Rozdział 12-Kłamstwo

26 3 0
                                    

Leo czuł się o wiele lepiej widząc jak Maggie znów zaczyna wracać do formy. Dziewczyna znowu zaczęła wycinać kawały obozowiczom razem z resztą mieszkańców Jedenastki.
Kiedy wracał od dzieci Demeter, którym reperował drzwi domku natknął się na Travisa. "Oj będzie źle"  pomyślał.
-Valdez cóż na miła niespodzianka.-powiedział Hood z dziwnym uśmiechem.-Można cię prosić na słówko?
-Wieszzzz..mam dużo roboty. Może innym razem.
-O nie, nie, nie. Słuchaj zacząłem już się przyzwyczajać do tego, że moja siostra się z tobą przyjaźni, ale wiedz, że po waszej ostatniej wyprawie do miasta mamy cię na oku. Lepiej się przygotuj bo to co planujemy ci zrobić nie będzie  przyjemne.-oznajmił i jakby nigdy nic odszedł.
Leon miał serdecznie dosyć zachowania Hoodów. Ale nie owijając w bawełnę bał się ich zemsty. Mogli zrobić dosłownie wszystko. Wysadzić domek 9, podłożyć miny albo wnyki wokół domku, albo wokół jego łóżka, mogli mu podrzucić węża, pająki, karaluchy. Mieli do dyspozycji wiele rzeczy.
Jednak najgorszą wizją było to, że mogli zmanipulować Maggie, tak by przeszła na ich stronę. Valdez wiedział, że dziewczyna nie jest głupia i łatwowierna, ale Hoodowie jako dzieci Hermesa odziedziczyli spryt i zdolności manipulatorskie zupełnie tak jak ich siostra, ale jednak byli jej rodzeństwem. Komu uwierzyłaby w podobnej sytuacji? Swoim braciom czy jemu? Obawiał się, że chyba dziewczyna wybrałaby pierwszą z opcji.

*****

-Co wy wogóle wymyślacie?-spytała Maggie krążąc po pokoju.
-Nic nie wymyślamy. To czysta prawda. Widzieliśmy na własne oczy, prawda Connor?
-Jak najbardziej.-zgodził się z bratem, ale miał lekkie obawy wobec planów brata. Kłamali jej w żywe oczy. Jeśli dziewczyna dowiedziałaby się prawdy prawdopodobnie już nigdy by się do niech nie odezwała, albo co gorsza wyniosłaby się z obozu i znów wróciła do matki.
-Nie wieżę w to. Leo taki nie jest.
-A jaki jest? Znacie się nie całe dwa miesiące. Skąd możesz wiedzieć jaki jest naprawdę?
-Po prostu wiem. Nigdy w życiu nie zaprzyjaźniłby się że mną dla zakładu i na pewno by się ze mnie nie wyśmiewał.
-Przecież sami widzieliśmy jak rozmawia o tym z Piper i Percym.
-Nie wieżę wam.
-Maggie zrozum, że on taki po prostu jest. Ostrzegaliśmy cię przed nim. Jackson też nie jest lepszy. Wielki pan bohater, synalek Posejdona. Oni oboje są siebie warci, a Piper może I wygląda na miłą i czasami faktycznie taka jest, ale jak przyjdzie co do czego to potrafi wbić ci nurz w plecy. On się z tobą zaprzyjaźnił, zbliżył się do ciebie na tyle żeby poznać twoje tajemnice i słabości dla zakładu. Nigdy tak naprawdę cię nie lubił.-mówił Travis. Był genialny w kłamstwie. Sam siebie zaskoczył tym jak jego głos był pewny słów. Wiedział, że w tej chwili rani siostrę i bolało go to, ale nie chciał stracić tak bliskiej mu osoby. Jeśli przestałaby kumplować się z Valdezem spędzałaby więcej czasu z nim i Connorem jak jeszcze niedawno.
Maggie czuła się rozdarta i rozżalona. Nie wiedziała czy ufać braciom czy wierzyć w to, że Leo taki nie jest. Hoodowie mieli powody żeby nie lubić Leona i nie pozwalali Moon się z nim spotykać, ale czy byliby aż tak okrutni? Maggie myślała, że dobrze zna swoich braci i nie posunęliby się do czegoś takiego.
-Czyli...on mnie...nie lubi?-spytała bliska płaczu.-Nic...ani trochę?
-Przykro mi siostra. Wiemy, że bardzo się z nim zżyłaś, ale to zwykły oszust.-powiedział Connor. Był zły na siebie i na brata widząc stan Maggie.
Dziewczyna była załamana, po jej policzkach leciały łzy, ale nie szlochała. Przeżywała ból w środku. Nie chciała wierzyć w to, że Leon Valdez, którego tak strasznie polubiła, który był jej przyjacielem, do którego ostatnio zaczęła czuć.coś więcej......nie lubił jej nawet. Nie czuł do niej ani trochę sympatii. To było straszne. Otarła łzy i wybiegła z domku. Hoodowie wylecieli zaraz za nią, ale ona jakby rozpłynęła się pomiędzy innymi obozowiczami.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz