Rozdział 18-Głos Hefajstosa

26 4 8
                                    

-Na pewno dobrze się czujesz?-spytała po raz kolejny Alice. Minął tydzień od potyczki ze smokiem. Maggie wracała po woli do pełnego zdrowia. Nie była jeszcze na siłach by chodzić na treningi czy inne zajęcia, nie chodziła też po obozie sama bo zawsze, ktoś z jej rodzeństwa jej pilnował. Mieszkańcy Jedenastki po prostu bali się, że ich siostra może zasłabnąć.
Travis i Connor cały czas przepraszali Maggie, ale ona nie chciała im wybaczyć tak łatwo.
-A dziwicie jej się? Przecież to co zrobiliście było okropne. Ja bym wam nie wybaczyła do końca życia.-powiedzia do nich któregoś razu Julia.
Szczerze mówiąc fizycznie Moon czuła się już praktycznie zdrowa. Gorzej było z jej psychiką. Nikt, ale to naprawdę nikt nie chciał jej powiedzieć co się dzieje z Leo. Nie wiedziała czy chłopak czuje się lepiej, czy gorzej, czy on wogóle żyje. Kilka razy odwiedzili ją Percy i Annabeth, a kiedy spytała o Leona oni milkli natychmiast.

*****

-Will co z nim?-spytała Nyssa, kiedy Solace ponownie odwiedził domek Hefajstosa. Blądyn pokręcił lekko głową.
-Musimy dalej czekać.
-Ale ile to czekanie może trwać?! On prawie dwa tygodnie jest nieprzytomny!
-Wiem Nyssa, ale nic na to nie poradzę. Jeśli chcesz coś zrobić to módl się do Hefajstosa, żeby nie zabrał wam brata.-odparł.-Wiem, że to jest trudne tak cały czas czekać, ale zrób to, wy to zróbcie wszystkie dzieci Hefajstosa, dla Leona.-dodał jeszcze i wyszedł.
Leo był nieprzytomny. Leżał bezwładnie na swoim łóżku w Dziewiątce od czasu potyczki ze smokiem. Nie wiedział co się wokół niego dzieje. Przed oczami miał ciemność, a w uszach głuchy szum i tak bez przerwy od półtora tygodnia. Czuł się jakby był w jakimś dziwnym śnie, z którego nie może się wyrwać. Nagle szum w jego uszach, przestał być szumem, a stał się głosem. Głosem Hefajstosa.
-"Leo, walcz dalej. Nie poddawaj się. Ta dziewczyna nie spała od kilku dni tylko modliła się o to byś do niej wrócił. To jeszcze nie czas abyś ponownie odwiedził podziemie."-powiedział, a potem w uszach znów pojawił się szum, ale tylko na chwilę. Potem do uszu chłopaka dotarły głosy jego rodzeństwa.
-A jak on się nie obudzi?-zapytał Harley ze łzami w oczach.
-Obudzi się. Zobaczysz. On nie takie rzeczy przechodził.-odparła smutno Nyssa. Chciała być silna dla młodszego brata, ale to nie było takie łatwe, bo w środku sama czuła się tak jak Harley.
Leo tylko tego słuchał. Powieki były za ciężkie, żeby mógł je podnieść, a wargi jakby przyklejone do siebie. Chciał coś powiedzieć. Powiedzieć, że przecież żyje, i że wiedział, że jednak Nyssa nie ma serca z kamienia, bo się o niego martwi, ale zwyczajnie nie mógł.
Potem usłyszał odległe pukanie do drzwi i kroki. Kiedy któreś z dzieci Hefajstosa otworzyło drzwi do środka jak burza, ktoś wpadł.
-Maggie? Na bogów co ty tu robisz?
-Przepraszam, ale ja musiałam. Co z Leo? Nikt mi nic nie mówi, a ja muszę wiedzieć.-powiedziała dziewczyna na jednym wdechu. Udało jej się wymknąć z domku tak by nikt nie zauważył i jak najszybciej przybiegła do domku 9.
Leonowi serce zabiło szybciej. Jej głos zadziałał na niego tak, że zapragnął ją zobaczyć. Powieki nagle przestały być takie ciężkie i chłopak spróbował otworzyć oczy. Oślepiło go światło, ale nie zniechęciło. Zamrugał kilka razy rozpoznając sypialnię Dziewiątki.
Nyssa nie odzywała się przez jakiś czas, aż w końcu westchnęła głęboko.
-Leo.....Will mówi, że trzeba czekać.
-Ale na co?
-Właśnie na co, Nyssa?
Obie dziewczyny podskoczyły, a Harley wychyną głowę z pokoju obok.
-Leo!-krzyknął chłopczyk i rzucił się bratu na szyję.
Leo ledwo stał na nogach więc podtrzymywał się ściany, ale to teraz nie było najważniejsze. Oddał uścisk brata z całych sił jakie miał. Potem objęła go Nyssa, która nie mogła uwierzyć w to, że jeszcze chwilę temu Valdez leżał nieprzytomny.
Po wyściskaniu przez rodzeństwo latynos spojrzał na Maggie. W jej oczach były łzy. I ona sama nie wiedziała czy to są łzy szczęścia, czy wzruszenia, czy może rozpaczy, bo myślała, że już nie zobaczy tego chłopaka.
Bez zastanowienia rzuciła się mu na szyję i uścisnęła tak mocno, że ledwo mógł oddychać, ale oddał ten uścisk z taką radością jakiej jeszcze nigdy nie czuł.
-Myślałam, że już cię nie zobaczę.-powiedziała, a kilka łez spłynęło jej po policzkach. Leo uśmiechnął się łagodnie i przetarł swoimi kciukami łzy dziewczyny.
-No llores chica. Nigdzie się nie wybieram.
-Ale jak?-spytała Nyssa.-Jeszcze chwilę temu leżałeś tam...bez życia.
-Usłyszałem głos Hefajstosa.-odparł szczerze się uśmiechając.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz