Rozdział 14. NICK

47 5 26
                                    

Po wyznaniu Any, które wyszeptała myśląc, że nie słyszę nie spałem przez całą noc. Słyszałem głośno i wyraźnie.
Do rana analizowałem swoje życie i zastanawiałem, co mam zrobić.

Wstałem cicho żeby nie obudzić dziewczyny. Wziąłem zimny prysznic. Ubrałem garniturowe spodnie i czarną koszulę podwijając rękawy do łokci. Wyszedłem przed hotel, żeby zapalić papierosa.

Zaciągnąłem się dymem rozglądając się po otoczeniu. Oparłem się plecami o ścianę budynku przymykając powieki. Minęło kilka minut, a ja stałem w miejscu bez ruchu.

Usłyszałem obok ruch i męski głos:

- Co, już do ciebie dotarło, że Ana nie jest warta twojego czasu? - zadrwił ten złamas.

- A ty wiesz, że wypadki chodzą po ludziach? - odpowiedziałem pytaniem.

- To groźba gnojku? - prychnął i się zbliżył do mnie.

- Przyjacielska rada - stwierdziłem.

Po chwili ciszy sprowokował mnie do tego, na co miałem chęć od kiedy usłyszałem o nim pierwszy raz.

- Co do rad ... To lepiej już teraz sobie odpuść. W koło tyle pięknych kobiet. Nie to, co ta grubaska ...

I było by na tyle, jeżeli chodzi o panowanie nad emocjami.

Obróciłem się w jego stronę, złapałem za poły marynarki. Ścisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem go w szczękę. Głowa Asha odbiła się od ściany. Uderzyłem go ponownie i puściłem. Chłopak osunął się po ścianie i padł na kolana. Wycelowałem jeszcze raz w jego twarz. Tym razem trafiając w twarz. Bez słowa i patrzenia na niego wróciłem do pokoju.

W środku okazało się, że Ana jest już praktycznie gotowa. Miała na sobie zwiewną sukienkę w kwieciste wzory sięgającą jej do kolan i płaskie buty. Włosy upięła w wysoki kucyk. Dzięki lekkiemu makijażowi wyglądała tak dziewczęco i uroczo, ale ładnie.

Przyjrzała mi się i zapytała:

- Hej, długo cię nie było. Wszystko w porządku?

Podszedłem do niej i ucałowałem w czoło.

- Jak najlepszym - odparłem i wszedłem do łazienki umyć ręce.

Gdy wróciłem do pokoju Ana stwierdziła, że zajrzymy do Caroline i Stevena tylko na chwilę, bo przed nami długa droga. Po tym, jak zapakowałem nasze torby do bagażnika ruszyliśmy do domku letniskowego.

                                 *****

Siedzieliśmy z Aną i jej rodzicami już jakiś czas przy jednym stole. Od rana byłem pogrążony w swoich myślach, więc niebardzo kojarzę o czym rozmawiali.

- A Ashowi, co się stało? - zapytała Monica, gdy obsługa zabierała naczynia po zjedzonym przez nas daniu. Patrzyła na obraz za moimi plecami.

Richard uniósł głowę spoglądając w tym samym kierunku. Ana lekko się obróciła, żeby zobaczyć o czym mówi jej mama. Ja sam nawet nie drgnąłem kręcąc szklanką trzymaną w dłoni.

Nastała cisza. Ana poprawiła się na krześle i spojrzała na moją dłoń. Miałem na knykciach kilka otarć. Dziewczyna dotknęła mojej ręki i potarła delikatnie ranki.

- Nick? - wyszeptała. W tym momencie Ash stanął przy stoliku.

Ana i jej rodzice spojrzeli na niego. Ten odchrząknął po czym się odezwał:

- Mam nadzieję, że jesteś świadomy tego, iż spotkamy się w sądzie? - oparł dłonie na oparciu wolnego krzesła.

Uniosłem wzrok spoglądając na niego.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz