Od kiedy Maggie trafiła do obozu jesień i zima zawsze były tutaj najgorszymi porami roku, zwłaszcza dla mieszkańców Jedenastki.
Domek Hermesa ze wszystkich domków w obozie przypominał typowy domek letniskowy, więc nie był przystosowany do takich warunków pogodowych. Za dnia nie było jeszcze tak źle, ale w nocy to był istny koszmar. Dzieci Hermesa przemarzały każdej nocy od jakiegoś tygodnia bo właśnie wtedy pogoda zaczęła się pogarszać.
-Zazdroszczę waszemu domkowi.-przyznała kiedy razem z Leonem szła do Bunkru 9. Oboje nic jeszcze sobie nie powiedzieli, a w zasadzie to zachowywali się tak jakby tej sytuacji z "prawie pocałunkiem" wogóle nie było.-A w zasadzie to zazdroszczę tobie. Przecież ty pewnie nie czujesz zimna.-dodała patrząc na chłopaka. Ona była cała zmarznięta i jak najszczelniej się dało zawiązała szalik i obtuliła się własnymi ramionami, a od niego wręcz emanowało ciepło.
-Kiedyś ci mówiłem, że robię za ognisko na nogach.-zaśmiał się. Tak naprawdę to odczuwał zimno, ale jakieś dwa razy mniejsze niż inni. W każdej chwili mógł przywołać ogień, albo podpalić sam siebie i zimno znikało.-Czasami jednak ta umiejętność się przydaje.
-Chciałabym urodzić się dzieckiem Hefajstosa.-westchnęła.
"Oj nie, nie. Dobrze jest jak jest i lepiej, żeby w innym uniwersum też było tak, że nie jesteś moją siostrą" pomyślał chłopak.
W Bunkrze 9 było cieplej niż na zewnątrz, ale nie na tyle by Maggie mogła zdjąć kortkę. W środku nie było nikogo poza nimi dwojgiem bo inne dzieci Hefajstosa, nie posiadające umiejętności Leona, postanowiły nie marznąć.
-Zastanawiam się po co ja tu z tobą przyszłam.-powiedziała dziewczyna siadając na swoim stałym miejscu.
-Bo mnie uwielbiarz i nie chciałaś skazywać mnie na samotność.-odparł Leo grzebiąc w skrzynce z narzędziami.
-No może, ale po co ty tu przyszłeś?
-Bo muszę to skończyć.
-Nawet nie pytam do czego ta machina i po co ci ona. Po prostu kończ ją szybko, chyba, że chcesz mieć mnie na sumieniu. Wystarczy, że nocą tak marznę.
-Chodź tu.-westchnął z rozbawieniem. Dziewczyna niechętnie podniosła się z krzesła i usiadła obok niego. Leo podpalił sobie włosy.-Lepiej?
-Ze sto razy, nie mogłeś tak od razu?-spytała przysuwając się bliżej. Na codzień biło od niego ciepło, a teraz gdy jego włosy zajęły się ogniem chłopak naprawdę był żywym ogniskiem.
-Mogłem, ale wolałe posłuchać twoich narzekań.
-Tak bardzo lubisz patrzeć jak się męczę?
-Nie, ale twoje narzekania są słodkie. Zachowujesz się wtedy jak małe dziecko.
-Ha ha ha, kto to mówi? Masz prwie 17 lat, a wyglądasz jakbyś miał 14.
-No ej, to nie moja wina, że bogowie chcą pooglądać taką buźkę, dłużej w pełnej okazałości.
-Phy!-pryknęła dziewczyna.-Narcyz.
-Wypraszam sobie! Ja się nie zakochałem we własnym odbiciu.
-Jeszcze.
-Lubisz się ze mną drażnić, przyznj to.
-Oczywiście to moje życiowe powołanie.-odparła z uśmiechem na twarzy.
Siedzieli tam z godzinę, ale mimo tego, że Leo specjalnie podpalił sobie włosy Maggie cały czas było zimno. Ku jej niezadowoleniu dostała kataru.
-Dobra to nie ma sensu zbieramy się, dokończę to kiedy indziej.-oznajmił Valdez wstając z ziemi i podał rękę blądynce, która z chęcią przyjęła pomoc.-Nie chcem przecież mieć cię na sumieniu.
-Dzięki ci, ale chyba twoje sumienie jest obciążone pretensjami mojego nosa.-odparła. Leo zaśmiał się na jej słowa, a ona tylko się uśmiechnęła.
Kiedy wracali Moon cała trzęsła się z zimna.
-No coś czuję, że się przeziębiłaś.
-Nie zauważyłam detektywie.-fuknęła szczękając zębami. Leo przewrócił oczami i objął ją ramieniem. Po ciele dziewczyny rozniosły się przyjemnie ciepło. Gdyby zrobił to wcześniej i mógł robić to ciągle to mogłaby siedzieć z nim w Bunkrze do rana.
Może katar wcale nie jest taki zły? O ile Leo będzie obejmował ją ramieniem to na pewno zły nie będzie.
CZYTASZ
Córka Hermesa/Leo Valdez
Hayran KurguLeo po tym jak trafia do Obozu Herosów poznaje wiele osób, ale nie zwraca zbytnio na nie uwagi. Jednak pewnego dnia po zerwaniu ze swoją pierwszą prawdziwą miłością Calipso, przechadza się z Piper po Obozie jego uwagę przykówają trzej potomkowie Bog...