Rozdział 19. ANA

48 3 7
                                    

Po przypadkowym spotkaniu Nicka nie poszłam z dziewczynami na drinka. Przeprosiłam je i wróciłam do domu, chcąc w samotności ogarnąć kotłujące się myśli.

Od nowa analizowałam wszystko po kolei. Od dnia, gdy się poznaliśmy, przez nasze "nie randki" i jego odejście do dzisiejszego wydarzenia.

Czułam wszystko na raz. Złość, gniew, żal. A jednocześnie radość, miłość i spokój, że jest cały i zdrowy.

Najbardziej gnębiło mnie to, że znów go uderzyłam. I to po tym, co opowiedział mi Joe. Samobiczowałam się tym do dzisiaj i miałam wielką ochotę samej sobie przywalić.

Właśnie siedziałam z Sam na tarasie i patrzyłyśmy na bawiąca się Aishę.

- Ana mam ogromną prośbę. Dałabyś radę posiedzieć z małą w przyszłą sobotę? - zapytała z nadzieją w głosie.

- Jasne, wiesz, że ją uwielbiam. A i planów żadnych nie mam - zgodziłam się od razu.

Gadałyśmy o różnych sprawach, aż zjawił się Nick. Po informacji, że musi poczekać na Jamesa poszedł bawić się z Aishą.

Nie mogłam od niego oderwać oczu. Z pozoru groźny facet, nie lubiący ludzi, zimny w stosunku do innych. A pozwala rządzić sobą małej dziewczynce. Pomyślałam wtedy, że kiedyś będzie cudownym ojcem. A jego żona będzie mieć ogromne szczęście.

Po wyjściu Nicka pogadałam jeszcze chwilę z Sam i zmyłam się do domu.

*****

Tydzień zleciał szybko. Praca-dom, dom-praca. A w domu książka. Moją aktualną lekturą była właśnie "Haunting Adeline". Cofam wszystko, co mówiłam o przeżyciu romansu, jak z książki.

No i Nick zyskał dzięki temu ociupinkę. Znacznie lepiej mieć obok gościa, który cię unika i ucieka sam przed sobą. Niż takiego, który wpada do ciebie kiedy tylko ma na to ochotę. I to w takim stylu.

Tak, czy inaczej właśnie siedzę z Jamesem na kanapie w salonie i patrzymy, jak Aisha daje koncert piosenek z bajek.

- Możemy wychodzić - poinformowała Sam stojąca w progu.

Wyglądała pięknie. Krótka czerwona kiecka, przylegająca do ciała. Swoje blond włosy ułożyła w delikatne loki.

James podszedł do żony i złożył pocałunek na jej ustach.

- Chyba wszystko ci powiedziałam. Jakby coś się działo to dzwoń - zwróciła się do mnie.

- Spoko, damy sobie radę - zapewniłam przyjaciółkę.

Rodzice pożegnali się z córką i wyszli z domu.

Właśnie tłumaczyłam Aishy, że to nie mądry pomysł, aby pomalować jej włosy na niebiesko, gdy drzwi do domu wydały dźwięk zamykania.

Byłam pewna, że to Sam i James o czymś zapomnieli. Pomału się odwracałam, aby o to zapytać, gdy Aisha zerwała się z miejsca.

- Nicki, ty wiesz? - Ana jest super fajna, ale w zabawy to ona nie umie.

Założyła ręce na biodra i nawijała dalej:

- Na nic się nie zgadza, ani skakanie ze schodów, ani zjeżdżanie po nich na kartonie. Nawet włosów nie chce mi pofarbować - skarżyła się dalej.

Nick patrzył na nią stojąc oparty o framugę drzwi z rękoma włożonymi do kieszeni szarych dresów.

Spojrzał na mnie, jakby coś analizował po czym wrócił spojrzeniem do dziewczynki.

- Aisha? - zagadnął.

- No? - zapytała unosząc wysoko głowę, by spojrzeć mu w oczy.

- Oddychaj - minął ją usiadł na fotelu kładąc ręce na jego podłokietnikach.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz