Rozdział 21. JOE

51 4 8
                                    

Było późne popołudnie, gdy grałem na konsoli. Skończyłem właśnie jedną z trudniejszych misji, jak mój telefon się rozdzwonił.

Pomyślałem, że to ta małolata, z którą przez ostatni czas się spotykałem. Jednak nic z tego nie wyszło. Niby jej to wytłumaczyłem, ale dziewczyna nie odpuszczała.

Telefon rozdzwonił się trzeci raz. Wstałem, by go wyłączyć. Na wyświetlaczu ukazało mi się imię Any.

Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem słuchawkę do ucha.

- Co tam mała? - spytałem na powitanie.

- Powiedz temu dupkowi, żeby nigdy więcej się do mnie nie odzywał, a tym bardziej zbliżał - powiedziała podniesionym głosem.

Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia.

- Po kolei Ana. Co się stało? O czym mówisz?

- O tym, że obiecał spróbować, że miał do mnie przyjechać. A nie dość, że go nie ma to wyłączył telefon. Minął już cały dzień, a po nim ani widu, ani słuchu. Nie mam sił Joe na jego niezdecydowanie i huśtawki nastrojów. Nie zasłużyłam sobie na to - powiedziała i zakończyła połączenie.

Oddzwoniłem do niej, ale nie odebrała. Prawdą było to, że Shade miał problem z relacjami, okazywaniem uczuć, a tym bardziej mówieniem o nich.

Jednak w Nicku było pewne to, że jak coś obiecał załatwiał to na wczoraj. Zawsze dotrzymywał danego słowa. A ja byłem tego tak pewny, że postawiłbym za to własne życie.

Schowałem telefon do kieszeni dżinsów i ruszyłem w stronę korytarza. Złapałem za klucze leżące na szafce i wyszedłem z mieszkania.

Nasze mieszkania dzieliło zaledwie dwa bloki, więc postanowiłem się przejść. Byłem pewien, że coś musiało się wydarzyć.

Wszedłem na ostatnie piętro bloku przyjaciela i nacisnąłem klamkę do drzwi jego mieszkania. Te się uchyliły.

Zamknąłem za sobą cicho drzwi i skierowałem kroki w głąb mieszkania.

Gdy dotarłem do salonu stanąłem, jak wryty. Zobaczyłem Diablo i dwóch jego karków stojących w różnych miejscach pomieszczenia. Nick był przywiązany do krzesła. Całą twarz, jak i ciuchy miał we krwi. Był jednak przytomny.

Diablo zauważył moją obecność. Wycelował we mnie trzymaną w ręce broń.

- No to teraz jesteśmy już w komplecie. Witaj Noah usiądź - powiedział i machnął pistoletem.

Jeden z jego ludzi postawił krzesło przy Nicku. Usiadłem na nim, a ten sam typ uderzył mnie w szczękę. Zrobił to z taką siłą, że głowa poleciała mi na bok, a w ustach poczułem metaliczny smak. Nachyliłem się i plunąłem Diablo pod nogi.

Ten uderzył mnie drugi raz. Spojrzał na swoich chłoptasi.

- Jego też zwiąrzcie - wydał im polecenie i przysunął sobie krzesło.

Usiadł na nie okrakiem, oparciem przodem do nas i oparł na nim ręce.

- Powiem ci Noah, co do tej pory ustaliliśmy z Liamem.

Nick patrzył na niego gniewnie i wysyczał:

- Spierdalaj, nic nie ustalaliśmy. Nic dla ciebie nie zrobię.

Facet stojący po jego prawej stronie uderzył go w twarz. Nick spojrzał na niego

- Tylko na tyle cię stać? - zakpił.

Ten w odpowiedzi uderzył chłopaka tak, że wraz z krzesłem przewrócił się na podłogę.

- Podnieś go Skaza i nie napierdalaj, bo jest mi potrzebny w całości.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz