- Co masz na myśli? - spytałam Joeya nadal stojącego u boku Sam w drzwiach.
- Możemy porozmawiać w środku? - odpowiedział pytaniem.
Odsunęłam się na bok i wpuściłam gości do środka. Skierowali się do salonu i usiedli na kanapie. Poszłam za nimi i założyłam ręce na biodra.
- No mówcie, o co chodzi - ponagliłam z niecierpliwością.
Sam pociągnęła nosem, a Joe westchnął i wskazał ręką na fotel.
- Lepiej usiądź - polecił.
Przypatrywałam im się, ale żadne z nich nie zamierzało nic powiedzieć. Usiadłam zatem na fotelu już lekko zirytowana ich milczeniem i moją niewiedzą.
- Nick jest w szpitalu. Jego stan ... Jest ciężki - poinformował Joe i wyciągnął rękę by dotknąć mojego kolana.
Zerwałam się z fotela i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.
- Co się stało? Miał wypadek? Gdzie, jak? - pytałam nerwowo, a z moich oczu leciały łzy.
- Nie, nie miał wypadku. To znaczy ... Nick ...
Stanęłam przed chłopakiem i wrzasnęłam na niego:
- Kurwa Joe mów do cholery - Joe pociągnął mnie za rękę. Wylądowałam na kanapie między nim, a Sam.
Po tym, jak Joe opowiedział, co się działo wybuchłam płaczem. Chłopak mnie do siebie przyciągnął i mocno objął. Gdy w miarę się uspokoiłam znów szybko wstałam i powiedziałam:
- Zawieźcie mnie do niego. Muszę przy nim być. Muszę go zobaczyć - biegiem ruszyłam na korytarz i zaczęłam ubierać buty.
Oboje wstali i zaczęli iść w moim kierunku. Zbliżyli się do mnie. Sam odezwała się jako pierwsza:
- Ana uspokój się trochę - dotknęła mojego ramienia, a ja ze złością na nią spojrzałam - Jest już późno. Nikt cię do niego nie wpuści. Joe zawiezie cię tam z samego rana.
Przypatrywałam im się w ciszy. Byłam wściekła na nich, na siebie, a w szczególności na Nicka. Chciałam wybiec z mieszkania i dostać się do szpitala, nawet pieszo. Ale Sam miała rację. Odwróciłam się na pięcie i zamknęłam w swoim pokoju.
*****Zerwałam Joeya z samego rana z kanapy na której spędził noc. Niemal siłą zaciągnęłam go do samochodu po tym, jak kazał mi coś zjeść. Nie było czasu na takie bzdury.
Aktualnie siedzieliśmy na korytarzu czekając na lekarza prowadzącego. Zjawił się po kilkudziesięciu minutach. Stając przy nas zwrócił się do Joeya:
- Mówiłem już panu, że nic nie mogę powiedzieć. Nie wolno mi udzielać informacji o pacjencie nikomu z rodziny - włożył sobie jakąś teczkę pod pachę i chciał odejść.
Szybko wstałam i złapałam go za ramię. Spojrzał na moją rękę, a później na mnie. Puściłam go i schowałam ręce za swoje plecy.
- Przepraszam pana. Proszę powiedzieć cokolwiek. On nie ma żadnej rodziny. Tylko my. Nick ma tylko nas. Bardzo pana proszę - błagałam go i płakałam.
Lekarz spojrzał na Joeya, rozejrzał się po korytarzu i wrócił spojrzeniem do mnie.
- Pan Nick jest w ciężkim stanie, w nocy się zatrzymał. Ale to młody, zdrowy mężczyzna. Walczy. Jednak proszę się przygotować na wszystko - kiwnął głową do Joeya i odszedł.
Rozbeczałam się jeszcze bardziej. Cooki posadził mnie koło siebie i gładził po plecach w pocieszającym geście. Siedzieliśmy tak do momentu aż pielęgniarka nas wygoniła.
CZYTASZ
My hurt boy
RomanceAna to 22 - letnia dziewczyna o przeciętnym wyglądzie i niską samooceną. Uwielbia czytać romanse, ale nie przypomina większości głównych bohaterek. Jest niska, nie ma idealnej figury, a większy brzuszek chowa pod odpowiednim ubiorem. Nie lubi być do...