Dzień trzeci: 24 - Ofiara

7 1 3
                                    

Ciągnik ze zwierzętami musiał przejechać przez cały teren, stąd spodziewałam się ciekawskich spojrzeń i podejrzliwych pytań kierowanych w moją stronę, lecz najwyraźniej moja wyobraźnia po raz kolejny wyolbrzymiła całą sytuację.

W Bawialni Matt siedział rozciągnięty na kanapie, a naprzeciwko niego Emily zajmowała obszerny fotel. Byli w salonie sami, zwróceni głowami w stronę dzielącego ich stolika do kawy. Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam rozłożoną między nimi szachownicę. Większość figur stała poza planszą, głównie po stronie dziewczyny. Matt mrużył oczy, zastanawiając się nad kolejnym posunięciem. Ruszył swoim skoczkiem, na co, po krótkiej analizie, Emily przedstawiła gońca, zbijając wieżę przeciwnika. Po twarzy chłopaka przebiegł skurcz. Zamyślił się ponownie, zaciskając dłoń na brodzie. Ciemnowłosa spojrzała na mnie i uśmiechnęła się życzliwie. Gdy chłopak zakończył rundę, wróciła wzrokiem do czarno–białych pól. Jej oczy wędrowały z miejsca na miejsce, rozważając każdą możliwość, gdy nagle się rozpromieniła.

– Wieża bije królową! Szach–mat – powiedziała z nieskrywaną rozkoszą.

Matt wydawał się szczerze zdumiony takim obrotem sytuacji. Podał jej rękę. Dziewczyna aż zadrżała z podniecenia.

– Ależ ja dawno nie grałam w szachy! – pisnęła.

Wstała i przeciągnęła się.

– I tak mnie ograłaś – stwierdził z nutą goryczy w głosie.

– Nie martw się, nie można być przecież we wszystkim dobrym, prawda? – w jej pytaniu dało się wyczuć nutę złośliwości.

W podskokach udała się w stronę kuchni, pozostawiając Matta skupionego na analizie swoich błędów. Mijając mnie uśmiechnęła się pogodnie, będąc w zdecydowanie lepszym humorze niż przy śniadaniu. Z holu dało się słyszeć tubalny głos Gale'a, co przykuło uwagę Matta. Wykręcił głowę za siebie, a jego łagodne, błękitne oczy zatrzymały się na mojej osobie.

– Ponoć po boisku biega jeleń? – zagadnął.

– Biegał – poprawiłam go, jak zwykle skrępowana.

Drzwi się otworzyły i Gale wparował do korytarza, sapiąc i dusząc się. Z kimkolwiek rozmawiał wcześniej, teraz był sam. Obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem, wyłapując nadal wykręconego Matta.

– Stary – jęknął osiłek przeciągle, rzucając się na jedną z puf. – On oszalał.

– Kto? – spytał Matt z uśmiechem, który wywołał w jego policzkach dołeczki.

– Adrian – w głosie Gale'a zabrzmiała nuta histerii. – Sophii nie ma, a ten goni nas po całym terenie i każe zbierać wszystko. Wszystko, rozumiesz?! Łazimy po krzakach, jakichś chwastach i innej... naturze. Mam dość – sapnął w końcu z rezygnacją. – Chcę zmienić grupę.

– Możesz zamienić się ze mną – odpowiedział mu Matt bez wesołości – i być w parze z Księżniczką Obrażalską.

Zmarszczyłam brwi, pamiętając dobrze, kto powinien dziś pracować w grupie pierwszej.

– Remi nie pracuje z wami? – zapytałam bez zastanowienia, dopiero po chwili orientując się, że cały ten czas bezwstydnie się im przysłuchiwałam.

W błękitnych tęczówkach, które na mnie spoczęły, na moment pojawił się błysk konsternacji.

– Zwolnili go z dzisiejszych prac, źle się czuł – wzruszył ramionami.

– Takim jak on wszystko można – skomentował Gale, który pomimo zmęczenia nie omieszkał obrazić całej bratniej rasy.

– Widziałeś, jak dzisiaj wyglądał? Brak V dał mu nieźle w kość.

RhesinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz