Rozdział 3-Może się jeszcze spotkamy

51 6 0
                                    

Głowę Leo od tygodnia wypełniały myśli o Maggie. Nie wiedział co ma z tym zrobić. Nie gadał nawet z tą dziewczyną, a jednak było w niej coś co sprawiało, że cały czas jego podświadomość do niej wracała.
Nie mógł powiedzieć o tym Piper bo ona zaraz zaczęłaby go z nią swatać. Jedyną osobą, która o tym wiedziała był jego młodszy brat Harley.
Leo nie był pewny czy dobrze zrobił mówiąc o tym dzieciakowi. Harley uwielbiał plotki i miał strasznie długi język.
-A ona ci się podoba?-spytał pewnego razu malec kiedy razem z Leo majstrował coś w Bunkrze 9.
-Harley ja jej nawet dobrze nie znam. Skąd mam wiedzieć czy mi się podoba?
-Mówiłeś, że prawie cały czas o niej myślisz, a z tego co wiem ona jest ładna.
-Młody może byś się zajął czymś pożytecznym?
-To jest pożyteczne!-oburzył się chłopiec.-Dzięki temu będę mógł ci doradzić gdzie ją zabrać na randkę. A zresztą nie mogę patrzeć jak tęsknisz za tą głupią Calipso.
-Oj dzieciaku co ja z tobą mam.-Leo poczochrał włosy młodszego brata.-Dzisiaj do niej zagadam. Pasuje?
-Pewnie. Biegnę powiedzieć Nyssie.
-ŻE CO?! Miałeś nikomu nie mówić.
-No, ale ona kiedyś podsłuchała naszą rozmowę i zagroziła, że jak jej nie powiem o kogo chodzi to mi nie odda pilota od telewizora. A ja musiałem obejrzeć serial.
-Czasami mi się wydaje, że ten telewizor i seriale nie są dla ciebie dobre.
-Możliwe. Ale tylko my mamy telewizor w całym obozie więc musiałem jej powiedzieć. Wybacz Leo.
-Okej, ale nikt więcej ma o tym nie wiedzieć.
-Dobrze.-odparł chłopiec i popędził do wyjścia z Bunkra 9.
-Popełniłem największy błąd swojego życia.-westchnął chłopak.
Maggie siedziała na arenie. Nikt nie walczył i nic konkretnego się nie działo, ale teraz potrzebowała spokoju. Lubiła siedzieć z ludźmi, ale czasem samotność jej się przydawała.
-Czemu taka hermosa chica siedzi sama?-usłyszała głos i aż podskoczyła.
-Potrzebuję samotności.-odparła. Chłopak usiadł obok niej.-Powiedziałam samotności.
-A czy nie możesz w samotności posiedzieć ze mną?
-O co ci chodzi Valdez?
-Widzę, że mnie znasz i nie dziwię ci się. O nic mi nie chodzi. Chcem sobie posiedzieć w miłym towarzystwie.
-Ale my się nawet nie znamy. Skąd możesz wiedzieć że jestem miła?
-Takie przeczucie chica-odparł puszczając jej oczko.
-Skoro nie boisz się, że cię okradnę to możesz zostać.
-Ja się nie boję niczego.
-Ta jasne.
Przez chwilę panowała pomiędzy nimi cisza.
-Wiesz, twój brat za mną nie przepada.
-Który brat? Wiesz mam ich sporo.
-Travis. Connor pewnie też.
-Nie przejmuj się nimi. Hoodowie mają pełno wrogów w całym obozie.
-Ta, ale ja raczej nie chcem być w tym gronie. Słyszałem o ich zemstach i naprawiałem szkody, które wyżądzili.
-A wogóle to czym im podpadłeś?
-Tak w zasadzie nie zrobiłem nic złego.
-Do brzegu, elfie.
-W niewłaściwy sposób, przynajmniej dla Travida, popatrzyłem na jedną z jego sióstr.
-Mogę wiedzieć, którą?
-Może ci kiedyś powiem.
-Kiedyś? Czyli zamierzasz się jeszcze wtranżolić w moją strefę komfortu?
-Planuję. I to nie raz.
-Mogę mieć podejrzenia, że tą siostrą Travisa jestem ja?
-A jesteś jego siostrą?
-Sądząc po tym, że jeszcze się nie skapnąłeś, że nie masz klucza to mogę mieć takie przypuszczenia.-odparła z chytrym uśmiechem i pokazała mu jeden z kluczy, który jeszcze niedawno miał przy pasie. Leo instynktownie złapał za to miejsce i przekonał się, że dzieci Hermesa są BARDZO dobre w tym do czego zostały stworzone.
-W takim razie możesz mieć takie przypuszczenia.-odparł i wyciągnął rękę w jej stronę. Dziewczyna oddała mu klucz i wstała z miejsca.
-Może się jeszcze spotkamy Valdez. No, ale na razie wystrzegaj się Hoodów.
-Dzięki za radę i mam nadzieję, że do zobaczenia chica.-odparł i po chwili dziewczyny już nie było.

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz