Rozdział 8. NICK

63 5 19
                                    

W klubie jeszcze nikogo nie było. Nazywaliśmy go Wolf Fight. Na początku z Cookiem pracowaliśmy sami, ale z czasem zatrudniliśmy do pomocy Chrisa i Sarę, która prowadziła głównie zajęcia z kobietami po gwałtach na nich lub innych napaściach na tle seksualnym. Właśnie kończyłem przeglądać dokumenty, gdy usłyszałem głos Cookiego:

- Shade skarbie, gdzie jesteś? - darł się od wejścia.

Schowałem papiery do segregatora, a ten do szafki za biurkiem:

- W dupie - warknąłem i dodałem - I to na tyle długo i głęboko, że będę się w niej chyba urządzał.

Odwróciłem się w jego kierunku. Joey stał w drzwiach i opierał się o framugę. Wsadził ręce do kieszeni czarnych dresów.

- Dzwoniłem do ciebie - zrobił chwilę przerwy dla dramaturgii - Odebrała dziewczyna, wydaje się być miła. Czy chcesz mi coś powie...

- Nie chcę - przewałem mu przechodząc obok niego, kierując się na jedną z sal, gdzie miałem niedługo poprowadzić zajęcia z grupką młodzieży. Cookie szedł za mną.

- Tak, czy inaczej Ana powiedziała, że możesz go odebrać ze Sweet Factory - wlepiał we mnie swoje zielone oczy, jakby spodziewał się jakichkolwiek wynurzeń z mojej strony.

- Odbiorę, a teraz wyjdź i zrób coś pożytecznego - powiedziałem do przyjaciela. Ten ze śmiechem opuścił pomieszczenie i udał się do wykonania swoich zadań.

Po niedługim czasie zjawili się Chris z Sarą. Oni mnie unikali, jak zawsze. Od samego początku jakieś wolne, czy wcześniejsze wyjście z pracy załatwiali z Joeyem. Po nich przyszła moja dzisiejsza grupa. Lubiłem te dzieciaki. Byłem cholernie dumny, gdy z przestraszonych, zagubionych, nieporadnych wychodzili od nas pewniejsi siebie. Przeprowadziłem zajęcia, ogarnąłem jeszcze kilka rzeczy w biurze i pojechałem do dziewczyny po telefon. Kolejny nasz wspólny wieczór wymknął się spod kontroli.

*****

Po tym, jak Ana wysiadła z mojego samochodu i biegiem weszła do swojego bloku siedziałem w aucie i zastanawiałem się, co mam zrobić. Gdyby to była inna laska to machnąłbym na to ręką i olał sprawę, zapominając o wszystkim. Jednak ona jest taka mała, niezaradna - tak do zaopiekowania. A ja z nieznanych mi powodów chciałem się o nią troszczyć i chronić ją. Sprawiać by znów się uśmiechnęła i sprowokować do wkurzenia jej. Wtedy w uroczy sposób marszczyła noc, a w oczach pojawiał się żar.

Spojrzałem przez szybę samochodu na okna jej mieszkanie, w momencie gdy zapailo się w nich światło. Myślałem, co ją spłoszyło i sprowokowało do tego, aby znaleźć się jak najszybciej i jak najdalej ode mnie. Jednak nic mi nie przychodziło do głowy. Z resztą nigdy nie było mi łatwo nazywać ludzkich emocji. Potrafiłem wyczuć tylko ich gniew, strach i złe intencje. Wypuściłem głośno powietrze, uruchomiłem silnik i ruszyłem.

Przez kilka chwil pojeździłem po mieście, gdy ulice opustoszały, a w witrynach sklepowych pogaszono światła, zorientowałem się jak późno się zrobiło. Pojechałem więc do domu. Tam zjadłem na szybko kanapki, wziąłem szybki prysznic, ogoliłem się, umyłem zęby i położyłem na łóżku. Tej nocy niewiele spałem, w moich myślach wciąż pojawiały się obrazy Any i wypowiadane przez nią słowa.

*****

Noc minęła szybko, budzik stojący na szafce nocnej wskazywał godzinę 6.15. Podniosłem się z łóżka, poszedłem do łazienki, tam ogarnąłem poranną toaletę. Następnie wróciłem do pokoju, aby się ubrać. Włożyłem bieliznę, szare dresy i do tego czarną koszulkę z długim rękawem.

Znów do moich myśli wróciła Ana i to, o co mogło jej chodzić. Kompletnie się nie rozumiałem. Jednak muszę przyznać, że dziewczyna wdarła się z łatwością do mojej głowy i rozsiadła wygodnie.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz