Rozdział 1. ANA

206 11 45
                                    

- Co za pieprzony dupek - wysyczałam po trzaśnięciu drzwiami wejściowymi do mieszkania. Moja współlokatorka, a zarazem najlepsza przyjaciółka wyjrzała na korytarz z łyżką w dłoni.

- Już jesteś? Coś się stało? - spytała zdziwiona, gdy ja w tym czasie ściągałam trampki i rzuciłam je niedbale w kąt.

- Jak widać - warknęłam na nią przechodząc obok, choć to nie ona była powodem mojego humoru. Weszłam do salonu, który był połączony z kuchnią, oddzieloną wyspą kuchenną. Rzuciłam się na kanapę i zakryłam dłońmi twarz.

Nie chciałam wyżywać się na Glorii. Ale czy nie od tego są najlepsze przyjaciółki? Nie chcę żeby zabrzmiało to źle, kochałam ją jak nikogo innego, znałyśmy się od przedszkola. Ten piękny rudzielec już nawet nie była przyjaciółką, jak siostrą z wyboru.

Chodzi mi o to, że jak znajomość trwa osiemnaście lat, a twój przyjaciel widział cię w sytuacjach, które wstyd opowiadać, ale miło wspominać, to możesz przy nim pozwolić sobie na okazywanie wszelkich emocji. Tym bardziej, że zaledwie dwa dni temu przez ponad trzy godziny słuchałam o tym, jaka jej współpracownica jest irytująca i jakie to smutne, że w sklepie nie było jej ulubionych chipsów o smaku octu. Nie rozumiem, jak to można jeść, ale cóż, nie zostało mi nic innego, jak słuchać jej wynurzeń.

Dlatego twierdzę, że Gloria jest mi krewna. Gdy tak leżałam i wzięłam kilka głębszych oddechów odsunęłam ręce z twarzy i spojrzałam na dziewczynę. Ta odłożyła łyżkę na stolik, usiadła obok mnie i ścisnęła moją dłoń w pocieszającym geście.

- Daj mi chwilę zaraz się przebiorę i pomogę ci zakopać ciało tego chujka - powiedziała, jakby już miała opracowany wcześniej plan, gdzie świeżo rozkopana ziemia wzbudzi najmniej podejrzeń. Może i miała.

Nigdy nie lubiła Ashtona i twierdziła, że na mnie nie zasługuje. Uważała go za salonowego pieska i synusia mamusi. Przy każdej możliwej okazji naszego prawie rocznego związku, dogryzała mu i sprzeczała się z nim o każdą możliwą rzecz.

Wydałam z siebie dźwięk, który w moim mniemaniu miał być czymś na kształt śmiechu i zapytałam:

- A co z alibi? Zakładam, że masz coś przygotowanego - podniosłam się, usiadłam i podciągnęłam kolana pod brodę.

Gloria spojrzała na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa.

- Ana, kochanie oczywiście, że mam - powiemy, że byłyśmy w maczku. Każdy nam uwierzy - powiedziała zadowolona ze swojego pomysłu.
Najśmieszniejsze jest to, że mogło by to wypalić. Jadamy tam przynajmniej raz w tygodniu. Częściej dwa razy, ale kto by to liczył.

Spojrzałam na nią i zaczęłam opowiadać.

- No cóż, poszłam do Ashtona, po to aby tak spontanicznie coś wspólnie porobić, zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi je półnaga dziewczyna.

- Kurwa! Co za gnój. Zdradził cię, z kim? - wzburzyła się. Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam.

- Pozwól, że zacytuję - "to tylko koleżanka, nie musisz być o nią zazdrosna i robić scen" - powiedziałam kładąc głowę na oparciu kanapy, wzięłam głębszy oddech i kontynuowałam - Ale nie to było najgorsze, a jego reakcja i to co powiedział.

Gloria poprawiła się na kanapie i czekała w ciszy, dając mi czas na opowiedzenie jej dalszych wydarzeń -

Powiedział, że chyba się nie dziwię, że tak wyszło, bo powinnam być świadoma, że stać go na kogoś lepszego od małej grubej kulki, która ledwo się umie umalować i seksownie ubrać. Dodał jeszcze, że jest za przystojny żeby marnować życie przy kimś takim i że nigdy mnie nie kochał. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam nie odwracając się za siebie - opowiadałam przyjaciółce, a łzy piekły mnie w oczy.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz