Rozdział 36-Telefon od Connora

12 2 0
                                    

Nauczyciele nie szczędzili stresów licealistom. Święta zbliżały się wielkimi krokami i wszędzie można było to wyczuć.
Szkoła powoli zaczynała nabierać kolorów. Wszyscy uczniowie musieli zaangażować się w przystrajanie szkoły.
-Leo trzymaj tą drabinę!-fuknęła na niego Maggie, kiedy znów się zachwiała.
-Spokojnie słońce przecież nie pozwoliłbym ci spaść.-odparł chłopak uśmiechając się szeroko.
Po chwili Moon skończyła wieszać dekoracje i stała już bezpiecznie na ziemi. Spojrzała na swojego chłopaka i ze zgrozą rozejrzała się po korytarzu.
-Leo, znowu się podpaliłeś.-syknęła przez zęby. Obawiała się, że kiedyś moce chłopaka wyjdą na jaw.
Leo umiał kontrolować ogień, byķ ognioodporny i nie marzł, ale pojędyńcze płomyki zawsze mu się wymykały i to w najmniej spodziewanych momentach.
-Spokojnie, choca. Jesteśmy tu sami. Zaczynasz już powoli wariować.
-Wiem. Nie mam już po prostu siły do tego wszystkiego. W obozie nie musieliśmy się ukrywać i nie musiałeś tak kontrolować swojej mocy. Tutaj jest o wiele ciężej.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Ciężko mi kontrolować te płomyki, ale jakoś daję sobie radę. Nie martw się Maggie.-odparł i delikatnie ją pocałował.
-Tęsknię za Hoodami. I za resztą.-powiedziała wtulając się w Valdeza.
-Już niedługo się spotkacie. Ja też tęsknię za swoimi. Nawet za Harleyem i jego długim jęzorem i plotkarstwem.-oznajmił chłopak, a Moon lekko się zaśmiała.
Też tęskniła za młodszym bratem Leona. Mimo, że Harley potrafił nieźle zaleźć za skórę, to był  naprawdę uroczy i rozczulający. Jego plotkarstwo i długi język były znane w całym obozie i jeśli ktoś czegoś nie wiedział (w sprawach nie związanych z zajęciami czy treningami) to pytał o to Harleya.
Chwilę ciszy przerwała dzwoniąca komórka Maggie. Dziewczyna na uczciwie ją kupiła, czego nie zrobiłaby gdyby nie namowy Leona. Niektórych nawyków, w tym małych kradzieży nie potrafiła się oduczyć.
-Halo?
-Cześć, siostra!
-Connor, nie musisz tak krzyczeć.-upomniała go gwałtownie odrywając rękę od ucha. Ucieszyła się słyszonc brata, ale krzyki Connora w końcu spowodują u niej pęknięcie bębenków.-Co tam ciekawego w obozie?
-Sama nuda bez ciebie. Nie mam co robić. Julia złamała rękę, bo się poślizgnęła na lodzie, którego NIE zrobiłem, a Alice znika gdzieś z jakimś chłopakiem. Cecil całymi dniami śpi, a w nocy nie daje spać nam, a Chris ubolewa nad tym, że Clarisse jest na uniwerku. Generalnie wieje nudą na kilometr. Dzwoniłem do Travisa, ale nie mógł długo gadać bo miał jakiś super ważny egzamin. A co tam u was? Valdez już zwariował od tej nauki?
-Jakoś się trzymam Hood, ale dzięki za troskę.-powiedział Leo, na tyle głośno żeby Connor go usłyszał.
-Nie ma sprawy. Przyjedziecie na święta?
-Ta. Będziemy za jakiś tydzień w obozie. Na razie męczymy się z dekoracjami i nauką. Gdyby nie Sue to chyba by nie było tak dobrze.-powiedziała Moon ruszając korytarzem na przód, a Leo ruszył zaraz za nią biorąc przy okazji drabinę.
-Sue to ta twoja współlokatorka? Ta ruda?
-Tak. Dzięki niej i Leonowi jeszcze tu nie zwariowałam. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak Travis to wszystko wytrzymuje.
-Ja też nie. Może odziedziczył po ojcu jakąś super tajną moc, o której nie powiedział? Nie mało prawdopodobne w sumie. W każdym razie ma coś co mu pomaga w nauce. Ja już bym dawno zwariował.
-Ja już wariuję. Chwała bogom, że tylko jeszcze tydzień i przerwa od tego więzienia.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz