Rozdział 18. NICK

40 3 1
                                    

Od mojego wyjazdu z miasta minęły blisko trzy miesiące. Dwa z nich spędzałem u Piksela.

Przez ostatnie tygodnie jeździłem bez celu po okolicznych miejscowościach sypiając w byle jakich motelach. Dane mi było zaznać gorszych warunków.

W czasie mojej podróży zrozumiałem kilka rzeczy. Pierwszą i najważniejszą była ta, że zachowałem się wobec Any gorzej niż jej były. On w przeciwieństwie do mnie przynajmniej z nią porozmawiał. Może i nie zrobił tego z klasą, ale chociaż dziewczyna wiedziała na czym stoi.

Ja zachowałem się wobec niej, jak palant. Skończony dupek. Zwykły tchórz. O to kim byłem.

Co potwierdzało tylko to, że na nią nie zasługuję. To była druga rzecz.

Trzecią było to, że chciałem do niej pojechać i wytłumaczyć jej wszystko, choć sam niewiele rozumiałem.

Chciałem też spróbować dać jej wszystko to, czego szuka. Być tym, który zapewni jej szczęście, bezpieczeństwo. Będzie powodem jej uśmiechu i łez. Miłości i gniewu. Tym do którego przyjdzie z problemem lub najdrobniejszą błahostką.

                               
                                *****

Wróciłem do domu kilka dni temu. Spotkałem się z Cookiem i Paragrafem. Zdali mi sprawozdanie, że Ana nadal o mnie myśli i tęskni. I co u niej ogółem.

Podzielili się ze mną swoimi teoriami i sposobami na odzyskanie dziewczyny.

Joe, jak to on stwierdził, żeby ją przelecieć i nakarmić. Warunek, jest taki, aby zrobić obie rzeczy porządnie. A kolejność już jest dowolna.

James, jak przystało na gościa z duszą romantyka, polecił, aby zadbać o romantyczne gesty, nastrój, słowa i takie inne rzeczy, które robią faceci jego pokroju.

Problem był tylko taki, że ja nie chciałem, żeby Ana mi wybaczyła i do mnie wróciła. Przecież ona nigdy nie była moja.

Chciałem z nią tylko porozmawiać. Wyjaśnić jej moje zachowanie i zniknięcie. Zapewnić, że nie o nią chodzi, a o moje problemy ze sobą. Brakiem odczuwania emocji i nieumiejętnością ich okazywania.

Siedziałem na ławce w parku zastanawiając się, czy pójść do Any, zapukać do jej drzwi i powiedzieć jej ...

Nie zdążyłem dokończyć własnej myśli, bo przerwał mi kobiecy głos.

- Cześć słodziaku - zaczęła kokieteryjnie - Co taki przystojniak robi tutaj całkiem sam? - spytała i stanęła przede mną.

Przesunąłem po niej wzrokiem. Była ładna. Wysoka z długimi nogami i wąskimi biodrami. Słodki uśmiech, długie czarne włosy.

Widocznie za długo milczałem, bo dziewczyna dodała.

- Jestem Vanessa - przedstawiła się i zaczęła zakręcać kosmyk włosów na palec - A ty?

- Niezainteresowany - odburknąłem i wstałem z ławki.

Postawiłem krok, aby odejść, ale dziewczyna złapała mnie za ramię. Obróciłem się w jej stronę, a ta nawijała dalej:

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz