Rozdział 19-Prawie robi wielką różnicę

21 4 0
                                    

-Maggie gdzieś ty była?-spytała Julia kiedy Moon cała rozpromieniona wróciła do Jedenastki.
-W Dziewiątce. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że Leo jest nieprzytomny i nie wiadomo czy przeżyje?!
-Nie chcieliśmy cię tym martwić. Uwież mi, już było nam ciężko patrzeć jak się męczysz z niewiedzą o nim, a co by było jakbyś wiedziała? Nie moglibyśmy na to patrzeć.
-Mogliście mi powiedzieć. Zresztą teraz to już nieważne. Leo się obudził!!-krzyknęła radośnie. Julia otworzyła szerzej oczy.
-Naprawdę? Will mówił, że było z nim fatalnie. To cudownie.-powiedziała uśmiechając się szczerze. Kwestia jej relacji z Valdezem była skomplikowana. Czasami go lubiła, a czasami nie, ale cieszyła się, że się obudził i jej siostra jest szczęśliwa. A była szczęśliwa. I to bardzo.

*****

Leo wracał już do pełni sił. Był jeszcze bardzo słaby, ale Will był pod wrażeniem tego, że chłopak tak szybko się kurował.
Powoli zaczynała się jesień. Pod koniec sierpnia niewielu obozowiczów pozostało w obozie, ponieważ reszta wyjeżdżała do domów by zacząć rok szkolny.
Jednym, który zdecydował się opuścić domek Hermesa był Travis. Reszta mieszkańców Jedenastki nie zamierzała opuszczać obozu.
Kiedy Maggie szła do Dziewiątki obóz był okropnie pusty. Nie była przyzwyczajona do tego widoku, ale cóż poradzić.
-Jak się czujesz?-spytała Leona. Chłopak siedział na swoim łóżku i pił herbatę, którą chwilę temu przyniusł mu Harley.
-Coraz lepiej, a to wszystko dzięki tobie.
-Słaby podryw, Valdez.
-Ale to nie podryw tylko czysta prawda, chica. Serio, przyżekam. Dzięki tobie się obudziłem.
-Niby jak?
-Sam nie wiem. A może jednak wiem?-zastanowił się chwilę.-Zanim się obudziłem usłyszałem głos ojca. To już wiesz. Powiedział mi coś w tym stylu"Ta dziewczyna nie spała kilka dni tylko modliła się, żebyś się obudził." Czy coś takiego. Pomyślałem wtedy o tobie.
-A skąd wiesz, że on nie mówił o innej dziewczynie?-spytała Maggie. Był zawstydzona i nie chciała żeby Leo zaczął coś podejrzewać bo bała się odrzucenia z jego strony. Już kiedyś została odrzucona więc puki nie była pewna swoich uczuć nie chciała żeby prawda wyszła na jaw.

-Nie wiedziałem. Po prostu poczułem, że ty byś tak zrobiła.-odparł zaczerwieniony.-Potem w uszach przestało mi szumieć i usłyszałem jak Nyssa otwiera drzwi, a potem twój głos. Kiedy usłyszałem, że jesteś tutaj, martwisz się o mnie to zebrałem wszystkie siły i podniosłem się.-kontynuował. Pierwszy raz czuł się tak niezręcznie. Powiedział wszystko co mu leżało na sercu. No prawie wszystko, ale większość powiedział. Czuł jak policzki go pieką i widział zmieszanie dziewczyny.
Maggie nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Jej myśli wirowały okropnie szybko. Popatrzyła na Leona i zobaczyła w jego oczach coś czego nie mogła rozszyfrować. Przysunęła się bliżej niego i założyła kosmyk włosów za ucho.
-Martwiłam się. Bardzo, bardzo. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć, więc musiałam tutaj przyjść.-odparła.-Tak strasznie chciałam cię zobaczyć.-dodała podnosząc na niego wzrok. Leo przełknął ślinę i otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale zaraz jej zamknął. Pierwszy raz brakło mu słów.-Cieszę się, że wszystko z tobą wporządku.-odezwała się po chwili ciszy.
Valdeza ogarnęła dziwna myśl oraz dziwny spokuj. Przybrał swój najbardziej nonszalancki uśmiech i przysuną się do blądynki.
-Myślałaś, że już nigdy mnie nie zobaczysz, co?-spytał ze śmiechem i nachylił się w jej stronę by spojrzeć jej głęboko w oczy. W jej brązowych tęczówkach było zaskoczenie, ale po chwili pojawiły się w nich łobuziarskie iskierki.
-Może. Bardziej obawiałam się tego, że Nyssa coś mi zrobi z tego powodu. No wiesz poszedłeś mnie ratować, a zginąłeś.-odparła drocząc się z nim. Chłopak zaśmiał się na jej słowa.
-Zrozumiałaby.-powiedział, krótko patrząc na jej usta. Chciał to zrobić. Tak strasznie chciał ją pocałować, ale nie wiedział jak dziewczyna zareaguje.
-Czy ja wiem?-odparła robiąc ten sam ruch co chłopak. Ona również tego chciała. Mimo, że już kiedyś ktoś ją odrzucił z Valdezem było inaczej. On był po prostu inny i to ją do niego ciągnęło.
Nawet nie zdążyli się zorjętować, a ich usta dzieliły milimetry. Ich wargi już prawie się stykały, kiedy drzwi pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich Harley. Moon i Valdez momentalnie od siebie odskoczyli cali czerwoni na twarzach.
-Przepraszam.-powiedział chłopiec nie kryjąc radości.
-Nie szkodzi ja się już w zasadzie zbieram. Na razie Leo.-bąknęła Moon. Była cała czerwona i speszona kiedy przekraczała próg domku 9.
-Pocałowaliście się?!-spytał ciekawy Harley kiedy drzwi za Maggie się zamknęły.
-Nie, i to przez ciebie.-odparł z wyrzutem Leo i rzucił w brata poduszką. W tej chwili miał mętlik w głowie. Ale chciał tego teraz jeszcze bardziej.
-Ale prawie się pocałowaliście.
-Prawie robi wielką różnicę.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz