Rozdział 4. NICK

64 4 15
                                    

Zdecydowanie mi odbiło i to, jak nigdy dotąd. Odwaliłem już nie jeden numer, ale takiego jeszcze nie grali. Siedziałem na kanapie w pogrążonym ciemnością salonie.

Wpatrywałem się w drzwi do sypialni dziewczyny i zastanawiałem, co ja tak w ogóle wyprawiam. Stanięcie w jej obronie przed napalonymi frajerami to jedno, ale warowanie, jak pies obronny pod jej drzwiami to zupełnie inna sprawa. I to, dlaczego? Nawet za bardzo o to nie poprosiła, a wystarczyło, że stanęła przede mną, jak bezbronne zwierzę i spojrzała, jakby naprawdę mnie potrzebowała.

Nigdy u żadnej kobiety nie zostawałem na noc, nawet, gdy o to błagały będąc nagie lub skąpo ubrane. Obiecując przy tym, że dadzą mi to, czego żadna inna. Robiłem to po, co przyszedłem i wychodziłem. A ona w niczym nie przypominająca lasek z którymi bywałem, ubrana w rozciągnięte dresy od tak sprawiła, że nie potrafiłem jej odmówić. Bez zbędnego pieprzenia - nie chciałem tego robić. Kompletnie nie rozumiałem, co się ze mną dzieje.

Po tym, jak na mnie wpadła i musnęła delikatnie mój policzek, nie mogłem przestać o niej myśleć. Bardziej od jej gestu zdziwił mnie fakt, że wcale mi to nie przeszkadzało.

Unikałem jakiegokolwiek dotyku od opuszczenia Underground. Kojarzył mi się tylko z bólem i przywoływał same złe wspomnienia. Dla mnie nie oznaczał przyjemności, jakie niesie dla większości normalnych ludzi. Mi nawet najzwyklejszy dotyk przypominał o tym, jak mnie bito, łamano kości i jak ojciec znęcał się nade mną w każdy możliwy sposób i w jaki podpowiadał mu jego chory umysł.

Tak, czy inaczej jej dotyk i to jak na mnie patrzyła nie chciało opuścić moich myśli. Przez to nawet nie bardzo zarejestrowałem, co się działo przez resztę wieczoru. Nie zwracałem uwagi na koleżanki, z którymi umówił się Cookie, nie kojarzyłem w ogóle tematów rozmów. Wypiłem dwa piwa, przeprosiłem towarzystwo i opuściłem lokal. Bez większego celu pokręciłem się po okolicy i ruszyłem w stronę domu.

Przechodząc przez park usłyszałem kobiecy przerażony głos i kilka męskich. Nie to, że jestem jakimś bohaterem, ale kurewsko nienawidzę, jakiejkolwiek przemocy. Głównie z tego powodu, po ukończeniu szkoły średniej razem z Joeyem otworzyliśmy szkołę samoobrony. Naszymi podopiecznymi przede wszystkim były dzieciaki i kobiety, często ofiary przemocy domowej lub napaści.

Co do tej ostatniej, właśnie zmierzałem w kierunku tego zamieszania, które wzbudziło moją czujność. Gdy podszedłem bliżej i zorientowałem się, że ofiarą padła poznana kilka godzin wcześniej dziewczyna, wkurwiłem się jeszcze bardziej. Krew wrzała mi w żyłach, ale nauczony byłem nie okazywania emocji.

Po wymianie zdań i ciosów z tymi chłystkami postanowiłem odprowadzić dziewczynę do domu. Kompletnie nie rozumiałem czemu postanowiła mi zaufać i po krótkiej chwili zawahania zgodzić się na moją propozycję. Dotarcie do jej domu nie zajęło nam zbyt dużo czasu. A ja do rana tkwiłem w dziwnym zawieszeniu.

                            *****

Musiałem przysnąć na chwilę, bo gdy otworzyłem oczy za oknem już świtało. Spanie na siedząco nie jest najlepszym pomysłem. Bolało mnie całe ciało, tym bardziej, że to druga noc z rzędu, którą spędziłem poza swoim łóżkiem. Choć tym razem okoliczności były inne. Wziąłem telefon do ręki, a ten wskazywał godzinę 8.15. Podniosłem się z kanapy, udałem się do łazienki, aby choć trochę się ogarnąć.

Po kilku minutach wyszedłem z pomieszczenia z zamiarem zabrania swoich rzeczy ze stolika. W momencie, gdy przechodziłem obok drzwi dziewczyny, ta w tym samym momencie je otworzyła i na mnie wpadła. Złapałem ją za ramiona by nie upadła, lekko się uśmiechnąłem i spytałem:

- Jakim cudem ty jeszcze żyjesz? - puściłem ją, gdy nabrałem pewności, że stoi stabilnie. Ta złapała się za ramiona z grymasem na twarzy i odpowiedziała:

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz