Rozdział 29-Idealna randka

18 2 0
                                    

Czas leciał nieubłagalnie. Od rozpoczęcia wakacji minął już prawie miesiąc! Co nie zmienia faktu, że Hoodowie i Maggie byli w niezłej formie.
Mimo tego, że Moon dużo czasu spędzała z Valdezem to nie zaniedbywała też braci, a Leo nie miał nic przeciwko temu. Oczywiście chciał spędzać z nią każdą wolną chwilę, ale rozumiał, że dziewczyna chce też pobyć trochę z braćmi, z którymi już niedługo będzie musiała się rozstać na czas roku szkolnego.
Jednak dziś wieczorem chłopak chciał spędzić z nią trochę czasu sam na sam.
-Co ty kombinujesz, Leo?-spytała roześmiana blądynka, kiedy szła z zawiązanymi oczami, a Valdez ją prowadził.
-Zobaczysz.-odparł dumnie chłopak.-W sumie wiesz co, tak będzie o wiele szybciej.-dodał i niespodziewanie wziął dziewczynę na ręce.
-Każdego dnia mnie zadziwiasz.-powiedziała śmiejąc się i wtulając w tors chłopaka.
-Właśnie za to mnie pokochałaś.
-Kto ci to niby powiedział?
-Sam tak uznałem, bo niby za co innego?
-Za bycie fantastycznym człowiekiem.-odparła całując go w policzek.-No i za to w sumie też.-dodała na co Leo się zaśmiał.
Gdy dotarli na miejsce Valdez ostrożnie postawił dziewczynę i zdjął jej z oczu opaskę.
Maggie otworzyła szerzej oczy. Znajdowali się na małej leśnej polanie oświetlonej ognikami, które wisiały w powietrzu jak pochodnie. Mieniły się kolorami złota i czerwieni. Na środku polany rozłożony był koc piknikowy, a na nim stał koszyk wypełniony po brzegi jedzeniem.
-Piper i Annabeth pomogły mi z jedzeniem, ale pomysł był mój.-oznajmił dumnie latynos.-Podoba ci się?
-Podoba?! To jest fantastyczne!-krzyknęła dziewczyna rzucając się mu na szyję i całując jego rozgrzane wargi.
Ten chłopak naprawdę zadziwiał ją z dnia na dzień. Bogowie stworzyli ideał kroczący po ziemi, a ona miała olbrzymie szczęście, że ten ideał pokochał właśnie ją.
-Jesteś wspaniały, Valdez.-powiedziała w końcu się od niego odrywając i uśmiechnęła się szeroko.-Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Nawet nie wyobrażałam sobie czegoś tak wspaniałego.
-Dla ciebie mogę nawet wskoczyć w ogień.-zaśmiał się, a dziewczyna pokręciła głową z uśmiechem.
-Ogień nic ci przecież nie zrobi, geniuszu.-odparła i trzepnęła go w tył głowy.
-No racja, to słabe potwierdzenie miłości. Wymyślę coś innego.
-Nie musisz nic wymyślać. Wiem, że mnie kochasz i nie musisz skakać w ogień czy się utopić żeby mi to udowodnić.
-Bogowie zesłali mi tutaj największe cudo świata.-powiedział i pocałował ją.
Zabrali się za jedzenie śmiejąc się i rozmawiając. Czas, który spędzili wtedy był jednym z najwspanialszych momentów ich związku.
Ogniki, które świeciły nad nimi, w pewnym momencie zaczęły tańczyć co było spowodowane przez Valdeza, a jego dziewczynie bardzo się to podobało. W pewnym momencie utworzyły kulę, która po chwili wybuchła tworząc ogniste serce.
-Kocham cię, Valdez.-powiedziała dziewczyna leżąc obok niego na kocu i patrząc w gasnące już serce. Chłopak chwycił jej dłoń i ją ucałował. To był jeden z tych drobnych gestów, które pokazywały jak wielką miłością Leo darzy tę dziewczynę. Nie musiał dla niej wygrywać z potworami(co nie znaczyło, że by tego nie zrobił) jej po prostu wystarczały najdrobniejsze gesty.
-Ja ciebie też chica.-odparł i zerwał rosnącą obok niego stokrotkę, a potem włożył ją dziewczynie we włosy, co sprawiło, że ta się uśmiechnęła. Jej uśmiech zwłaszcza tak niewinny i delikatny sprawiał, że wnętrzności Leona robiły fikołka, a policzki zalewał rumieniec. Mimo tego, że byli parą od kilku miesięcy do tej pory rumienił się na ten uśmiech, a czasami znów zapalały mu się uszy, czy nos. Ona umiała go onieśmielić, a on nic na to nie mógł poradzić.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz