Rozdział 16. NICK

50 5 33
                                    

Chowałem ostatnią bluzę, gdy drzwi do mojego mieszkania trzasnęły, a po kilku sekundach moim oczom ukazał się Cookie.

- Co tu się dzieje? – zapytał rozglądając się w około.

Na podłodze przy łóżku leżała spakowana torba, a drugą aktualnie zapinałem.

- A na co ci to wygląda? – odłożyłem torbę obok poprzedniczki. Obszedłem łóżko podchodząc do szafki, w której trzymałem sejf.

Cookie podszedł i rzucił się na łóżko. Ułożył się na nim wygodnie.

- Na ucieczkę – stwierdził zakładając ręce za głowę.

- Przejmiesz moje obowiązki na jakiś czas? – zapytałem wyciągając gotówkę.

- A mamy inne wyjście, niż twoje odejście? Łamiesz mi serce. Po tylu wspólnych latach ty tak po prostu mnie zostawiasz – Cookie złapał się za serce.

Włożyłem kasę do koperty, a tą wrzuciłem do torby.

- Cookie, kurwa ja ...  Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie. Nie radzę sobie z targającymi mną emocjami. Uczucia, których nigdy nie odczuwałem i nawet nie znam ich nazw zwyczajnie mnie przerastają.

Podniosłem torby z podłogi i ruszyłem na korytarz. Joe szedł za mną.

- Od początku wiedziałem, że masz coś z głową, ale że to obejmuje taki obszar mózgu to nie zdawałem sobie sprawy – założył ręce na klatce piersiowej wpatrując się we mnie.

Założyłem buty i stanąłem na wprost kumpla.

- Nie wiem, co cię dziwi. Przecież właśnie dlatego jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ty również masz stwierdzone spierdolenie umysłowe.

Joe włożył ręce do kieszeni.

- Rób, co musisz Shade, ale wróć i uważaj na siebie.

Kiwnąłem w odpowiedzi głową. Wyszliśmy przed blok. Pożegnaliśmy się przy moim aucie i ruszyłem przed siebie.

                                 *****

W drodze byłem już kilka dni. Był już późny wieczór. Do celu zostało mi kilkadziesiąt kilometrów.  Całą noc zajęło mi odnalezienie w sieci tego człowieka. Faceta, który dwanaście lat temu uratował mi i Cookiemu życie.

Peter Anderson pomógł nam nie zadając pytań i nie oczekując niczego w zamian.

Po drodze zatrzymałem się jeszcze na stacji, żeby zatankować i coś przegryźć.

Niedługo później zaparkowałem pod niewielkim drewnianym piętrowym domkiem na totalnym zadupiu. Gdzie z Cookiem zaczęło się nasze nowe życie.

Budynek otaczał las, a on sam wyglądał na opuszczony. Wszedłem na taras i zapukałem do drzwi.

Te po dłuższej chwili się uchyliły, a w nich stanął czterdziestosiedmioletni mężczyzna.

- Kurwa, szybciej bym się spodziewał, że śmierć zapuka do moich drzwi niż sam Nickolas Shade Davis - powiedział na przywitanie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Tobie też dzień dobry Piksel - spojrzałem na niego przekrzywiając głowę - Niełatwo cię znaleźć. Tym bardziej, że nie spodziewałem się, że wrócisz na stare śmieci - dodałem, a mężczyzna się odsunął bym mógł wejść do środka.

- Wiesz, że jestem sentymentalny - odpowiedział prowadząc nas do kuchni - Ale sobie z tym poradziłeś dzieciaku.

- Sam mnie wszystkiego nauczyłeś - przypomniłem.

My hurt boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz