Dzień był do dupy, tydzień i miesiąc też. Z resztą całe moje życie tak wyglądało. Siedziałem w celi na komisariacie, wpatrując w ceglaną ścianę i zastanawiałem się kto pisze nas scenariusz na życie. Reżyserem mojego bez wątpienia był psychopata, do tego najebany, a pisanie mojego życiorysu z pewnością sprawiało mu niezłą frajdę. Bolały mnie mięśnie, łóżka w tym miejscu nie były zbyt wygodne, z materaca wystawały sprężyny, a koc walił stęchliznął. Z rozmyślań wyrwało mnie chrząkniecie od strony krat. Za nimi stał Smith, otyły stróż prawa, z poczuciem nieograniczonej władzy i pączkiem, jego nieodłączny element. Symbolizował dla niego pewnie jakieś berło czy inny element władzy.
- Dobra pięknisiu, wychodzisz – powiedział niezadowolony - Może i masz wpływowych przyjaciół, ale następnym razem ci nie pomogą.
Podniosłem się z pryczy i zacząłem iść w jego kierunku. Smith się odsunął, a ja przeszedłem obok. Zanim ruszył za mną pchnął mnie niedość delikatnie w plecy i warknął, abym się ruszył. Pokręciłem na to głową i wyszedłem na korytarz. Tam stał mój przyjaciel i adwokat w jednej osobie, James. Spojrzał na mnie zadowolony i powiedział cicho:
- Dzień dobry Złotowłosa, wyglądasz, jakbyś miała ciężką noc księżniczko – wyszerzył się zadowolony. Chciałem już mu coś powiedzieć, ale Smith właśnie się do nas zbliżał, więc pokazałem mu tylko środkowy palec. Policjant podszedł do nas i oznajmił:
- Następnym razem nie będzie ci tak łatwo go wyciągnąć i ...
- To już więcej się nie powtórzy – przerwał mu mój przyjaciel – ręczę za niego. Facet prychnął na jego wypowiedź:
- To samo mówiłeś już trzy razy w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy – odpowiedział zakładając ręce na piersi.
- Wiem, ale ... – zaczął James, ale tym razem ja mu przerwałem:
- Dziękuję za nocleg, ale powinniście zadbać o komfort swoich gości i pomyśleć o wymianie materacy – kiwnąłem głową na policjanta.
Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z komisariatu. Na zewnątrz odpaliłem papierosa i czekałem na Jamesa. Mogłem się oddalić i nie słuchać jego gadki, ale wiedziałem, że mnie to nie ominie, a chciałem mieć to za sobą. Po kilku minutach zjawił się obok mnie:
- Wsiadaj, podwiozę cię do domu - oznajmił przyciskając guzik w pilocie tym samym odblokowując drzwi do swojego auta. Po czym obszedł samochód, rzucił mi krótkie spojrzenie i wsiadł za kierownicę.
Zaciągnąłem się jeszcze raz papierosem, rzuciłem niedopałek na chodnik i przygniotłem go butem. Rozejrzałam się w lewo i prawo, otworzyłem drzwi i zająłem miejsce pasażera. Spojrzałem na James’a i powiedziałem:
- Nie będę zeznawał, więc daruj sobie przesłuchanie – po czym odwróciłem wzrok na przednią szybę. Chłopak odpalił samochód i włączył się do ruchu, kierując się w stronę mojego mieszkania. Po chwili odezwał się, mówiąc:
- Pomijając już to, że zostałem adwokatem, aby ratować twoją dupę, twoją i Joego, to przede wszystkim jestem twoim przyjacielem i martwię się o was.
- A kto, ci kazał? Przecież wiesz, że mamy swoje własne sposoby.
- Tak, macie, takie niekoniecznie zgodne z prawem.
- Paragraf, kurwa, nie każdy stosuje się do zasad stworzonych przez społeczeństwo, a które działają na korzyść tych lepiej sytuowanych. Takich, jak ja skreśla się na samym starcie. Czego bym nie zrobił i tak będę winny. Z resztą, ty żyjesz według prawa, zasad, także tych moralnych, a ja jeżdżę lewą stroną. Tak mnie nauczono.
CZYTASZ
My hurt boy
Roman d'amourAna to 22 - letnia dziewczyna o przeciętnym wyglądzie i niską samooceną. Uwielbia czytać romanse, ale nie przypomina większości głównych bohaterek. Jest niska, nie ma idealnej figury, a większy brzuszek chowa pod odpowiednim ubiorem. Nie lubi być do...