Rozdział 40-To było wspaniałe uczucie

18 3 1
                                    

Herosi gwałtownie odwrócili się w stronę Davida i Sue. Ich przyjaciele patrzyli na nich przerażonym i wyczekującym wzrokiem.
-Widzą przez mgłę.-szepnął Valdez podtrzymując swoją dziewczynę.
-Wyjaśnimy wam wszystko, ale nie tutaj.-oświadczyła Moon.
Sue i David szli przed herosami z mętlikiem w głowie. Nie wiedzieli co tu się wydarzyło i co to wszystko ma znaczyć. Czasami wymieniali ze sobą spojrzenia i ukradkiem zerkała na herosów, którzy byli w dość opłakanym stanie.
Brudni i zakrawawieni z zadrapaniami na całym ciele. Nie był to przyjemny widok. Współczuli im takiego życia. Domyślali się, że takie rzeczy w ich przypadku mogą dziać się często.
Maggie szła podtrzymywana przez Leona. Po bliskim kontakcie ze ścianą kręciło jej się w głowie, a plecy okropnie bolały. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju w internacie, a jedyną rzeczą na jaką miała ochotę to wtulenie się w chłopaka. Wiedziała jednak, że Sue i Davidowi należą się wyjaśnienia, w końcu widzieli co się zdarzyło.
Recepcjonistka nie zwróciła nawet uwagi na opłakanym stan dwójki nastolatków, co było dla nich zbawieniem. Szybko zabrali klucze i powędrowali do swoich pokoi.
W pokoju 21 na drugim piętrze nie było nikogo prócz nich. Leo siedział na łóżku swojej dziewczyny oparty plecami o ścianę, a Maggie usadowiła się tuż obok niego mocno ściskając dłoń latynosa.
-Co to było?!-spytała Sue.
-Empuza. Wampirzyca z podziemia.-odparł Valdez.
-A coś więcej?
-No to może od początku.-zaczęła Maggie.-Ale pamiętajcie, że to co usłyszycie w tym pokoju jest ściśletajne i nikt nie może się o tym dowiedzieć.-dodała, a jej przyjaciele pokiwali głowami. Blądynka spojrzała na Leona, a ten kiwnął głową na znak, by wszystko im powiedziała.-Jak dobrze wiecie mieszkamy w Npwym Jorku, ale....to wygląda inaczej niż myślicie. Nie mieszkamy w mieszkaniach czy domach z rodzicami i rodzeństwem.
-Ale przecież sama mówiłaś, że masz rodzeństwo...
-Tak, Sue, ale to wygląda inaczej. Mieszkamy w takim obozie.
-Jakim obozie?
-Obozie Herosów.-odparł na pytanie przyjaciela Leo.-Ja i Maggie jesteśmy herosami. Pół ludźmi, pół bogami.
-Wkręcacie nas?-spytał szatyn.
-Nie. To prawda. W Nowym Jorku jest obóz herosów dla dzieci Greckich bogów.
-Jest przeznaczony głównie na lato, ale niektórzy spędzają tam cały rok.-włączyła się Maggie.-Obóz jest chroniony przez magiczną barierę przez, którą potwory takie jak na przykład empuzy nie mogą się przedrzeć.
-Jesteście pół bogami?!-krzyknęła Sue.-Takimi jak Herakles?
-Taaa na tej zasadzie. Tyle, że naszym boskim rodzicem nie jest Zeus.
-Ja jestem córką Hermesa, a Leo to syn Hefajstosa.
-Ja chyba śnię.-powiedział David opadając na krzesło.-I wy takie cyrki z tą emeduzą czy jak jej tam macie codziennie?
-Nie do końca. Jeśli wyjdziemy poza teren obozu to potwory nas wyczują i będą chciały zabić. Nie zdarza się to codziennie, ale istnieją na to duże szanse.
-Ilu jest pół bogów?
-Całkiem dużo. Każdy z pół bogów ma w obozie swoje domki, mieszkamy tam z przyrodnim rodzeństwem. Domków jest aż 20.
-Macie dużo rodzeństwa no nie?-spytała Sue.
-Trochę. Wydawać by się mogło, że to Zeus będzie miał najwięcej dzieciaków, ale okazuje się, że tak nie jest. Wielka Trójka żadko kiedy ma dziecko w tych czasach. Najwięcej dzieci jest u Hermesa i Apolla.-odparł Leo.
-Zmieniając temat.-zaczęła Sue.-Czy inni ludzie też mogą widzieć to co my?
-Nie wszyscy. Są ludzie którzy wodzą przez mgłę, czyli taką jakby czarodziejską zasłonę. Większość ludzi tego nie potrafi, ale zdążają się wyjątki.-powiedziała Maggie.
-A co z prawdziwą Jesic? Znałam ją od podstawówki.
-Obawiam się Sue, że prawdziwej Jesicy już nie ma. Przykro mi.-powiedziała smutno Moon.
Oczy Sue zaszkliły się, ale dziewczyna nie pozwoliła spłynąć łzą. Pokiwała tylko smutno głową.
-Wszyscy mają takie odjazdowe moce jak ty?-spytała David, Leona.
-Nie. Jestem swego rodzaju wyjątkowy. Ostatnie dziecko Hefajstosa z taką samą mocą spowodowało pożar Londynu z 1666. Każdy heros ma inne zdolności odziedziczone po boskim rodzicu. Maggie umie świetnie kraść i rozbrajać zamki tak samo jak jej rodzeństwo, ale każde z nich robi to inaczej.
-Moi bracia Travis i Connor nie potrafią się skradać, ale za to doskonale grają w pokera, siostra Alice świetnie i cicho się wspina. Każdy z nas ma inną zdolność. Chris i Cecil znakomicie biegają, a Julia jest tak bardzo przekonująca, że czasami sama nie wie, czy powiedziała prawdę, czy skłamała. Ja natomiast w kilka chwil mogę rozbroić każdy zamek bezszelestnie, co nie jest takie proste. Moje rodzeństwo dalej nie dowierza w to, że sami tak nie umieją, a uwieżxie mi zamki rozbrajają równie dobrze.-opowiadała Moon.
-W domku Hefajstosa też jest ciekawie. Wszyscy mamy techniczne uzdolnienia, ale nikt nie przekówa mieczy tak jak moja siostra Nyssa. Wszyscy moi bracia są świetni w budowaniu, ale każdy w innej dziedzinie. Mój najmłodszy brat Harley jest swego rodzaju maskotką obozową. Jest jednym z najmłodszych o ile nie najmłodszym obozowiczem i  wszystkich rozczula.-dołączył się Leo.
-Fajnie wam się chyba żyje w tym obozie.-skomentowała Sue.
-Nie zawsze jest tak kolorowo. Życie herosa jest pełne niebezpieczeństw. Jeśli wyjdziemy poza teren obozu łatwo można nas zabić, a bogowie czasami wybierają sobie któregoś z nas na misję. Niebezpieczną misję, z której nie wiadomo czy wrócimy żywi.-wyjaśnił latunos.
Przez chwilę panowała cisza. Wszyscy pogrążyli się we własnych myślach.
Maggie ulżyło i to ogromnie. Nareszcie mogła wszystko z siebie wyżucić. Nie bała się odżucenia, bo poznała Sue i Davida na tyle dobrze, że wiedziała, że im można zaufać i się nie zawieść.
Sue miała dylemat. Bardzo współczuła przyjaciołom takiego życia, sama nie wiedziała co by robiła będąc w ich sytuacji. Ale wiedziała, że na pewno ich nie zostawi. Byli dla niej jak rodzina.
David myślał podobnie. Zdążył polubić Valdeza i Moon na tyle bardzo, że chciał kontynuować tę znaimość. Wiedział, że nie z własnej woli są herosami. Tak po prostu już było i koniec. Czuł się wyjątkowo wiedząc o ich tajemnicy i wiedząc o tym, że jako jeden z nielicznych śmiertelników potrafi widzieć przez mgłę.
Ten dzień na zawsze wrył się w pamięć Leona i Maggie. Wiedzieli, że poza obozem też mają osoby, na których mogą polegać, i które akceptują ich takimi jakimi są. To było wspaniałe uczucie.

*****

Witajcie kochani!
Oto ostatni rozdział tej opowieści. Bardzo będę tęskniła za pisaniem tego, ale nie mogę ciągnąć historii w nieskończoność.
Świetnie pisało mi się to fanfiction i jeszcze lepiej mi się je czytało.
Mam nadzieję, że napiszę do tego jeszcze kiedyś jakiś one short, ale na razie nwm. Zobaczę jak będzie z moją weną.
Mam nadzieję, że do zobaczenia.❤️🥹

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz