Rozdział 33-Internat

19 2 2
                                    

-Masz wszystko?-spytała po raz dziesiąty Julia, kiedy jej siostra stała już gotowa do wyjścia.
Jutro miał zacząć się rok szkolny, więc Maggie i Leon musieli dziś wyjechać. Travisa pożegnali tydzień temu, bo jego szkoła była nieco dalej.
-Tak mam wszystko. Zobaczymy się na święta, obiecuję.-odparła i zwruciła wzrok na Connora.
-Co ja bez was mam zrobić? Zginę tutaj.-jęknął chłopak.
-Oj Hood.-blądynka przytuliła brata.-Zobaczysz rok szkolny skończy się szybciej niż się zacznie. Zadzwoń jak będziesz się wymykał z obozu.
-To będę dzwonił codziennie. I do ciebie i do Travisa.-odparł i jeszcze raz przytulił siostrę. Mimo tego, że Travis wyjechał już rok temu i okropnie za nim tęsknił to Maggie przy nim była. Teraz kiedy nie będzie ani jej ani Travisa czuł, że będzie mu smutno i ciężko. Mimo reszty rodzeństwa to właśnie z bratem i Moon był najbardziej zżyty i nie wyobrażał sobie życia bez nich.
-Do zobaczenia.-powiedziała na pożegnanie dziewczyna i wyszła zostawiając rodzeństwo w smutnym nastroju.
-Gotowa na naukę, chica?- spytał ją Leo, który stał przed Jedenastką i na nią czekał. Blądynka uśmiechnęła się do niego ciepło i chwyciła za dłoń.
Wiedziała, że na tego chłopaka może liczyć pomimo wszystkiego. Mimo, że będzie daleko od obozu to on będzie przy niej calutki czas.
-Jeśli nauka będzie z tobą to jestem gotowa od zawsze.-odparła i oboje ruszyli w stronę bramy, za którą czekają na nich niebezpieczeństwa, ale mimo to chcieli się z nimi zmierzyć.

*****

Dwoje nastolatków stało przed internatem, który był częścią wielkiego budynku szkoły. Maggie ze stresu ściskała dłoń Leona, a w drugiej ręcę mocno trzymała torbę podróżną.
-Damy radę. Razem.-szepnął Leo i złożył pocałunek na jej czole. Dziewczyna uśmiechnęła się nerwowo i wzięła głęboki wdech.
Weszli do budynku.
Na recepcji siedziała kobieta w średnim wieku. Na nosie miała cienkie, druciane okulary, spod których groźnie błyszczały zielone oczy.
-Dzień dobry.-przywitała się Maggie.
-Nazwiska?-syknęła.
-Margaret Moon i Leonidas Valdez.-przedstawiła ich blądynka. Dziewczyna poczuła jak ręka Leona drgnęła. Chłopak nie lubił swojego pełnego imienienia. Kiedy ktoś się do niego zwracał pełną formą był nie w humorze.
-Ty pokój 15 na pierwszym piętrze.-wskazała na Leona.-A ty pokój 21 na drugim. Cisza nocna panuje od 21.00, a resztę zasad przekarzą wam współlokatorzy.-dodała sucho. Nastolatkowie bez słowa zabrali zapasowe klucze do pokojów i ruszyli schodami w górę.
-Zobaczymy się później.-powiedział Leo kiedy stanęli przed drzwiami jego pokoju.
-Mhm.-mruknęła blądynka.
-Nie martw się, słońce. Będzie dobrze.-uśmiechnął się i delikatnie ją pocałował.
Maggie poszła wgłąb korytarza i wspięła się wyżej po schodach. Na drugim piętrze znajdowały się pokoje od 20 do 30. Długi korytarz był jasny poprzez wielkie okna, za którymi radośnie świeciło słońce. Maggie stanęła przed drzwiami pokoju 21 i zapukała.
Ze środka dobiegł jakiś huk, przyciszone szepty, a później drzwi otworzyły się ukazując dziewczynę z roztarganymi włosami.
Była średniego wzrostu i miała rude, krótkie, proste włosy, których przednie pasma były pofarbowane na różowo. Jej opalona twarz była radosna, a na nosie widniała masa piegów. Intensywnie zielone oczy patrzyły na Moon z zaciekawieniem.
-O rany! Jednak przydzielili nam nową!-krzyknęła z entuzjazmem i zanim Maggie zdążyła się zorientować rudowłosa wciągnęła ją do pokoju.
-Sue, opanuj się.-skarciła ją siedzącą na jednym z łóżek szatynka. Miała długie kręcone włosy, a okulary w czarnych oprawkach założyła sobie na czoło.-Wybacz, ale Sue jest trochę nadpobudliwa.
-Nic nie szkodzi. Też mam ADHD.-odparła Moon, przelatując wzrokiem po pokoju.
Miał dwa wielkie okna, cztery łóżka, cztery biurka, szafę i komodę. Na ścianach wisiały półki na książki I inne bibeloty, a po prawej stronie znajdowały się drzwi najprawdopodobniej do łazienki.
-Czyli nie będę jedyna!-ucieszyła się Sue.-Nazywam się Sue Howard, a to Jesica Watson. Niedługo pewnie przyjedzie nasza trzecia współlokatorka Daisy. A ty jak się nazywasz?
-Margaret Moon, ale mówią mi Maggie.
-Miło mi. Możesz sobie wybrać łóżko pod oknem, albo od ściany. Jak wolisz. Z tego pod oknem masz widok na plac i drugą ścianę internatu, ale osobiście.....
-Sue, wystarczy już.-skarciła ją szatynka.-Daj jej doiść do słowa. Skąd cię przenieśli?
-Ee..no wcześniej miałam...nauczanie domowe. Mieszkam w Nowym Jorku.
-Ale czad!-ucieszyła się Sue. Jej ADHD musiało być naprawdę duże skoro nawet na tak najmniejszą rzecz reagowała tak dużym entuzjazmem.
-I wywiało cię aż do Luizjany?-spytała Jesica.
-Moi dziadkowie mają farmę w Luizjanie i kocham ten stan.
-Całkiem sama przeniosłaś się tak dlatego od rodziców?
-W zasadzie to...-zaczęła, ale przerwało jej pukanie do drzwi. Sue zerwała się z miejsca i je otworzyła.
-A ty nie pomyliłeś pokoi?-spytała kogoś.
-Jeszcze umiem czytać liczby. Przyszedłem do Maggie.-odparł głos Leona i Maggie podeszła do rudowłosej.
-Znasz typa?-spytała ją Sue.
-Tak, to mój chłopak, Leo.-odparła z lekkim uśmiechem.
-Aaaa, czyli nie jesteś sama.-odparła Sue i wpuściła Valdeza do środka.-Rozgość się.
-Dzięki. Cześć, Leo jestem.
-Jesica.-odparła dziewczyna dziwnie cichym tonem, a jej oczy zalśniły.
-Rozgościłaś się już?-zwrócił się chłopak do Maggie.
-Nie bardzo, ale znajdę na to czas potem.-odparła, na co Valdez się uśmiechnął.-Na razie dziewczyny.-porzegnała się z nowo poznanymi koleżankami i z Leonem wyszła z pokoju.
-Całkiem fajna, nie?-spytała Sue patrząc na Jesice.

*****
Cześć wam!
Jak się podobają rozdziały? Szczerze powiedziawszy dla mnie są nawet, nawet.
Ogólnie wiem, że Leo to Leo, a nie Leonidas, ale widziałam gdzieś na pintereście, fanart i tak go podpisali więc postanowiłam posłużyć się królem Leonidasem.
Do następnego😘

Córka Hermesa/Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz