Kiedy przyjechał Travis wszystkie dzieci Hermesa były w komplecie. Drużyna Hood, Hood i Moon wróciła do akcji.
Mimo, że było zimno i obozowiczów również było mniej niż zwykle to oni nie próżnowali. Przemalowali domek Afrodyty na zgniłozielono, wysadzili pół ogródka u Demeter i zwinęli nowy miecz Clarisse. Obóz dzięki nim ciut odżył.
Mieszkańcy obozu nie obchodzili Bożego Narodzenia, z wiadomych przyczyn. Nie było to po prostu święto bogów Greckich. Nie oznaczało to jednak całkowite wykluczenie tych świąt z ich kalendarza.
Niektóre dzieciaki przed trafieniem do obozu i dowiedzeniem się o istnieniu Olimpijczyków, zostały wychowane w sposób katolicki, w tym także Maggie Moon. Co roku ona i inne dzieciaki z takim wychowaniem zajmowali się małom uroczystością i przystrajanie obozu. Za zgodą Pana D i Chejrona oczywiście.
Dekorowali wielką choinkę, która dzięki dzieciom Demeter stanęła na środku obozu oraz z pomocą dzieci Hefajstosa mątowali światełka na domkach. Była również grupa, która zajmowała się pieczeniem pierników i innych ciast. W tej właśnie grupie w tym roku pomagali Moon oraz Valdez.
-Harley nie jedz tego!-fuknął na niego brat. Chłopiec również został przydzielony do robienia ciastek, ale przez swoje łakomstwo co chwila podkradał suszone owoce albo wyjadał lukier.
-Spokojnie Leo, zostało jeszcze tego dużo. W każdym razie lukier zawsze można dorobić.-odparła Maghie mieszając s misce ciasto na kolejną porcję pierników. Buźa Harleya się rozpromieniła.
-Ale on już zjadł tego za dużo. Młody idź może zobaczyć jak Nyssie idzie ze światełkami.
-Zachowujesz się jak jego rodzic, a nie starszy, fajniejszy brat.-zauważyła blądynka kiedy Harley wyszedł.
-Staram się być odpowiedzialny.
-Ten czas leci za szybko.-westchnęła Maggie.-Dopiero co byłeś nieznośnym dzieciakiem.
-Ej!-oburzył się.
-No, co? Cały czas jesteś nieznośny tylko już nie jesteś dzieciakiem.-odparła.-No przynajmniej nie z wyglądu, elfie. Kiedy Mikołaj będzie cię potrzebował?
-Ty za to wogóle się nie zmieniasz. Jesteś tak zamo zgryźliwie jak wtedy, kiedy ukradłaś mi klucz na arenie.
-A dziękuję bardzo.-zaśmiała się. Faktycznie czas leciał okropnie szybko. Niedawno jeszcze nie miała.zielonego pojęcia kim jest Leo Valdez, i że to ten właśnie chłopak będzie jej miłością. Prawdziwą miłością. Teraz to było dla niej wręcz nie realne, że mogli się kiedyś nie znać.
Z zamyśleń wyrwało ją oberwanie mąką w twarz.
-Valdez!-krzyknęła.
-Tak, słoneczko?-spytał szczerząc się głupio i oberwał lukrem w twarz.-Słodki nawet. Polecałbym więcej cukru.
-A ja bym polecała uważać.-ostrzegła go i rzuciła w chłopaka łyżką mąki. Leo dostał centralnie w twarz.
Maggie uchyliła się przed kolejnym ciosem chłopaka. Wślizgnęła się pod stół z garścią suszonych owoców. Wyszła z drugiej strony atakując Leona od tyłu.
Tak zaczęła się wielką bitwa na jedzenie. Po całej kuchni rozwalone było surowe ciasto, suszone owoce, resztki lukru i inne składniki.
Leo i Maggie tak zajęli się zabawą, że zapomnieli o piernikach. Z dobrego humoru wyrwałnich smrud spalenizny.
-PIERNIKI!-krzyknęli. Na nic. Spalili jedną z większych porcji pierniczków i narobili strasznego syfu.
-No nic. Trzeba zacząć od początku.-westchnął Leon.
-O nie, nie, nie wam już podziękujemy.-odezwał się głos Annabeth, która weszła do tego całego bałaganu.-Lepiej idźcie się umyć, a potem tu posprzątajcie. Znajdę kogoś innego na pieczenie pierników.
I na tym by się skończyło pieczenie pierników.
CZYTASZ
Córka Hermesa/Leo Valdez
FanfictionLeo po tym jak trafia do Obozu Herosów poznaje wiele osób, ale nie zwraca zbytnio na nie uwagi. Jednak pewnego dnia po zerwaniu ze swoją pierwszą prawdziwą miłością Calipso, przechadza się z Piper po Obozie jego uwagę przykówają trzej potomkowie Bog...