Rozdział 9-Piper MacLean lekarz złamanych serc

30 5 0
                                    

-Maggie!
-O to ty Leo.-ucieszyła się blądynka widząc przyjaciela biegnącego w jej stronę.-Stało się coś?
-Tak..znaczy nie. Chciałem po prostu z tobą pogadać. W sensie przeprosić cię za Harleya.
-E tam nic nie szkodzi. Dzieciak ma po prostu trochę za długi język.-odparła.-Ale ogólnie to miło jest słyszeć, że komuś się śnię. Zwłaszcza, że tym kumś jesteś ty.-dodała zbliżając się powoli do chłopaka z zawadiackim uśmechem. Latynos nie wiedząc co ma zrobić powoli się cofał.-Często ci się to zdarza?-spytała gdy chłopak dotykał plecami drzewa.-I wogóle te sny są przyjemne?
-Eee...ja..no bo...ten...-zaczął się jąkać. Jego policzki stały się czerwone i czuł, że zaraz jego włosy staną w płomieniach. Ona była blisko. Bardzo blisko. Widział łobuziarskie ogniki w jej brązowych oczach i maluteńskie piegi na nosie, których nie da się zobaczyć z większej odległości.
-Żartuję przecież.-wybuchnęła śmiechem odsuwając się od niego.-Szkoda, że nie widziałeś swojej miny.
Leo odetchnął z ulgą. Nie był gotowy na taki zwrot akcji, tym bardziej, że jeszcze wczoraj Piper mówiła mu, że Moon jest zakochana w Jacksonie.
-Niezłe te twoje żarty. Zbiłaś mnie z tropu.-przyznał drapiąc się po karku. Dziewczyna wysłała mu promienny uśmiech.-Masz coś do roboty? Bo jeśli nie to może...poszłabyś ze mną do Bunkru? Mam parę rzeczy do naprawy, a twoje towarzystwo jest sto razy lepsze od Harleya.
-W zasadzie to miałam iść na arenę trochę potrenować, ale to zawsze może poczekać.-odparła i oboje ruszyli w stronę lasu.
-Wiesz...Piper mi powiedziała, że...tylko nie zrozum jej źle ona chce pomóc...
-Do brzegu Valdez.
-No bo powiedziała mi, że jesteś zadużona w Jacksonie noi powiedziała, że szuka czegoś dla ciebie żebyś się w nim odkochała, a że ja też ostatnio przeżyłem ból rozstania to pomyślała, że ci pomogę noi właśnie szukałem cię dlatego, chociaż w zasadzie nie tylko dla tego no bo chciałem z tobą spędzić trochę czasu i tak jakoś wyszło. Ale nie obrażaj się na nią ona chciała tylko pomóc.-bełkotał chłopak. Mówił tak szybko, że Maggie potrzebowała chwili by jego słowa do niej dotarły.
-No dobra. Rozumiem ją. I chyba muszę przyznać, że jej plan działa.
-Serio?
-Tak. Odkąd sobie z tobą spaceruję przestałam sobie zawracać głowy Percym.
"Kurde ta fucha dzieciaka Afrodyty pasuje do Piper jak ulał. Piper MacLean lekarz złamanych serc."- pomyślał chłopak.
-Cieszę się z tego powodu. Myślę, że jak tak dalej doktor Piper cię będzie leczyła to Percy Jackson pójdzie w zapomnienie.
-Ehh..liczę na to.-westchnęła dziewczyna.-Słuchaj Leo...nie chciał byś się może wybrać ze mną do miasta? Planuję małą wycieczkę bo nigdy się chyba nie doczekam tych żelek od Cecila.
-Wiesz, że to trochę niebezpieczne?
-No, tak, ale mając przy sobie miecz i chłopaka, który miota ogniem i jest na niego odporny to już chyba bezpieczniejsze, co nie?-spytała że słodkim uśmiechem. Leo walczył że sobą wewnętrznie.
"A jak coś nas zaatakuje? No, ale przecież nie mogę jej puścić samej. Jak nie pójdę to większe prawdopodobieństwo, że ona sama tam zginie."- jego myśli przedstawiały same złe scenariusze, ale postanowił, że nie zostawi jej przecież samej.
-No dobra pójdę z tobą.-odparł z krzywym uśmiechem. Dziewczyna niespodziewanie rzuciła się mu na szyję.
-Dziękuję ci Leo!-pisnęła radośnie. Wyglądała na bardzo szczęśliwą, a Leona zapiekły policzki. Znowu. Ostatnimi czasy rumienił się i podpalał bardzo często. Aż zbyt często i to zawsze w towarzystwie córki Hermesa.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz