jeśli nie chciała tego robić, nie musiała. Mogłom wesprzeć ją w inny sposób, postarać się na tyle, na ile mogłom, by przynajmniej praca w kawiarni nie dokładała jej stresów.

Moths In The SunlightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz