Rozdział 15-Poszukiwania

19 4 0
                                    

Maggie nie wróciła ani wieczorem, ani następnego dnia. Teraz już wszyscy którzy znali dziewczynę zaczęli się niepokoić i martwić. I nie tylko oni. Chejron również niepokoił się o Maggie.
To on sprawował nad nią opiekę w świecie śmiertelników. Udawał wtedy jej nowego sąsiada i zwykle dawał dziewczynie dobre rady. Zaprzyjaźnili się, więc centaur od razu wydał pozwolenie na poszukiwania dziewczyny.
-Musimy ją znaleźć.-mówił Leo kiedy razem z resztą herosów krążyli po lesie.
Większość mieszkańców obozu szukało dziewczyny. Maggie pomimo  tego, że razem z braćmi chodziła po obozie i wysadzała domki lub robiła inne kawały to była bardzo miła i pomocna, dlatego też wiele osób ją lubiło.
Najbardziej zaangażowani byli oczywiście mieszkańcy Jedenastki. Travis i Connor mieli wyżuty sumienia. Zwłaszcza Travis ponieważ uświadomił sobie w końcu, że nie powinien tak postępować.
-Mówiłem ci, że tak będzie, to twoja wina, Travis.
-Zrobisz mi wyrzuty później. Teraz naprawdę trzeba ją znaleźć.-odparł bratu. On wiedział doskonale, że Connor ma rację.
-Będę ci robił wyrzuty do końca, życia jeśli jej nie znajdziemy.
-Przestańcie w końcu!-krzyknęła Alice. Ona i Julia były bardzo roztrzęsione. Chris i Cecil krążyli po lesie jak duchy, nie docierały do nich żadne słowa rodzeństwa. Może tego nie było widać na pierwszy rzut oka, ale dzieci Hermesa były ze sobą bardzo zżyte. Wszyscy byli do siebie tak podobni i tak dobrze się dogadywali, że nie wyobrażali sobie życia bez siebie.
Inni mieszkańcy obozu byli nie mniej zmartwieni co dzieci Hermesa. Percy i Annabeth rozdzielali się co jakiś czas ze smętnymi minami przeszukując większą część lasu. Piper chodziła razem ze zdruzgotanym Leonem. Bała się go zostawić samego bo chłopak w takim stanie mógł zabłądzić, albo zrobić coś bardzo głupiego.
W poszukiwania zaangażowali się nawet mieszkańcy domku 4, którzy na ogół nie przepadali za dzieciakami Hermesa. Całe domeki Apolla i Ateny, dzieci Hecate również brały udział w poszukiwaniach. To tylko niektórzy, ale tak naprawdę z całego obozu była przynajmniej jedna osoba z każdego domku. Wszyscy mieli nadzieję, że Maggie powróci do nich cała i zdrowa.

*****

Tymczasem Maggie szła w kierunku wskazanym jej przez driady. Szła tak już drugi dzień i dopiero co natrafiła na ścieżkę, na której musi skręcić w lewo. "Skoro ta ścieżka była tak daleko to jakim cudem dotarłam tam w jeden wieczór?" spytała samą siebie. Podejrzewała, że driady musiały jej wskazać drogę bezpieczniejszą lub taką, którą znały bo Maggie czuła w kościach, że ta droga, którą ona przybiegła pod wielką brzozę nie była znana Hamadriadą.
Była wykończona tą całą drogą. Nie jadła nic od dwóch dni, a wody napiła się bardzo niewiele, ponieważ po drodze było tylko małe jeziorko i dziewczyna obawiała się, że z tą wodą może być coś nie tak. Nie zatrzymała się na sen ponieważ bała się spotkać Piekielnego ogara lub tego smoka, o którym mówiły driady. Nie miała do obrony nic poza małym sztyletem przymocowanym do łytki. To był jeden ze sztyletów od Aresa, czyli naprawdę dobry i mocny, ale niestety niewystarczający do obrony przed smokiem, czy czymś innym.
Nastolatka była też wymęczona psychicznie. Cały czas myślała nad kłutnią z Leonem. Nie chciała się z nim kłucić, ale....Po prostu chciała się dowiedzieć prawdy. Teraz już kompletnie nie wiedziała kto mówi prawdę, a kto kłamie. Może to faktycznie Travis i Connor kłamali. Przecież to powinno być dla niej oczywiste, że jej bracia chcieli żeby ona się pokłiciła z Valdezem. Ale oni byli tacy przekonujący. Leo nie miał powodów by ją okłamać, ale co prawda znali się krótko i dlatego też uwierzyła braciom.
-To Travis i Connor kłamali. Dlaczego ja ci nie uwierzyłam Leo? To wszystko powinno być takie oczywiste. Jestem idiotką.-powiedziała do siebie i wtedy do jej uszu dotarł potworny ryk. Maggie podskoczyła ze strachu i schowała się za drzewo. Ogień buchnął nad drzewami, a drzewa zaskrzypiały. To był smok. Moon była przerażona. Co miała teraz zrobić?
Obozowicze również dostrzegli ogień nad drzewami.
-To smok!-krzyknęła Annabeth.-Musi był młody i wściekły.
-MAGGIE!!-krzyknęli Hoodowie i Leo w tym samym momencie i rzucili się pędem przed siebie.
-Chłopaki!!-krzyknął ktoś za nimi, ale oni nie chcieli ich słuchać. Synowie Hermesa wyciągnęli swoje miecze, a Leon podpalił sobie dłonie. Nie lubił walczyć mieczem, a ogień był przydatny.
Musieli dotrzeć do smoka. Podejrzewali, że tam znajdą Maggie. Inni herosi nie wiedzieli co zrobić, ale po chwili rzucili się biegiem za chłopakami.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz